Po niesamowitym boju i prawie trzech godzinach gry Carlos Alcaraz odparł ataki Taylora Fritza i wygrał drugi mecz w ATP Finals. Poziom spotkania był naprawdę wysoki, widzieliśmy całe mnóstwo spektakularnych wymian, nietuzinkowych zagrań i odważnych decyzji. Ostatecznie jednak Hiszpan pokazał klasę i po niezbyt dobrym starcie i kilku bardzo trudnych momentach zdołał pokonać Fritza i zapisać na swoje konto drugie grupowe zwycięstwo.
Już po dwóch pierwszych gemach było widać, że mecz ten nie będzie należał do najkrótszych. Panowie bowiem od samego początku zmuszali się do maksymalnego wysiłku i nie dawali za wygraną. Przełamali się po jednym razie i po ponad godzinie gry doszli do tie-breaka. A tam Amerykanin zaprezentował się z najlepszej strony i po bardzo agresywnej i odważnej grze wypracował sobie sporą przewagę. Prowadził już 6:2 i miał aż cztery piłki setowe. Wykorzystał pierwszą z nich i zamknął seta asem serwisowym.
W drugiej partii Fritz zaczął podobnie. Wyglądał bardzo dobrze i nic nie wskazywało na to, aby miał spuścić z tonu. Carlitos z resztą podobnie. Obaj pewnie wygrali po dwa pierwsze gemy serwisowe i tym sposobem doszło do gema piątego, który jak się później okazało był punktem zwrotnym całego dzisiejszego widowiska.
It’s been SOME match. pic.twitter.com/mG6dmFDYZe
— José Morgado (@josemorgado) November 11, 2025
Trwał on zawrotne czternaście minut i Alcaraz był zmuszony bronić w nim dwóch break pointów. Jednak na uwagę zasługuje głównie to w jakim stylu tego dokonał. Przy jednym z nich Hiszpan rozegrał z Amerykaninem wymianę nie z tej ziemi, w której było dosłownie wszystko. Drop-shoty, loby i piękne zagrania przy siatce, to właśnie jest kwintesencja gry Carlosa Alcaraza. Czuje się on w takich sytuacjach jak ryba w wodzie i po raz kolejny udowodnił to wygrywając tę niesamowitą akcję. Ostatecznie utrzymał tego maratońskiego gema i przełamał rywala przy stanie 6:5, zapisując na swoje konto drugiego seta.
O krok od numeru jeden
Trzecia odsłona meczu wyglądała już nieco inaczej. Dotychczas bowiem Fritz bez większych problemów w bardzo szybkim tempie utrzymywał swoje podanie i nie dawał Alcarazowi pola do popisu. Oczywiście poza ostatnim gemem drugiej partii, kiedy to Hiszpan zdobył breaka, przełamując do piętnastu.
Teraz natomiast to Carlitos wzniósł się na wyżyny swoich serwisowych umiejętności i zaprezentował formę bliską perfekcji. Przegrał zaledwie pięć punktów (przy swoim podaniu) i po bezbłędnym gemie i bekhendowym błędzie Fritza zamknął spotkanie.
Przy siatce grał dzisiaj jak natchniony wygrywając aż 23 z 26 punktów. Potrafił podnieść się po kompletnie nieudanym tie-breaku pierwszego seta i przetrwał napór Amerykanina w połowie drugiej partii. To wszystko złożyło się na końcowy triumf, który już dziś wieczorem może zaowocować pierwszym miejscem w grupie i awansem do półfinału.
A co istotniejsze, jeżeli Alcaraz wygrałby swoje kolejne spotkanie (z Lorenzo Musettim), już oficjalnie zagwarantuje sobie fotel lidera na koniec sezonu. Nie będzie wówczas miało znaczenia, jak daleko w turnieju zajdzie Jannik Sinner, ponieważ przewaga punktowa będzie już zbyt duża, by Włoch mógłby coś jeszcze zdziałać.
Hiszpan będzie z starciu z Musettim niekwestionowanym faworytem, ale pytanie czy nie ulegnie presji i potwierdzi swoją tegoroczną dominację pokonując Włocha i odbierając innemu Włochowi szansę na drugi rok z rzędu z tytułem najlepszego tenisisty na świecie?
Carlos Alcaraz hits a ONE HANDED BACKHAND passing shot against Fritz at the ATP Finals in Turin.
— The Tennis Letter (@TheTennisLetter) November 11, 2025
Just a flick of the wrist. 🤯
pic.twitter.com/XsKK0Nndj2
Carlos Alcaraz – Taylor Fritz 6:7(2), 7:5, 6:3
