Skoro padło już słynne „here we go” od Fabrizio Romano to możemy już napisać, że Danny Ings zamieni Aston Villę na West Ham. Informację tą potwierdzają również Mike McGrath z „The Telegraph” oraz David Ornstein i Gregg Evans z „The Athletic”. Kwota jaką Młoty zapłacą za 30-latka ma wynosić pomiędzy 12, a 15 milionów funtów.
West Ham potrzebuje goli
Pytanie: czy rozwiązaniem będzie dorzucenie do pierwszej jedenastki kolejnego, nawet jeśli bramkostrzelnego, napastnika? Czy przypadkiem problem nie leży głębiej, a napastnicy cierpią na brak serwisu? West Ham obecnie zajmuje 18. miejsce w tabeli i strzelił zaledwie 15 goli w 18 meczach. Gorszym wynikiem może „pochwalić” się tylko Wolves (12 bramek). Ofensywa zespołu Davida Moyesa zdecydowanie nie działa tak, jak należy, ale personalnie nie wygląda ona źle. Lucas Paqueta, Gianluca Scamacca, Jarrod Bowen, Michail Antonio czy Said Benrahma to piłkarze o dużych umiejętnościach, jednak w obecnym sezonie nie potrafią stworzyć silnej linii ataku. Na powyższej liście wymieniliśmy dwóch napastników. Zarówno Scamacca, jak i Antonio nie spełniają oczekiwań, ale czy Danny Ings indywidualnie jest lepszym napastnikiem? Mamy wątpliwości.
Oczywiście, Młoty nie podejmują dużego ryzyka, ponieważ sprowadzają piłkarza sprawdzonego w Premier League, który regularnie trafia do bramki. Niemniej jednak, wydaje się to na trochę paniczny ruch wywołany obecną sytuacją w tabeli zespołu Davida Moyesa. Zyskują nowego napastnika, ale w kadrze mają już dwie przyzwoite „9-tki”. Mamy wrażenie, że to bardziej ruch, aby zrobić cokolwiek, żeby mieć argumenty w walce o utrzymanie niż realne wzmocnienie. Nie kwestionujemy przy tym jakości Danny’ego Ingsa. Po prostu obecna kadra West Hamu nie potrzebuje kolejnego napastnika.
Z tego też powodu Danny Ings może trafić z deszczu pod rynnę.
Odkąd zespół objął Unai Emery 30-latek tylko raz wyszedł w podstawowej jedenastce na mecz Premier League. Hiszpański szkoleniowiec gra ustawieniem z dwójką napastników, ale rolę jednego pełni nominalny skrzydłowy Leon Bailey, więc tak naprawdę jest miejsce dla jednej „9-tki”. Na London Stadium Ings będzie musiał toczyć walkę o skład z dwoma silnymi rywalami, więc – jeśli Moyes nie zmieni ustawienia, bo dotychczas stosuje system z jednym napastnikiem – Anglik też może mieć problemy z grą w podstawowym składzie. Jego atutem jest fakt, że regularnie strzela bramki. Z Southampton odchodził po sezonie, w którym zdobył 22 gole. Na Villa Park było znacznie gorzej, ale całościowo utrzymywał dobrą średnią bramek w przeliczeniu na rozegrane minuty (0,33/90 min w poprzednim sezonie i 0,66/90 min w obecnym). Jeśli West Ham zapląta się w walkę o utrzymanie, a ciśnienie na wynik z każdą kolejną kolejką będzie wzrastać posiadanie napastnika, który po prostu wpakuje piłkę do bramki.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej