W 34. kolejce Premier League Ipswich dołączyło do Southampton i Leicester zostając trzecim spadkowiczem w tym sezonie. Rok temu cała trójka cieszyła się z awansu do najwyższej klasy rozgrywekowej, a dziś przygotowują się do gry w Championship w przyszłym sezonie. Dla każdego z beniaminków Premier League okazała się zbyt wysokimi progami, natomiast w przypadku Ipswich Town był to scenariusz, który nie trudno było przewidzieć. Coś, co w klubie z pewnością zakładali.
Zbyt duży przeskok
Ipswich do Premier League wróciło po ponad 20 latach przerwy. Ostatni raz znaleźli się na tym poziomie w 2002 roku. Przez długi czas utrzymywali się na zapleczu angielskiej elity, ale w sezonie 2018/19 spadli do League One, gdzie pozostali przez cztery sezony. Ipswich wywalczyło awans do Premier League będąc beniaminkiem Championship. W przeciągu dwóch sezonów uzyskali dwie promocje do wyższej klasy rozgrywkowej i przesunęli się o dwie ligi wyżej. Kieran McKenna wyciągnął zespół z League One do Premier League pracując na Portman Road 2,5 roku. Kluby, które tak szybko się rozwijają w pewnym momencie zaczynają jednak odczuwać bóle wzrostowe i tak też było w tym przypadku. Ipswich nie było jeszcze gotowe na rywalizację z najsilniejszymi klubami w Anglii.
To ciekawe, że Manchester City w tym okienku wyszedł najbardziej na plus, a beniaminek skończył z drugim najwyższym bilansem netto na minus. pic.twitter.com/JECgNQye8M
— Football Info (@football_inf0) September 4, 2024
W klubie mieli również tego świadomość i wyszli z założenia, że jedynie inwestycja niemal całej sumy, którą otrzymują za awans do Premier League i sezon spędzony w tej lidze może dać im utrzymanie. Latem The Tractor Boys zaszaleli na rynku transferowym. Biorąc pod uwagę wydatki oraz zyski ze sprzedaży zawodników Ipswich skończyło letnie okno transferowe z bilansem 125 mln euro na minusie. W Anglii mocniej uszczuplił się jedynie budżet Brighton (183 mln euro), a w Europie – także Napoli (138 mln euro). Ipswich chciało podążyć śladami Nottingham Forest sprzed dwóch lat, o którym w trakcie okienka transferowego było najgłośniej, ale pokaźne inwestycje pozwoliły im utrzymać się w lidze, później ugruntować sobie mocną pozycję, a obecnie walczyć o awans do Ligi Mistrzów.
Transfery bez efektu „wow”
Niemniej jednak, Nottingham Forest było w stanie przyciągnąć do siebie (zapewne przez oferowanie wyższych zarobków) bardziej utalentowanych graczy, z większym doświadczeniem. Transfery Ipswich, mimo wydania dużych pieniędzy, nie robiły efektu „wow”. Klub znając swoje miejsce w szeregu celował w piłkarzy, dla których szansa na regularną grę w Premier League – oczywiście pod warunkiem utrzymywania odpowiedniej dyspozycji – była wystarczającą obietnicą. W ten sposób dokonali najgłośniejszego transferu, czyli wypożyczenia Kalvina Phillipsa, który po przejściu do Manchesteru City nie może odnaleźć formy z Leeds United (i nie odnalazł jej również na Portman Road). Do klubu trafił także Ben Johnson, mający niewielkie szanse na regularną grę w West Hamie.
Kalvin Phillips has arrived at the Ipswich training ground 📸 pic.twitter.com/feLHfvReqx
— Sky Sports Premier League (@SkySportsPL) August 15, 2024
Kolejnym modelem piłkarza, których chciało sprowadzać Ipswich był wychowanek dużej akademii z niewielkimi szansami na przebicie się do pierwszego zespołu. Z Manchesteru City udało im się sprowadzić Liama Delapa, którego tego lata sprzedadzą z zyskiem (ma klauzulę w wysokości 30 mln funtów, aktywowaną po spadku z Premier League), a z Chelsea wykupili Omariego Hutchinsona, który w poprzednim sezonie grał już u Kierana McKenny na wypożyczeniu. Na zakupy Ipswich wybrało się także do ówczesnych spadkowiców z Premier League. Z Burnley wzięli środkowego obrońcę, Darę O’Shea oraz bramkarza, Arijaneta Muricia, a z Luton skrzydłowego, Chidoziego Ogbene. Kadrę Ipswich uzupełniło zawodnikami z Championship, których uznali za wystarczająco dobrych na poziom Premier League. Na Portman Road trafili: Jacob Greaves, stoper z Hull City, Conor Townsend, lewy obrońca z West Bromu, Jack Clarke, skrzydłowy z Sunderlandu oraz Sammie Szmodics, król strzelców Championship w sezonie 2023/24. Wyjątkiem od reguły było jedynie wypożyczenie Jensa Cajuste z Napoli.
Ipswich nie miało kadry gotowej na Premier League
Strategia Ipswich była całkiem logiczna i rozsądna. Potrzebowali zawodników, którzy od pierwszego meczu będą mieć wpływ na zespół, więc bazowali na piłkarzach znających ten kraj, którzy nie będą potrzebowali czasu na adaptację do funkcjonowania w nowym miejscu. Niemniej jednak, poziom Premier League jest obecnie tak wysoki, że beniaminkowi nie udało sie zbudować kadry gotowej na utrzymanie w lidze. W meczach Ipswich często było widać brak jakości, który było bardzo trudno zniwelować Kieranowi McKennie. 38-letni trener stosował ustawienie zarówno z trójką, jak i czwórką obrońców, ale przez cały sezon nie znalazł systemu, który sprawiłby, że jego zespół mógłby utrzymać się w lidze.
Spadek na cztery kolejki przed końcem. 21 punktów w 34 meczach. Ponad 100 mln funtów wydanych na transfery przed sezonem. Twarde dane tworzą dość negatywny obraz Ipswich, natomiast trudno powiedzieć, aby był to beniaminek, który nas rozczarował. Przechodząc w dwa sezony od League One do Premier League przebudowanie kadry w taki sposób, aby nie odstawała poziomem od konkurentów w najwyższej klasie rozgrywkowej graniczy z cudem. Niektórzy gracze, którzy w ostatnich miesiącach mierzyli się z Liverpoolem, Arsenalem czy Manchesterem City jeszcze dwa lata temu walczyli o promocję do Championship (m.in. Sam Morsy, Leif Davies, Luke Woolfenden). Awansem do Premier League Ipswich otrzymało szansę przeskoczyć kilka stopni w rozwoju zespołu, jednak nie mieli do tego odpowiednich umiejętności. Teraz cofają się do punktu wyjścia, aby przy kolejnym podejściu do Premier League być już lepiej przygotowanym na grę w tej bardzo wymagającej lidze.