Zagwozdka Tuchela – jakie jest najlepsze zestawienie ofensywy Chelsea?

Romelu Lukaku, Kai Havertz, Mason Mount, Hakim Ziyech, Christian Pulisic, Callum Hudson-Odoi, Timo Werner. 7 zawodników, w tym pięciu sprowadzonych za łączną sumę rzędu ponad 300 mln funtów. Szerokość kadry Chelsea na pozycjach ofensywnych poraża, ale liczba miejsc w składzie ograniczona do trzech-czterech. Thomas Tuchel ma zagwozdkę, w jaki sposób zestawić ofensywę, aby jego zespół funkcjonował na najwyższych obrotach.

Chelsea wahadłowymi silna

Tuchel nie jest pierwszym trenerem, który zmagał się z takim kłopotem bogactwa. Jego poprzednik, Frank Lampard między innymi przez nieumiejętność wykorzystania potencjału ofensywnych zawodników musiał przedwcześnie zakończyć pracę na Stamford Bridge. Thomas Tuchel przejmował zespół w połowie sezonu i mimo, że zakończył sezon wygrywając Ligę Mistrzów, dochodząc do finału FA Cup i finiszując w TOP 4 w lidze to na dobrą sprawę ofensywy nie odzyskał. Wymowna była statystyka, że odkąd przejął zespół to do końca rozgrywek tylko raz zaaplikowali rywalowi więcej niż 2 gole.

REKLAMA

Odpowiedzią na różnicę w strzelaniu bramek, jaka dzieliła Chelsea od pretendentów do tytułu miał być kolejny wielomilionowy transfer – Romelu Lukaku. Na papierze ruch bardzo logiczny, ponieważ od przyjścia Tuchela żaden zespół nie miał większej różnicy na minus pomiędzy bramkami rzeczywistymi, a oczekiwanymi (xG) od The Blues. Snajper z prawdziwego zdarzenia miał ten kłopot rozwiązać. I rzeczywiście Chelsea szybko odnalazła drogę do zdobywania goli, ale Lukaku nie miał na to dużego wpływu. Podczas najlepszej serii zespołu Belg był kontuzjowany, a grę napędzali wahadłowi – Reece James i Ben Chilwell. Tuchel znalazł sposób na odblokowanie ofensywy, ale uczynił to bez wielkiej ingerencji w grę przedniej formacji. Dlatego, kiedy najpierw kontuzję złapał Chilwell, a następnie James – pojawiły się problemy. A niemiecki szkoleniowiec zaczął kombinować.

Eksperymenty Tuchela

Od stycznia Thomas Tuchel częściej zaczął testować wariant gry z czwórką obrońców (w poprzednim sezonie zagrał tak tylko raz – w meczu z Leeds). Przeciwko Tottenhamowi w półfinale Carabao Cup – zarówno w pierwszym meczu, jak i rewanżu – było tu ustawienie 4-2-2-2. Z tym samym rywalem w lidze Tuchel zagrał jednak – jak sam to określił – ustawieniem 4-1-4-1, choć w rzeczywistości był to system bardzo podobny do tego, który stosuje Pep Guardiola w Manchesterze City (a go opisujemy 4-3-3). Boczni obrońcy często schodzili do środka i wspomagali rozegranie, a skrajni środkowi pomocnicy tworzyli przewagę w bocznych sektorach boiska. W identycznym ustawieniu The Blues zagrali także w starciu Pucharu Anglii z Plymouth, a po powrocie z Klubowych Mistrzostw Świata – na których grali najbardziej sprawdzonym z ich perspektywy systemem 3-4-2-1 – w meczu z Crystal Palace było to 4-2-3-1.

Najczęściej zadawanym pytaniem po kontuzji wahadłowych w kontekście Chelsea było to dlaczego Romelu Lukaku nie może odnaleźć się w zespole. Podkreślano, że Chelsea gra inaczej niż Inter, a Belg jest zbyt statyczny, w efekcie czego często musi przyjmować piłkę będąc tyłem do bramki, z rywalem na plecach. A to nie jest jego gra. On woli wykorzystywać swoje atuty zbiegając w boczne sektory boiska i atakować w pełnym biegu (ten temat analizowaliśmy bardziej dogłębnie jakiś czas temu). Tuchel próbował zmieniać system i dorzucać byłemu piłkarzowi Interu drugiego napastnika. Nic z tego. Lukaku nadal nie spełniał oczekiwań, jakie wiązano z nim przed transferem. Po spotkaniu przeciwko Crystal Palace, w którym Belg dotknął piłkę zaledwie 7 razy w przeciągu 90 minut cierpliwość trenera się skończyła i dwa ostatnie mecze zaczynał na ławce rezerwowych.

Kai Havertz jako środkowy napastnik

Zawodnikiem, który został ustawiony na środku ataku w miejsce Lukaku jest Kai Havertz. Można odnieść wrażenie, że z nim gra Chelsea wygląda o wiele płynniej, a ofensywa jest bardziej zgrana. Niemiec jest znacznie bardziej mobilny, często schodzi w wolne przestrzenie, tworzy przewagę w bocznych sektorach boiska i tym samym otwiera korytarze swoim kolegom. Krótko mówiąc – potrafi być w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Jest zawodnikiem, którego Hiszpanie nazywają „9,5”. Nie tylko strzela, ale też kreuje i pracuje dla zespołu. 22-latek identyczną rolę pełnił pod koniec zeszłego sezonu i wówczas mogliśmy powiedzieć o nim to samo. Havertz przeżywał najlepszy okres na Stamford Bridge, który zwieńczył golem na wagę wygrania Ligi Mistrzów. Na dziś dzień nie ma wątpliwości – Havertz na „9-tce” oferuje więcej niż Lukaku.

Kto do Havertza i jakie ustawienie? Na razie pochylmy się nad najczęściej używanym systemem przez Tuchela, czyli 3-4-2-1. Obaj skrzydłowi w tym ustawieniu grają dość wąsko, często operując w półprzestrzeniach. Powinni potrafić zarówno cofnąć się głębiej tworząc przewagę w środku pola, jak i szukać wbiegania na prostopadłe piłki za linię obrony. Ciężko posadzić na ławce Masona Mounta, który spełnia te kryteria i od startu poprzedniego sezonu całościowo jest najrówniejszym i chyba najlepszym ofensywnym piłkarzem Chelsea. Po lewej stronie zarówno z Lille, jak i Liverpoolem grał Christian Pulisic. W minionych rozgrywkach na wiosnę dobrze na tej pozycji radził sobie Timo Werner. Obaj zawodnicy oferują jednak podobne wartości, na czele z wyczuciem momentu na start do podania na wolne pole. A to oznacza, że po wielu miesiącach poszukiwań Tuchela najlepszym zestawieniem ofensywy okazałoby się to, w którym zespół kończył poprzedni sezon. Cóż za paradoks.

Chelsea w czwórce obrońców

Nie można jednak wykluczać, że Tuchel porzuci wariant gry czterema obrońcami, bowiem w tym przypadku otwiera się miejsce dla innych zawodników. Na tym ustawieniu, przy szeroko ustawionych skrzydłowych, jak dotychczas grała Chelsea, najwięcej zyskuje aktualnie kontuzjowany Hakim Ziyech. Marokańczyk w takiej grze czuje się świetnie i tak ustawiany był przez wiele lat w Ajaxie. Po drugiej stronie boiska dobrze odnaleźć może się Callum Hudson-Odoi. 21-latek potrafi grać jeden na jeden oraz kreować sytuacje kolegom przy głęboko cofniętym rywalu.

Jak widać, Tuchel ma szerokie pole manewru i w zależności od ustawienia może dobierać piłkarzy, którzy najlepiej wykonają powierzone im zadania. Przy przebudowie ofensywy zarząd Chelsea nie dobierał zawodników pod kątem charakterystyki pasującej do zespołu, a po prostu zgarnął tych, którzy dobrze rokują. Tak więc nic dziwnego, że na początku kłopot bogactwa oznaczał właśnie kłopot. Jednak z czasem, kiedy trener pozna zespół i znajdzie rozwiązania na odpowiednie wykorzystanie poszczególnych zawodników – to bogactwo w tym przypadku może oznaczać także elastyczność. W drodze do tego etapu jest właśnie Thomas Tuchel.

Obserwuj autora na Twitterze i Facebooku

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,732FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ