Wszystko na opak. 5 powodów dlaczego Southampton spadło z Premier League

Oficjalnie poznaliśmy już pierwszego spadkowicza z Premier League. Po porażce z Fulham (0:2) w sobotę Southampton definitywnie straciło szanse na utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dla innych klubów ten sezon Świętych powinien posłużyć jako przykład, czego nie robić będąc zespołem, któremu przed startem rozgrywek bliżej do walki o utrzymanie niż do gry o puchary. Bo, jak dobrze wiemy, najlepiej uczyć się na cudzych błędach.

REKLAMA

Obserwując dolne rejony tabeli, niezależnie od ligi, śmiało możemy ułożyć poradnik dla klubów, którym nadrzędnym celem na dany sezon powinno być utrzymanie. Patrząc na Southampton – większości z tych punktów nie udało się zrealizować. Wyróżniliśmy 5 powodów, przez które Southampton spadło z ligi.

Brak doświadczenia

Pierwszym czynnikiem jest brak doświadczenia w zespole Świętych. Klub od dawna znany był z rozwijania oraz promowania młodych talentów, a potem sprzedawania ich z zyskiem, jednak w obecnym sezonie proporcje zostały zachwiane aż za bardzo. Średnia wieku wyjściowej jedenastki w Premier League wynosi 24,6 lat, co na dwie kolejki przed końcem rozgrywek jest najniższym wynikiem w lidze na równi z Arsenalem. W kluczowych momentach walki o utrzymanie, gdy każdy punkt jest na wagę złota, a presja wzrasta nieoceniona jest rola liderów. W Southampton próżno szukać wielu zawodników, o których moglibyśmy to powiedzieć. Na myśl przychodzi jedynie James Ward-Prowse.

Z perspektywy czasu widać, że klub bardzo źle rozegrał dwa ostatnie okienka transferowe. Z 15 zawodników sprowadzonych na St. Mary’s Stadium latem i zimą tylko jeden miał w CV jakiekolwiek minuty w Premier League (wypożyczony Maitland-Niles). Ponad połowa to byli zawodnicy mający 20 lat lub młodsi. Ponadto latem z klubu odeszło kilku doświadczonych piłkarzy. Za największą stratę można uznać Oriola Romeu, który w Premier League zagrał 239 meczów i w poprzednim sezonie był jednym z najważniejszych zawodników Świętych. Jeszcze więcej występów w tej lidze (264) miał 28-letni Nathan Redmond, a licznik Jacka Stephensa i Jana Bednarka (Polak oczywiście zimą został ponownie ściągnięty z wypożyczenia) wskazywał ponad 100 meczów. Choć w momencie odejścia tylko Oriol Romeu wydawał się być piłkarzem, którego trudno będzie zastąpić, tak doświadczenie pozostałej dwójki byłoby pomocne.

Eksperymenty na ławce trenerskiej

Zazwyczaj kluby, które eksperymentują z trenerem nie kończą dobrze i to widzieliśmy także w przypadku Southampton w tym sezonie. Zmiany szkoleniowców były efektem błędów opisanych w powyższym punkcie, czyli złego planowania kadry. Ralph Hasenhuttl w obecnym sezonie punktował znacznie gorzej niż w przeciągu całej kadencji na St. Mary’s Stadium. Austriak w momencie zwolnienia zostawiał zespół na 18. pozycji z jednym punktem straty do bezpiecznego miejsca. Władze klubu uznały, że coś się wypaliło, natomiast czas pokazał, że Hasenhuttl miał do dyspozycji znacznie gorszą kadrę niż we wcześniejszych sezonach.

O ile przed Mistrzostwami Świata Southampton przy niedoświadczonej kadrze miało doświadczonego menedżera, tak później odpadł im także ten argument. Najpierw zatrudniono Nathana Jonesa, który wykonywał dobrą robotę w Luton Town, ale była to dla niego pierwsza praca w Premier League i okazało się to kompletną klapą. Zastąpił go były asystent Hasenhuttla, Ruben Selles. Dla Hiszpana była to pierwsza praca w roli pierwszego trenera w karierze i choć pokazał kilka ciekawych pomysłów to ostatecznie zespół pod jego wodzą punktował gorzej niż w okresie Ralpha Hasenhuttla w obecnym sezonie (0,64 do 0,86 pkt/mecz).

Southampton nie mogło polegać na bramkarzu

Przechodzimy już stricte do analizy tego, co działo się na boisku. Kluczową pozycją, która wiele pomaga w utrzymaniu jest bramkarz. W Southampton przed sezonem doszło do zmiany między słupkami. Sam pomysł, aby wzmocnić tą pozycję był rozsądny, ponieważ ani Alex McCarthy, ani Fraser Forster (który odszedł do Tottenhamu) nie gwarantowali wysokiego poziomu, jednak pozyskanie Gavina Bazunu okazało się osłabieniem zespołu. Młody Irlandczyk ma więcej atutów w dystrybucji piłki, ale będąc zespołem w dolnych rejonach tabeli bramkarz jednak częściej musi bronić. A w tym Bazunu był kiepski.

Golkiper Southampton ma najniższy wskaźnik obronionych strzałów (54,5%) w tym sezonie Premier League. Według modelu „post-shot expected goals” Bazunu przepuścił 16,6 goli więcej niż zrobiłby to przeciętny bramkarz. To najgorszy wynik nie tylko w Premier League, ale także we wszystkich pięciu topowych ligach europejskich. 21-latek statystycznie co drugi mecz zawalał zespołowi gola. Gavin Bazunu kiepsko prezentował się na linii i często popełniał błędy na przedpolu. Nie kwestionujemy potencjału Irlandczyka, natomiast niewątpliwie mocno przyczynił się on do spadku zespołu.

Bramkostrzelny napastnik

Drugą najważniejszą pozycją w walce o pozostanie w lidze jest napastnik. Kto ma bramkostrzelnego snajpera ten zwykle nie musi obawiać się o spadek. W Southampton takiego zawodnika oczywiście nie było. Odpowiedzialność za zdobywanie bramek wziął na siebie James Ward-Prowse, który 8-krotnie trafiał do siatki, z czego dwa razy z rzutów karnych. Święci bazowali na napastnikach, którzy w przeszłości strzelali sporo goli na poziomie Championship, jednak nie potrafili przełożyć tego na Premier League. Che Adams zdobył 5 goli, a Adam Armstrong, który często był wystawiany na lewym skrzydle tylko raz wpisał się na listę strzelców w Premier League. Jednego gola zdobył także 20-letni Sekou Mara, choć on wielu szans gry nie dostawał.

Święci szukając w zimie koła ratunkowego sprowadzili mierzącego 201 cm Paula Onuachu, który w 14 startach w lidze belgijskiej zdobył dla Genku aż 14 goli. Nie był to jednak jednorazowy wystrzał, ponieważ Nigeryjczyk od 8 sezonów nie schodził poniżej średniej 0,5 gola/90 minut. W Southampton nie zaliczył jednak ani jednego trafienia i był ciałem obcym w zespole. W efekcie wiosną na środku ataku grał nominalny środkowy pomocnik Carlos Alcaraz. Argentyńczyk radził sobie dobrze, bo strzelił 4 gole, ale nie okazało się to rozwiązaniem problemów Świętych ze strzelaniem bramek. Mniej goli w Premier League obecnie ma tylko Wolves.

REKLAMA

Southampton brakowało szybkości przy kontratakach

Będąc jednym z najgorszych zespołów w tabeli, grając większość spotkań jako drużyna na papierze słabsza ma się sporo okazji do kontrataków. Aby robić z nich użyek trzeba mieć z przodu szybkich zawodników, którzy będą w stanie wykorzystać luki w defensywie rywala zanim zdążą się oni zorganizować. W ten sposób utrzymanie zapewniło sobie Bournemouth, w takim stylu gra też Nottingham Forest, ten element w Evertonie poprawił Sean Dyche, a mistrzem faz przejściowych z obrony do ataku jest Brentford, które znajduje się w górnej części tabeli.

Oczywiście, Southampton również strzelało w ten sposób gole, ale ich zagrożenie przy kontratakach było jednak o wiele mniejsze niż u innych zespołów, które były zamieszane w grę o utrzymanie. Rozwiązaniem tych problemów miał być Kamaldeen Sulemana, najszybszy piłkarz na mundialu w Katarze, jednak reprezentant Ghany był zbyt chaotyczny w swoich poczynaniach i 5 ostatnich meczów zaczynał na ławce. Zawodnikom najczęściej grającym na skrzydle – Stuart Armstrong, Adam Armstrong, Mohamed Elyounoussi, Theo Walcott (już nie ten wiek) – brakowało szybkości zarówno w prowadzeniu piłki, jak i bez niej, aby kontrataki Southampton były bardziej efektywne.

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,613FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ