Z remisem i dumą. Jagiellonia kończy europejską przygodę na ćwierćfinale

Na ulicach było widać mobilizację. Stadion prawie pełny. Sędziował arbiter z absolutnego światowego topu – Clement Turpin. A Jagiellonia Białystok nic nie musiała. Ona po prostu mogła sprawić, żeby ten wieczór dołączył do kanonu piłkarskich wydarzeń, które na Podlasiu, ale i w całej Polsce będą wspominane w przyszłości z łezką w oku. Do odrobienia były dwie bramki.

Tydzień temu w Sevilli podopieczni Adriana Siemieńca wyszli z nastawieniem na grę w piłkę. W Białymstoku plan był podobny. Od początku widać było, że białostoczanie nie zamierzają się bać rywala i chcieli pokazać trochę dobrego futbolu. Real Betis to jednak nie byle jaka drużyna, co pokazywali sprawnie operując piłką.

REKLAMA

Jagiellonia bez kompleksów

Początek był naprawdę obiecujący. Betis co prawda miał jedną groźną sytuację, gdy po rzucie rożnym obok bramki uderzał Antony, ale prócz tego nie widać było, aby przyjezdni przeważali. Wręcz przeciwnie, Jaga potrafiła wyjść z kontratakiem i za pomocą skrzydeł stworzyć sobie przewagę. W 21. minucie praktycznie wszyscy na stadionie widzieli już piłkę w bramce. Akcję rozpoczął Mateusz Skrzypczak podaniem między linie. Dalej napędził ją Norbert Wojtuszek rozszerzając do Jesusa Imaza na prawą stronę, a Hiszpan z pierwszej piłki szukał któregoś z partnerów w polu karnym. Niestety zamykającemu całość Kristofferowi Hansenowi zabrakło dosłownie centymetrów, aby sięgnąć wrzutkę i wpakować gola.

Długo na boisku się nic nie działo, aż w końcówce pierwszej połowy piłkarze Jagi ruszyli odważniej lewą stroną. Wrzutka Joao Moutinho zakończyła się strzałem Hansena, który od poprzeczki wpadł do bramki. Euforia została jednak zastopowana przez werdykt sędziego, który pokazał, że wcześniej był spalony. Po przerwie obraz gry trochę uległ zmianie. Przyjezdni z Andaluzji uznali, że koniec takiego grania i to oni ruszyli po gola, który uspokoiłby trochę mecz. Nad bramką uderzał Giovani Lo Celso, zaś Jesus Rodriguez został zablokowany przez Skrzypczaka. Jagiellonia w defensywie nie pękała.

Podobać mógł się kibicom z Białegostoku Hansen. Dużo było Norwega w grze, a i pozwalał sobie czasem na szczyptę magii. Raz minął dwóch rywali robiąc elastico, później zaszył Youssoufa Sabaly’ego, który musiał ratować się faulem, co kosztowało go żółtą kartkę.

Jagiellonii brakowało jednak konkretów pod bramką Frana Vieitesa. W rubryce strzałów celnych cały czas widniała liczba „0”. Białostoczanie próbowali przedrzeć się przez szyki obronne rywali, ale brakowało im na to pomysłu. Betis był cierpliwy i czekał na okazję, aby odjechać z szybkim kontratakiem. Po jednej takiej sytuacji niecelnie uderzał Cedric Bakambu, choć widząc, jak leci piłka, mogło się niektórym zrobić gorąco. Okazało się jednak, że było to ostatnie ostrzeżenie. Kongijski napastnik w 78. minucie został obsłużony w polu karnym i pewnie zmieścił piłkę w bramce Jagi.

Bramka Realu Betis podziałała jak płachta na byka i trzy minuty później cały stadion przy ulicy Słonecznej świętował gola wyrównującego. Autorem był Darko Churlinov, który wpadł w pole karne rywala i na raty zdobył gola. Nadzieja na korzystny wynik jak szybko wróciła, tak szybko mogła odejść. Najpierw strzał z bliska Bakambu obronił Sławomir Abramowicz, a następnie interwencja VAR-u spowodowała, że Betis nie miał rzutu karnego.

Jagiellonia Białystok – Real Betis 1:1 (Churlinov 81′ –Bakambu 78′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,834FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ