Co to była za kolejka! 37 goli, wysokie wygrane, spektakularne klęski i przede wszystkim — Union Berlin ogrywający Borussię Dortmund. Bez zbędnego przedłużania wstępu — oto nasze wnioski z 10. kolejki Bundesligi.
Włodarze Schalke nie wiedzą co robią
Schalke zaliczyło katastrofalny sezon 2020/21, spadło z Bundesligi, rzutem na taśmę wywalczyło powrót i… znowu zmierza w kierunku dna. 1 zwycięstwo w 10 spotkaniach to wyraźny sygnał, że drużyna ma problem. Bądźmy uczciwi, każdy z nas spodziewał się takiego scenariusza. Działacze zatrudnili Franka Kramera, zamiast kontynuować współpracę ze sprawdzonym Mike’m Büskensem. Jednocześnie odpuścili poważniejsze wzmocnienia składu.
Schalke przegrało ostatnio 3 kolejne spotkania, a w niemieckich mediach pojawiły się głosy, że pojedynek z Hoffenheim zaważy o dalszej pracy trenera. Gelsenkirchen przegrało 0:3, działacze zadeklarowali dalsze zaufanie do Kramera i… podobno już rozmawiają z następcą. Miałby nim być Thomas Reis, niedawno zwolniony z Bochum. Dlaczego go zwolniono? Ano dlatego, że na 6 spotkań tego sezonu przegrał dokładnie 6. Zaryzykujemy stwierdzeniem — działacze Schalke kompletnie nie panują nad sytuacją. Ich okręt ma wiele dziur i przecieka, ale zamiast konkretnego planu naprawczego, panuje jeden wielki chaos i oczekiwanie na cud. Z przykrością — Schalke nie wyciągnęło wniosków z klęski 2020/21.
Xabi Alonso nie taki cudotwórca
Pamiętacie, co napisaliśmy po 9. kolejce, gdy Bayer Leverkusen rozbił Schalke? Efektowny debiut Xabiego Alonso na ławce Aptekarzy nie był wiarygodnym testem. Piłkarski świat chwalił Hiszpana i spodziewał się, że Bayer z miejsca zacznie demolować rywali. Dwa kolejne mecze — dwie porażki z bilansem bramkowym 1-8. Po porażce 0:3 z FC Porto w Lidze Mistrzów, pogromcą Leverkusen okazał się w ten weekend Eintracht Frankfurt. 5 goli strzelonych przez piłkarzy Olivera Glasnera to właściwie najniższy wymiar kary. Problemy graczy Xabiego Alonso nie zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, za to ekipa z Frankfurtu błysnęła swoim ofensywnym potencjałem. Hiszpanowi dobrze zrobi zimny prysznic, bowiem wielu ekspertów zbyt wcześnie uwierzyło, że z marszu wejdzie do szatni Bayeru i zmieni go w ligowego giganta.
Steffen Tigges będzie godnym następcą Modeste
W letnim okienku transferowym byliśmy bohaterami dość ciekawej wymiany, która… nie miała być wymianą. Steffen Tigges został sprzedany z Borussii Dortmund do 1. FC Koln. 24-letni napastnik niezwykle podobał nam się w rezerwach BVB, ale w pierwszym zespole był postacią drugiego planu i mógł jedynie pomarzyć o wygryzieniu Erlinga Haalanda. W Kolonii miał być zmiennikiem Anthony’ego Modeste. Dość nieoczekiwanie, supersnajper odszedł do… Borussii Dortmund, więc zwolniło się miejsce na Steffena. Tigges wolno się rozkręcał, ale w ten weekend błysnął dwoma trafieniami przeciwko Augsburgowi. Czy to będzie moment zwrotny w jego karierze? Nie będziemy przesadnie zachwycać się jednym występem, ale wydaje się, że to może być piłkarz, z którego będą mieć w Kolonii wiele pożytku.
Julian Nagelsmann uporał się z mini kryzysem
Bayern rozgromił w tej kolejce Freiburg 5:0, a bohaterem meczu został Eric Maxim Choupo-Moting. O szansie dla Kameruńczyka pisaliśmy w osobnym tekście. Można w takiej sytuacji docenić, że Julian Nagelsmann w końcu odważył się mocniej postawić na środkowego napastnika, którego wielu już skreśliło.
Co więcej, szkoleniowiec ostatnio wystawia do gry Svena Ulreicha. Co w tym dziwnego, skoro Manuel Neuer ma problemy zdrowotne? Trener Bayernu między słowami miał przyznać, że mógł posłać do boju Neuera, który najwyraźniej chciał grać na środkach przeciwbólowych i nie będąc w pełni sił. Nagelsmann wybrał inaczej. Media jeszcze niedawno sugerowały, że piłkarzom Bayernu nie podobają się metody pracy Juliana, ale ten konsekwentnie robi swoje. Strata do Unionu Berlin to w tym momencie 4 punkty i jeśli Bawarczycy nie zaliczą spektakularnej wpadki w Pucharze Niemiec (co dziwnym trafem w ostatnich latach zdarzało im się często), pozycja trenera w przerwie na mundial powinna być mocna. To wciąż główny kandydat do mistrzostwa.
Union Berlin to realny pretendent do tytułu
Trudno było zachwycać się grą Unionu we wcześniejszych kolejkach, ale mecz z Borussią Dortmund był w ich wykonaniu pokazem znakomitego taktycznego przygotowania. Szybko zneutralizowali atuty rywala, wyszli na prowadzenie i kontrolowali rezultat. Jasne, BVB to specyficzny oponent, którego wahania formy są oczywistą oczywistością. Union mógł pogubić punkty z Borussią — szczerze spodziewaliśmy się, że Dortmund sięgnie po trzy punkty. Urs Fischer fantastycznie przygotował jednak swoich graczy, co umocniło Union na fotelu lidera. Przewaga 4 punktów nad Bayernem Monachium to wciąż spory bufor przewagi. Jeśli zespół ze stolicy Niemiec będzie dalej punktował równie konsekwentnie, dominacja Bawarczyków może stanąć pod znakiem zapytania.
Porównania do Leicester wydają się jak najbardziej realne. Jasne, to dopiero pierwsza część sezonu. Presja dalej będzie na Bayernie, a Union cierpliwym punktowaniem może doprowadzić do sytuacji, której nie widzieliśmy od dawna. Podopieczni Nagelsmanna muszą gonić rywala w ligowej tabeli. Tak, jak podważaliśmy czy Berlin może utrzymać skuteczność w zdobywaniu punktów na większą liczbę kolejek, tak mecz z Dortmundem potwierdził, że mamy do czynienia z zespołem mającym świadomość swoich wad i zalet. Coraz baczniej patrzymy na ten zespół.