Iga Świątek jeszcze zbierała gorzkie słowa krytyki, a „eksperci” sugerowali potrzebę radykalnych zmian. Polka pewnie przebrnęła jednak dwie rundy China Open i krytyczna retoryka mocno wyhamowała. Solidna postawa w turnieju w Pekinie doprowadziła Igę do 3. rundy, w której czekała na nią Magda Linette. Długo wyczekiwany polsko-polski pojedynek w końcu mógł się odbyć – a stawka wbrew pozorom była wysoka. Poznanianka chciała pokazać, że nie czuje się gorsza od raszynianki. Świątek potrzebowała z kolei zwycięstwa, by pokazać, że wciąż jest topową tenisistką świata, a pogłoski o kryzysie są mocno przesadzone.
Deklasacja od pierwszej piłki
Dzisiejsze starcie od samego początku zostało zdominowane przez byłą liderkę światowego rankingu. Świątek pewnie punktowała przy własnym podaniu, a jednocześnie potrafiła powalczyć przy serwisie Linette. W pierwszym secie dwukrotnie przełamała podanie rodaczki, a intrygujący pojedynek zmienił się w jednostronny pogrom. 31-latka zdołała ugrać ledwie jednego gema, co mimo wszystko musimy zapisać jako spore rozczarowanie. To nie była ta Linette, która swoim nieprzewidywalnym tenisem może zaskoczyć każdą rywalkę.
Drugi set był właściwie powtórką z rozgrywki. Dwie Polki rywalizowały, ale tylko jedna z nich wygrywała gemy. Oddajmy oczywiście, że poprzeczka zawieszona przez Świątek znajdowała się wysoko. Iga grała swój tenis, Magda mogła jedynie walczyć o „honorowe gemy”, by nie przegrać setów do zera. 22-latka i kryzys? Dobre sobie. W dzisiejszym pojedynku widzieliśmy najlepszą wersję tenisistki, która przez wiele miesięcy była absolutnym numerem jeden. Kapitalna gra, pewność siebie. Linette poradziła sobie gorzej niż oczekiwaliśmy, ale prawda jest też taka, że Świątek na niewiele jej pozwoliła.
Iga czeka na wygraną z pary Kalinina – Garcia. Półfinał China Open wydaje się jak najbardziej prawdopodobny, a przy takiej formie – możemy zacierać ręce na pojedynek z Aryną Sabalenką.