Wysoki pressing Newcastle jest zabójczy. 5 wniosków po 32. kolejce Premier League

Sezon Premier League pomału zbliża się do końca. Najciekawsza walka odbywa się pomiędzy zespołami walczącymi o awans do Ligi Mistrzów oraz pozostałych europejskich pucharów. Manchester City bez naturalnych skrzydłowych, trudny do pokonania Everton, niezawodność Declana Rice’a, wysoki pressing Newcastle oraz brak indywidualnej jakości w ofensywie Fulham. Oto tematy, które omawiamy po 32. kolejce Premier League.

Manchester City może jednak skutecznie grać bez skrzydłowych

Pep Guardiola w ostatnich dwóch spotkaniach zdecydował się nie wystawiać w wyjściowej jedenastce żadnych nominalnych skrzydłowych, ani bocznych obrońców, dla których bieganie przy linii bocznej jest naturalne. Krótko mówiąc – nie miał żadnych zawodników trzymających szerokość. Oba występy w ofensywie nie mogły się jednak różnić bardziej. Przed tygodniem z Manchesterem United mimo prowadzenia gry nie stworzyli sobie prawie żadnych sytuacji i zakończyli mecz z czwartym najniższym współczynnikiem goli oczekiwanych (0,49 xG) za kadencji Pepa Guardiola w Premier League. Przeciwko Crystal Palace (5:2) zagrali prawdopodobnie najlepszy mecz w tym sezonie. Strzelili 5 goli, stworzyli aż 11 „dużych okazji” (big chances), wykreowali ponad cztery gole oczekiwane.

REKLAMA

Co ciekawe, taktyka Manchesteru City w obu meczach nie różniła się znacząco. Piłkarze Pepa Guardioli w wielu momentach rozegrania celowo nie trzymali szerokości, a skupiali się na atakowaniu przez środkową strefę, była też duża wymienność pozycji pomiędzy graczami ofensywnymi. W minionej kolejce zdecydowanie z większą łatwością przychodziło im jednak znajdowanie wolnych zawodników pomiędzy linią obrony, a pomocy przeciwnika. Indywidualnie o wiele lepiej prezentował się Kevin De Bruyne, pomogła także obecność Nico Gonzaleza, który dał większą równowagę. Po spotkaniu z Manchesterem United mogliśmy przewidywać, że Pep nie wróci do pomysłu z grą bez piłkarzy, dla których trzymanie szerokości jest naturalne, a Katalończyk zrobił to już w następnym meczu i pokazał, że jego zespół może w takim zestawieniu błyszczeć w ofensywie.

Everton to zespół, który bardzo trudno pokonać

Odkąd David Moyes przejął Everton, przegrał tylko dwa ligowe mecze. Z 12 ostatnich spotkań w Premier League ponieśli zaledwie jedną porażkę. W tym okresie żaden zespół nie jest lepszy od The Toffees. Biorąc pod uwagę, że szkocki trener przyszedł na Goodison Park, gdy klub miał tylko punkt przewagi nad strefą spadkową na półmetku rozgrywek jego osiągnięcia są imponujące. Moyes przywrócił Everton do stanu, w którym był jeszcze w poprzednim sezonie, w najlepszym okresie pracy Seane’a Dyche’a – świetnie zorganizowany bez piłki, tracący mało goli, potrafiący wykorzystać atuty fizyczne oraz groźny w grze bezpośredniej.

W meczu z Nottingham Forest (1:0) The Toffees pokazali jeszcze inną twarz. Na City Ground sporo czasu spędzili w ataku pozycyjnym, ponieważ rywale oddali im inicjatywę i bronili na własnej połowie licząc na kontrataki. Everton – co nikogo raczej nie zaskoczyło – nie stworzył wielu szans w ten sposób, ale dużym pozytywem był fakt, że bardzo dobrze funkcjonowali podczas faz przejściowych. Nottingham, które jest jednym z najgroźniejszych zespołów w Premier League w atakach szybkich niemal nie stworzyło zagrożenia pod bramką Jordana Pickforda. Nuno Espirito Santo nie jest pierwszym trenerem, który odczuł na własnej skórze jak trudno jest pokonać Everton prowadzony przez Davida Moyesa.

Arsenal potrzebuje więcej zawodników pokroju Declana Rice’a

Arsenal w drugim ligowym meczu z rzędu stracił dwa punkty, tym razem remisując z Brentford (1:1). Obecnie dla Mikela Artety nie to jest jednak najważniejsze, co wyeksponował wystawiając podstawowy skład na sobotni mecz, w którym przed rewanżem z Realem Madryt w Lidze Mistrzów oszczędził Jurriena Timbera, Mylesa Lewisa-Skelly’ego, Martina Odegaarda, Bukayo Sakę i Mikela Merino. Hiszpan mógł sobie na to pozwolić, ponieważ w lidze ich pozycja już najprawdopodobniej się nie zmieni. Aby jednak do końca walczyć o tytuł mistrzowski oraz odnosić sukcesy w Champions League Arsenal potrzebuje więcej zawodników, na których można polegać bez wyjątku. Piłkarzy pokroju Declana Rice’a.

Anglik z Brentford zagrał od 1. minuty, bo on odpoczynku po prostu nie potrzebuje (choć Arteta zdjął go zapobiegawczo w 75. minucie). Regularnie gra dwa razy w tygodniu i w ogóle nie widać po nim zmęczenia, a intensywnością przewyższa przeciwników i swoich kolegów. Niezawodny Declan Rice jest także w kontekście piłkarskim. W sobotnim spotkaniu zanotował asystę podprowadzając piłkę przez kilkadziesiąt metrów przy kontrataku i wykładając ją do Thomasa Parteya. W trudnej sytuacji kadrowej po raz kolejny wyręczył ofensywę biorąc bezpośredni udział przy golu.

Newcastle regularnie wygrywa mecze w Premier League wysokim pressingiem

Na podstawie obu spotkań z Manchesterem United Rubena Amorima musimy stwierdzić, że to zespół, którego charakterystyka wybitnie pasuje Newcastle. Znakiem firmowym podopiecznych Eddiego Howe’a jest skuteczna gra wysokim i intensywnym pressingiem, dzięki czemu już w drugim meczu w tym sezonie zdominowali Czerwone Diabły. Rywale nie mieli jakości w rozegraniu, aby wychodzić spod pressingu Srok, a także nie posiadają personaliów, aby umiejętnie przenosić grę na połowę przeciwnika dalekim podaniem. Newcastle niedzielnego wieczoru na St. James’ Park zanotowało 13 odzyskanych piłek w strefie wysokiej. Man United na własnej połowie zaliczył aż 50 strat posiadania futbolówki.

Statystyka posiadania piłki była wyższa po stronie Manchesteru United, ale gdy weźmiemy pod uwagę utrzymywanie się przy futbolówce w tercji ataku, proporcje wynoszą już około 3:2 dla Newcastle (67,9% do 32,1%). Zespół Eddiego Howe’a grając wysokim pressingiem potrafi zamknąć przeciwnika na ich połowie, a w gorszym wypadku – utrzymywać rywala z daleka od własnej bramki. Jeśli Newcastle ma naprzeciwko zespół, który jest słabszy od nich fizycznie (a takich jest wiele), a ponadto próbuje rozgrywać od własnej bramki i nie robi tego co najmniej przyzwoicie to jest w stanie w imponujący sposób zdominować przeciwnika.

Newcastle 4:1 Manchester United

REKLAMA

Fulham potrzebuje więcej indywidualnej jakości z przodu

W poprzednim tygodniu na naszej stronie opublikowaliśmy tekst pokazujący jak Marco Silva potrafi odbudować kariery wielu piłkarzom, którzy trafiają pod jego skrzydła do Fulham. Wielu zawodników zyskało pod wodzą portugalskiego trenera, ale jeśli klub chce zrobić krok do przodu i spróbować swoich sił w europejskich pucharach to musi sprowadzić graczy o większej jakości indywidualnej z przodu. Porażka z Bournemouth (0:1) w minionej kolejce Premier League to nie pierwsze stracone punkty z tego powodu. Zespołowi Marco Silvy coraz częściej zdarzają się spotkania, w których nikt z przodu nie potrafi stworzyć indywidualnej przewagi, której – niezależnie od zgrania piłkarzy – każdy zespół w pewnych momentach potrzebuje.

W drugiej połowie z Bournemouth rywale oddali Fulham inicjatywę i cofnęli się do niskiej obrony. Choć Wisienki bardzo rzadko wyprowadzały groźne kontrataki, a przez zdecydowaną większość czasu zostali zamknięci na własnej połowie to goście na Vitality Stadium po zmianie stron nie mieli żadnych groźnych okazji. Nie tylko nie mieli żadnej „dużej okazji” (big chance), a nawet nie oddali żadnego strzału z pola karnego. Podopieczni Marco Silvy skutecznie przenosili piłkę pod pole karne, bardzo dobrze reagowali na stratę piłki i powstrzymywali rywali w fazach przejściowych, ale nie mieli gracza, który wziąłby na siebie odpowiedzialność za wygrywanie pojedynków czy tworzenie okazji strzeleckich. Ten problem najprawdopodobniej będzie trzeba rozwiązać na rynku transferowym.

Co jeszcze wydarzyło się w 32. kolejce Premier League?

  • Liverpool jest już o krok od matematycznego zapewnienia sobie mistrzostwa Anglii. W tej kolejce nie bez problemu pokonali West Ham na Anfield, a Mohamed Salah zaliczając asystę ustanowił nowy rekord w punktacji kanadyjskiej w jednym sezonie Premier League.
  • Poza strefę awansu do Ligi Mistrzów po 32. kolejce Premier League wypadła Chelsea, która na Stamford Bridge tylko zremisowała z Ipswich (2:2).
  • Tottenham przegrał z Wolves (2:4) i coraz bardziej realny staje się scenariusz, w którym Koguty zajmą ostatnie bezpieczne miejsce w tabeli na koniec sezonu. Przewaga nad znajdującymi się za nimi West Hamem i Wolves wynosi tylko 2 punkty.
  • Pierwszy gol od 7 lutego. Pierwszy punkt od 26 stycznia. Dla Leicester 32. kolejka Premier League, w której zremisowali z Brighton (2:2) była oderwaniem się od szarej rzeczywistości, ale szanse na utrzymanie nadal są minimalne.
  • Zdegradowane już Southampton przez długi czas stawiało opór Aston Villi, ale ostatecznie ćwierćfinalista LM wygrał 3:0, a dwóch rzutów karnych nie wykorzystał Marco Asensio.
SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,843FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ