Wisła Płock z przełamaniem. Gol Szwocha dał pierwsze punkty w 2023 roku

Runda jesienna w wykonaniu piłkarzy Wisły Płock była pozytywnym zaskoczeniem. Zawodnicy Pavola Stanu potrafili pokonać takich rywali jak Lech Poznań czy Legia Warszawa. 14 października ubiegłego roku ograli na własnym terenie legionistów, dzięki czemu awansowali na fotel wicelidera Ekstraklasy. Wisła nie miała powodów do poczucia niższości względem topowych drużyn ligi, a media otwarcie zastanawiały się nad opcją powołania Rafała Wolskiego na Mundial w Katarze. Jesteśmy przekonani, że gdyby ktoś wówczas powiedział, że kolejne 9 spotkań w wykonaniu Płocczan będzie pasmem mniej i bardziej spektakularnych klęsk, a Wisła zamiast myśli o europejskich pucharach, będzie zmuszona patrzeć na strefę spadkową — pewnie zostałby przyjęty za pospolitego wariata. Niestety, taki scenariusz zaczął realizować się na naszych oczach. Nastroje przed meczem przeciwko Warcie Poznań wydawały się skrajnie złe.

REKLAMA

Paradoks całej sytuacji polega na tym, że ani Wisła jesienią nie była tak mocna jak wskazywała część wyników, ani wiosną tak słaba jak wskazywałaby seria porażek

W pierwszej połowie dzisiejszego spotkania obserwowaliśmy wiele prób, ale niewiele z nich realnie zagrażało bramkarzom. Więcej pracy bez wątpienia miał golkiper gospodarzy — Krzysztof Kamiński. Różnicę po zmianie stron zrobił duet Furman — Szwoch. Ten pierwszy wywalczył futbolówkę i wykorzystał potężną lukę w linii defensywnej Warty, dogrywając piłkę na wolne pole. Szwoch z zimną krwią posłał futbolówkę obok Adriana Lisa, przybliżając swój zespół do długo wyczekiwanego zwycięstwa. Piłkarze Pavola Stano dopięli swego, i po serii porażek zdecydowali się przede wszystkim bronić prowadzenia.

Stracony gol nie był końcem złych informacji dla gości. Wkrótce dwie żółte kartki na przestrzeni trzech minut zarobił Niilo Mäenpää, osłabiając swój zespół na ostatnie pół godziny gry. Koniec emocji? Poniekąd. Mimo że Zieloni przegrywali i musieli grać w „10”, to oni w końcówce byli stroną dominującą i szukającą gola. Po błędzie Kamińskiego swoją szansę miał Robert Ivanov, który obił jedynie poprzeczkę. Warta nie potrafiła jednak doprowadzić do wyrównania, a Wisła nie czuła wielkiej potrzeby w szukaniu kolejnych goli. To sprawiło, że zaległe starcie z 19. kolejki nie było arcyciekawym widowiskiem, ale wydaje się, że zarówno goście nie mieli większego ciśnienia na walkę za wszelką cenę o zwycięstwo, jak i gospodarze w pełni zadowolili się minimalnym rozmiarem wygranej. Wisła Płock łapie oddech, chociaż o samej grze, moglibyśmy pomarudzić…

Wisła Płock – Warta Poznań 1:0 (Szwoch 54′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,570FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ