Znowu! „Polska” Barcelona zabawiła się z Realem Madryt!

Superpuchar Hiszpanii rozgrywany w Arabii Saudyjskiej ma różne opinie, ale El Clásico w jego finale to zawsze wielkie wydarzenie. FC Barcelona i Real Madryt zawsze zapewniają plejadę gwiazd na murawie i dużą dawkę emocji dla kibiców – niezależenie czy na stadionie, czy przed telewizorami. Dodatkowo Los Blancos stali przed możliwością obrony tego trofeum, co nie udało się nikomu od 14 lat.

Barcelona grała jak natchniona

Od samego początku spotkanie miało bardzo wysokie tempo, które swoją grą narzucała Barcelona. To jednak Real otworzył wynik meczu. Królewscy odebrali piłkę pod własnym polem karnym i wyprowadzili kontratak, który zakończył się golem Kyliana Mbappe. To nie zmieniło obrazu meczu – Barca atakowała, a zawodnicy Ancelotti czekali na okazję do kontrataków. Takie nastawienie przyniosło odwrotne efekty. W 22. minucie po podaniu Roberta Lewandowskiego wynik meczu ze stoickim spokojem wyrównał Lamine Yamal. Chwilę po tym Hansi Flick zmuszony był dokonać pierwszej zmiany. Na boisku w miejsce kontuzjowanego Inigo Martineza pojawił się Ronald Araujo.

REKLAMA

Real nie umiał podjąć rzuconej rękawicy i chociaż na chwilę przejąć kontroli nad piłką. Barcelona grała swoje, podczas gdy Królewscy gubili się coraz bardziej. Pierwszy przykład przyszedł na 10 minut przed przerwą. Eduardo Camavinga w głupi sposób sfaulował Gaviego we własnym polu karnym i sędzia wskazał na jedenasty metr. Rzut karny na gola zamienił Lewandowski. Po chwili gola zdobył też Raphinha, doskonale uderzając głową. W tej sytuacji trudno zrozumieć ustawienie obrony Realu. Lucas Vazquez krył powietrze, a Aurelien Tchouameni nie kontrolował przestrzeni wokół siebie.

Barcelona grała fantastycznie, stale się napędzając, a Real wręcz się ośmieszał. Tak też było w ostatnich sekundach. Królewscy mieli rzut rożny, i zamiast dośrodkować, zaczęli rozgrywać piłkę podaniami. Zakończyło się stratą i ekspresową kontrą Barcelony zakończoną golem Alejandro Balde. Real był na kolanach.

To jednak nie był koniec emocji

Real potrzebował natychmiastowej reakcji po przerwie. Już pierwsza ich okazja była bardzo dobra, ale Rodrygo trafił tylko w słupek. Swojej sytuacji nie zmarnowała za to Barcelona. Kolejny szybki atak zakończył się golem Raphinhi na 5:1. Real był na łopatkach, ale dość nieoczekiwanie otrzymał pomocną dłoń. Czerwoną kartkę za faul na Mbappe poza polem karnym obejrzał Wojciech Szczęsny. To nie było wszystko, bo bezpośrednio po tym faulu gola z rzutu wolnego zdobył Rodrygo. Barca grała jednego mniej, ale nadal miała trzy gole przewagi. Samej przewagi liczebnej Realu nie było jednak bardzo długo widać na boisku.

Los Blancos nawet przy grze jednego więcej mieli problem z dłuższym utrzymaniem się przy piłce i konstruowaniem akcji. Grali zdecydowanie za wolno, żeby zagrozić bramce Barcelony, która była nastawiona już coraz bardziej defensywnie. Oczywiście jakieś próby były, ale żadna z nich nie sprawiała, że kibic Realu mógłby podskoczyć na fotelu. Do tego na bardzo nieskoordynowany wyglądał ich pressing. Te minuty, w których zawodnicy Ancelottiego powinni nacierać na bramkę Peni z kolejnymi atakami najlepiej pokazały, jak wiele dzieliło w tym meczu dwie drużyny.

Nie udało się Realowi wyrównać, a nawet zmniejszyć rozmiaru porażki. Przede wszystkim nie udało się przykryć kompromitacji, jaką była pierwsza połowa i pierwsze minuty drugiej. Barcelona zagrała mecz na swoich zasadach i z każdym kolejnym sukcesem, jakim było zdobycie gola, napędzała się coraz bardziej. Duma Katalonii wygrała finał, zdobyła trofeum, a przy tym ośmieszyła swojego największego rywala. 2025 rok zaczyna się dla niej idealnie.

Real Madryt 2:5 FC Barcelona (Mbappe 5′, Rodrygo 60′ – Yamal 22′, Lewandowski 36′, Raphinha 39′, 48′, Balde 45+10′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,740FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ