Przez wiele lat miasto pielgrzymów nie było kojarzone z piłkarską elitą, czy nawet ze zmaganiami na centralnym szczeblu rozgrywkowym. Potem w Częstochowie duży projekt postanowił stworzyć Michał Świerczewski, inwestując w Raków. Właściciel firmy xkom zatrudnił jako trenera Marka Papszuna, a dalszy ciąg tej historii już wszyscy znają. Niemal rok temu byliśmy świadkami awansu do 1 ligi drugiego klub spod Jasnej Góry. Skra Częstochowa, bo o niej mowa w premierowym sezonie utrzymała się na drugim szczeblu rozgrywkowym. Jednak ta historia nie jest tak usłana różami, jak w przypadku rywala z innej części miasta.
Spragnieni częstochowscy kibice
Przez dobrych kilkanaście lat sympatycy piłki nożnej w Częstochowie, najlepsze kluby i zawodników mogli jedynie oglądać w telewizji. Raków zaczął na poważnie istnieć w polskiej piłce od sezonu 2018/19, kiedy jako pierwszoligowiec awansował do półfinału Pucharu Polski, a także zdobył Mistrzostwo 1 Ligi, dzięki czemu uzyskał promocję do Ekstraklasy po 21 latach. O tym jak brakowało piłki na najwyższym poziomie pod Jasną Górą, świadczy wydarzenie z 2011 roku. Wtedy to odbył się wyjątkowy mecz pomiędzy Rakowem a Wisłą Kraków z okazji 90-lecia RKS-u, na którym miałem przyjemność być. Stadion przy ul. Limanowskiego był wypełniony po brzegi, sprzedano dużo więcej biletów niż było dostępnych miejsc. Raków wygrał 1:0 z Białą Gwiazdą prowadzoną przez Roberta Maaskanta, a kibice pragnęli, aby w Częstochowie takie mecze były na porządku dziennym. Dlaczego piszę o tym w tekście o Skrze? Powód jest bardzo prosty. Raków wtedy występował przez kilka lat w 2 lidze, a Skra w 2011 roku znajdowała się w 4 lidze, z której to w tamtym roku udało się awansować.
Gdy Raków zadziwiał piłkarską Polskę, Skra stopniowo zadomawiała się w drugiej lidze. Typowy średniak drugiej ligi nagle wystrzelił z formą. Sezon 2020/21 był przełomowy dla drużyny z ulicy Loretańskiej. Wtedy to Skra Częstochowa zajęła szóste miejsce w końcowej tabeli, które gwarantowało udział w barażach o 1 ligę. W nich okazali się lepsi najpierw od Chojniczanki Chojnice, a następnie ograli KKS Kalisz i po 69 latach awansowali na drugi poziom rozgrywkowy. To uzmysławia, że Częstochowa ma patent kilka szybkich awansów w przeciągu niewielu lat. Jednak jak pokazała przyszłość, częstochowska infrastruktura nie była gotowa na dwa kluby w dwóch najwyższych ligach.
Grać, tylko gdzie?
Doskonale pamiętamy, gdy Raków przez niemal dwa pełne sezony Ekstraklasy, swoje mecze rozgrywał w Bełchatowie. W tym czasie budowano jednak obiekt przy Limanowskiego, który miał spełniać warunki licencyjne. W przypadku Skry sytuacja dla klubu jest patowa. Otóż dopiero co zakończony sezon w znakomitej większości rozgrywali na wyjazdach. Aż do marca wszystkie mecze, w których byli formalnymi gospodarzami, rozgrywali na stadionach rywali. Dopiero mecz z Chrobrym Głogów w 25 kolejce, Częstochowianie rozegrali na obiekcie zastępczym. Tu z pomocą znów przyszedł… Bełchatów. Skra dograła sezon do końca już na obiektach GKS-u (poza wyjazdem do Łodzi i Katowic), ale ta niezwykła historia prawdopodobnie nie będzie miała końca. Przynajmniej na tą chwilę nie widać postępów i jakichkolwiek decyzji. Oba częstochowskie kluby mają podpisaną umowę o współpracy na rzecz rozwoju częstochowskiej piłki. Stadion przy ul. Limanowskiego spełnia wszystkie wymogi licencyjne, jednak temat możliwości rozgrywania tam spotkań przez Skrę zniknął, a bardziej został wyciszony medialnie.
Powrót po niemal 70 latach i utrzymanie
Skra Częstochowa sezon 2021/22 zakończyła na 13. pozycji (38 pkt). Co prawda ostatecznie uzyskali tylko trzy punkty więcej od Stomilu Olsztyn, który do końca walczył o utrzymanie. Zawodnicy z Loretańskiej nie imponowali skutecznością. Zdobyli najmniej bramek (28) z całej stawki. Nawet GKS Jastrzębie, który uzbierał 25 punktów strzelił cztery gole więcej. Warta podkreślenia jest natomiast postawa obrony. Skra straciła tylko 41 bramek. ,,Tylko” ponieważ chociażby Widzew czy Arka Gdynia straciły ich odpowiednio 38 i 39. Trzeba też jasno napisać, że to jesień była zdecydowanie lepsza w wykonaniu piłkarzy spod Jasnej Góry. W 2022 roku Skra Częstochowa wygrała UWAGA! jeden mecz, podczas gdy jesienią było to siedem spotkań zakończonych trzema punktami. Można się zastanawiać nad przyczyną takiego spadku dyspozycji. Na pewno Skrze nie pomógł fakt, że do Rakowa został ściągnięty Oskar Krzyżak. Środkowy obrońca był stałym bywalcem pierwszej 11-stki. Co jednak należy oddać Skrze to fakt, że w dużej mierze grali młodzieżowcami. W klasyfikacji Pro Junior System okazali się zdecydowanymi zwycięzcami. Na wypożyczeniu w Częstochowie było kilku młodych zawodników z ekstraklasowych ekip i uważam, że nie ma lepszego miejsca na rozwój niż właśnie Skra, która ze względu na niewielki budżet daje pograć młodzieży.
Jaka będzie przyszłość Skry?
Tutaj trudno cokolwiek wyrokować, ponieważ tak na prawdę nie ma kto walczyć o to by Skra grała w Częstochowie. Klub nie ma zbyt wielu fanów. Ich częstochowski obiekt posiada 500 miejsc, a i tak bardzo rzadko się zapełniał. Z kolei na stadionie w Bełchatowie również pojawiała się garstka kibiców. Statystyki frekwencyjne pokazywały średnio stu kibiców na mecz. Jest to fatalny wynik. Trzeba brutalnie powiedzieć, że nie opłaca się tworzyć kolejny obiekt w Częstochowie dla tak wąskiego grona. Gdy prezesem PZPN był Zbigniew Boniek zastrzegał, że będzie walczył, aby kluby, które rozgrywają mecze na stadionach zastępczych, nie otrzymywały licencji lub płaciły wysokie kary (tak było chociażby w przypadku Rakowa, który pod koniec grania w Bełchatowie, płacił za każdy mecz rozegrany w Bełchatowie po wyznaczonym terminie). Jak na to będzie się zapatrywał Cezary Kulesza? Na tą chwilę nie słychać, aby miał w tej kwestii jednoznaczne zdanie, więc istnieje spore prawdopodobieństwo, że Skra Częstochowa w sezonie 2022/23 dalej mecze rozgrywać będzie w Bełchatowie, bo trudno wyobrazić sobie sytuację, że Raków zgodzi się współdzielić stadion przy Limanowskiego.