Zeqiri odpalił! Pogoń nie znalazła sposobu na Widzew

Pogoń Szczecin tym razem nie uniknęła przeznaczenia. Przegrała 0:1 domowe spotkanie 1/8 Pucharu Polski z Widzewem Łódź. Przez ponad godzinę goniła wynik, ale nie znalazła sposobu na dobrze zorganizowanych łodzian. O zwycięstwie przyjezdnych zadecydował gol Andiego Zeqirego, który zdobył swoją drugą bramkę w barwach Widzewiaków.

Od wymiany ciosów rozpoczął się ten mecz. Najpierw w 3. minucie fantastycznie między dwójką przeciwników przedarł się Juljan Shehu i oddał strzał, który wylądował na słupku. Minutę później odpowiedziała Pogoń. Długie podanie otrzymał Rajmund Molnar, lecz Węgier nie wykorzystał precyzyjnego obsłużenia przez kolegę, uderzając niecelnie obok dalszego słupka.

REKLAMA

Potem na chwilę starcie straciło na tempie, jakby grające zespoły chciały się uszczelnić, nie doprowadzając do stracenia bramki na tak wczesnym etapie spotkania. Trochę lepiej wyszedł na tym Widzew, który częściej przedzierał się pod pole karne szczecinian, wykorzystując fazy przejściowe. Gospodarze z kolei byli zbyt wolni w swoich poczynaniach. Długimi fragmentami posiadali piłkę, lecz Maciej Kikolski pozostawał bezrobotny, a defensorzy nie mieli problemów z zatrzymywaniem ich prób.

Skoro tak przebiegał ten mecz, nie powinno dziwić, że na prowadzenie wyszli łodzianie. W 35. minucie Angel Baena dośrodkowaniem znalazł w polu karnym Andiego Zeqiriego. Napastnik miał już parę szans na strzelenie bramki, tym razem jednak się nie pomylił i skierował piłkę do bramki po strzale głową. A Portowcy jak bili głową w mur przed golem, tak bili w niego i po nim. Dopiero w ostatniej akcji pierwszej połowy udało się im wypracować szansę Molnarowi, lecz napastnik strzelał z dość ostrego konta i uderzenie zatrzymał Kikolski.

Pogoń atakowała, a Widzew bronił

Drużyna Thomasa Thomasberga musiała gonić wynik. Aby rozruszać ofensywę, wpuściła na boisko bardziej nieprzewidywalnych Musę Juwarę oraz Paula Mukairu. I w końcu zaczęło się coś dziać pod bramką Widzewa. Więcej było jednak szumu niż konkretów. Najpoważniej zrobiło się, gdy z rzutu wolnego zaskoczyć bramkarza chciał Kamil Grosicki, lecz jego mocne uderzenie poleciało w środek. Innym razem przebudził się Sam Greenwood, który popisał się rajdem, lecz oddał niecelny strzał, bo na więcej nie pozwolił mu Stelios Andreu.

A łodzianie nie spali, choć nie kontrowali aż tak często, to od czasu do czasu sprawdzili czujność Valentina Cojocaru. Cały zespół aktywnie bronił w fazach bez piłki, co utrudniało zadanie ich przeciwnikom. Szczecinianie złapać wiatru w żagle nie mogli też przez sprawy pozaboiskowe. Za pierwszym razem mecz przerwano na chwilę w celu zweryfikowania, czy jeden z zawodników gości nie powinien dostać czerwonej kartki. Potem nastąpiła druga przerwa spowodowana przez zadymienie.

Czas upływał, ale Pogoń nieszczególnie zbliżała się do upragnionego wyrównania. Potwornie męczyła się, próbując stworzyć jakąkolwiek sytuację. Niby momentami wciskali łodzian w ich pole karne, ale nie kruszyli muru. Aż nadeszła chwila radości w 90. minucie. Dimitrios Kermaitsis skierował piłkę do siatki po strzale głową. Dosłownie była to tylko chwila, bo po interwencji VAR-u okazało się, że Grek znajdował się na spalonym.

Doliczony czas to festiwal nieskuteczności Widzewa. Przed znakomitą szansą na podwyższenie wyniku stanął Sebastian Bergier, lecz napastnik nie wykorzystał płaskiej centry, przenosząc piłkę nad bramką. Zaraz potem w sytuacji sam na sam pojedynek z Cojocaru przegrał Shehu. Były jeszcze przynajmniej dwie inne kontry, które przyjezdni powinni rozegrać lepiej. Natomiast niewykorzystane okazje nie zemściły się, bo gospodarze nie zdołali poważnie zagrozić rywalom.

Pogoń Szczecin – Widzew Łódź 0:1 ( – Zeqiri 35′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    142,301FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ