Jaki cel miał przed tym sezonem Raków Częstochowa? Zdobycie mistrzostwa Polski oraz fazę grupową Ligi Konferencji. Inne plany nie miały większego sensu, szczególnie po wicemistrzostwie i feralnej porażce przeciwko KAA Gent. Zamierzenia były jasne, ale przynajmniej w tej europejskiej części nie zostały zrealizowane. Raków – podobnie jak przed rokiem — walczył dzielnie, ale przegrał kluczowy mecz. Porażki to nieodłączny element sportu, zdarzają się nawet najlepszym. Ważne jednak, by wyciągać z nich wnioski. Dlatego właśnie nie będziemy uprawiać polityki „moralnego zwycięstwa”, chwaląc pracę Marka Papszuna. To, że jest znakomitym trenerem — wiemy wszyscy. Chcielibyśmy również, by za 12 miesięcy Raków Częstochowa przebił się do fazy grupowej jednego z pucharów, co wcale nie będzie łatwym zadaniem. Co można poprawić, a czego warto uniknąć?
1. Zainwestować w środkowego napastnika
W dwumeczu ze Slavią Papszun korzystał z usług Sebastiana Musiolika, który w obu spotkaniach nie zachwycił. Właściwie w tym miejscu można zadać sobie uczciwe pytanie — kiedy ostatnio zachwycał formą? Środkowy napastnik Rakowa od 29 września 2021 roku strzelił (uwaga!) JEDNEGO gola. W klubie szukano wzmocnień, podobno rozmawiano m.in. z Tomasem Pekhartem, a wybór ostatecznie padł na Fabiana Piaseckiego. Były napastnik Śląska Wrocław póki co nie kupił zaufania Papszuna, co dla mnie osobiście jest sporym zdziwieniem. Opcją jest oczywiście Vladislavs Gutkovskis, którego 9 goli w ubiegłym sezonie nie można przemilczeć. Tyle że już w tym sezonie Łotysz wydaje się przegrywać rywalizację z Musiolikiem, co też nie jest najlepszym świadectwem. Raków potrzebuje konkretnego snajpera. Pytanie – czy naprawdę nie potrafi takowego znaleźć, czy też szkoleniowiec ma dziwną słabość do Musiolika? Wydaje się, że limit cierpliwości został już wyczerpany.
2. Zawieszać wysoko poprzeczkę
Raków Częstochowa nie może zadowalać się „prawie” awansem do fazy grupowej. Tak jak wspomniałem na wstępie, ten cel nie został zrealizowany i z perspektywy całego sezonu, udział w europejskich pucharach jest niepowodzeniem. Poprzednicy Rakowa potrafili napsuć krwi rywalom, ale po odpadnięciu z pucharów nie byli w stanie „odciąć się” od niedokonanego sukcesu, tracąc sporo punktów w lidze. Skoro udało się „prawie” wyeliminować Slavię, to przecież ekstraklasowi średniacy nie mają szans podskoczyć piłkarzom Papszuna, prawda? Ale… to tak nie działa.
Trener Rakowa musi umiejętnie wyciągnąć wnioski z porażki i zamienić ją w motywację do jeszcze intensywniejszej pracy. To, że media kreują dziś Raków na najlepszą polską drużynę i murowanego mistrza, może działać dekoncentrująco na graczy. Papszun powinien przypominać swoim podopiecznym — sezon się dopiero zaczyna i w każdym spotkaniu trzeba grać o pełną pulę. Inaczej rzecz ujmując, dwumecz ze Slavią jest już przeszłością, zapominamy i skupiamy na kolejnych wyzwaniach. Żadnych bajek o „pocałunku śmierci” i szukania wymówek. Nie wyszło — trzeba spróbować jeszcze raz.
3. Rozsądnie spieniężać piłkarzy
Zaraz, czy on sugeruje wyprzedaż składu? Absolutnie nie! Wielką naiwnością byłoby jednak wierzyć, że Raków utrzyma wszystkich piłkarzy przez kolejne 12 miesięcy. Dla rozwoju drużyny niezbędne są środki ze sprzedaży graczy — chociażby Vladana Kovacevicia. Wszystko zależy oczywiście od składanych ofert, ale zespół z Częstochowy musi nauczyć się wyczuwać odpowiedni moment, by z zyskiem promować i zarabiać. Sytuacja może być o tyle problematyczna, że najmłodszym z wykorzystywanych ostatnio zawodników jest właśnie Kovacević – 24-letni bramkarz. W mentalności wielu rodzimych „ekspertów” istnieje przekonanie, że jedynie dzięki występom w europejskich pucharach można solidnie zarobić i odjechać reszcie ligowych rywali, ale to nieprawda. Jeśli Raków zdoła co sezon pozyskiwać te 3-5 milionów euro na sprzedaży piłkarzy — pojawią się środki na inwestycje.
4. Popracować nad przygotowaniem
W trakcie rewanżu ze Slavią Praga piłkarze z Częstochowy zaliczyli moment kryzysu fizycznego i w pewnym momencie wręcz oddychali rękawami. Występy w fazie grupowej europejskich pucharów wymagają doskonałego przygotowania do spotkań, tym bardziej że po awansie konieczna jest gra co 3-4 dni. Można się więc zastanowić, czy Raków po niedoszłym przejściu Slavii dałby radę kondycyjnie? Drugi mecz z Czechami pod tym względem dał spore wątpliwości.
5. Dalej robić swoje
Najważniejsze, by Marek Papszun kontynuował swoją pracę, a działacze nie popełniali grzechu niecierpliwości. Mimo że Raków dwukrotnie nie zdołał przebrnąć kwalifikacji, w obu próbach, był niezwykle blisko. Zadecydowały detale, nad którymi trzeba popracować, ale zarazem wstydu nie było. Papszun nie jest idealnym trenerem. Popełnia błędy, cały czas się uczy, ale zarazem ciężko wyobrazić sobie ten zespół bez niego. Osobiście cały czas obawiam się, że potężna fala zachwytów wobec tej drużyny w końcu pęknie, a te same media, które dziś momentami przesadnie komplementują Raków, za jakiś czas będą pierwsze do barwnej krytyki. By systematycznie dokonywać kolejnych kroków rozwoju, trzeba znaleźć „złoty środek” – unikać radykalnych zmian i pochopnych rewolucji, ale zarazem doskonalić zespół.