Warta grała na remis. Nie było warto…

Warta Poznań i Wisła Płock to kluby, które rozczarowująco zainaugurowały swoje występy w Betclic 1 Lidze. Jeden z nich rozpoczął rozgrywki od wysokiej porażki z Bruk-Betem Termalica, drugi zremisował z beniaminkiem, Kotwicą Kołobrzeg. Po takich rezultatach przyszedł czas na zmierzenie się ze sobą nawzajem i sprawdzenie, kto po drugiej kolejce będzie w lepszych nastrojach. Faworytem starcia była Wisła, której kadra wydaje się być jedną z najmocniejszych w stawce. Zespół prowadzony przez Mariusza Misiurę powinien walczyć o awans do Ekstraklasy, ale problemem może być krótki czas pracy trenera, który objął drużynę dopiero w czerwcu. Na razie gra Wisły pokazuje, że jeszcze dużo rozwiązań trzeba wdrożyć, by wykorzystać pełnię potencjału płocczan.

Mecz ze wskazaniem na Wisłę, ale z golem Warty

Pierwsze minuty spotkania przebiegły pod dyktando gości, którzy zamierzali wykorzystać teoretyczną przewagę potencjału i otworzyć wynik meczu. To Wisła atakowała, długimi fragmentami przebywała na połowie rywali i pokazywała duży spokój w rozegraniu piłki. Trudno jednak było o poczucie, że Nafciarze dawali z siebie absolutne 100 procent. Ich działania ofensywne były niemrawe i nie przynosiły żadnych groźnych sytuacji.

REKLAMA

Zupełnie inaczej grała Warta Poznań. Zawodnicy gospodarzy ustawiali się głęboko, zachowując dyscyplinę, umiejętnie przesuwając się za piłką i agresywnie ją odbierając. W drużynie, która swoje mecze rozgrywa w Grodzisku Wielkopolskim brakowało lidera porównywalnego do Daniego Pacheco po drugiej stronie boiska. Wśród podopiecznych Piotra Jacka nie było piłkarza, który mógłby na dłużej utrzymać się przy piłce, rozpocząć akcję czy umiejętnie przenieść ciężar gry. Był za to Jakub Kiełb, który przyczynił się do zdobycia pierwszej bramki meczu, a zarazem pierwszego gola swojej drużyny w obecnym sezonie. 31-latek popisał się dobrym dośrodkowaniem na bliższy słupek z rzutu rożnego, które wykończył Wiktor Pleśnierowicz. Strzał mógł zostać zatrzymany, ale ostatecznie bramkarz Wisły, Maciej Gostomski, tylko dotknął piłkę niewystarczająco zmieniając tor jej lotu.

Źródło: Betclic 1 Liga (@_1liga_) / X

Wisła popełniła te same błędy, co tydzień wcześniej

Po pierwszej połowie starcia można było dostrzec wyraźne analogie między trwającym meczem, a rywalizacją Wisły z Kotwicą z pierwszej kolejki ligowej. W obu tych meczach, pomimo niskiego posiadania piłki, to przeciwnicy Nafciarzy obejmowali prowadzenie. W obu przypadkach ofensywa Wisły była także nieskuteczna, a jej ofensywni piłkarze nie reagowali na zachowania przeciwnika. Przykładowo, podejmowali oni decyzję o schodzeniu do środka, nie zważając na wąskie ustawienie obrońców. W związku z takim nierozważnym zagęszczaniu pola gry trudno było oczekiwać, że z klepania piłki wreszcie wyniknie groźna akcja, nie mówiąc już o golu wyrównującym.

Tydzień temu przeciwko piłkarzom z Kołobrzegu to druga połowa przyniosła poprawę gry jednokrotnych zwycięzców Pucharu Polski. W niej udało się wyrównać, a sama gra sprawiała wrażenie znacznie bardziej przekonującej. Teraz też było podobnie, a ekipa z Płocka stała się bardziej nieprzewidywalna. Zaczęła częściej atakować skrzydłami i dośrodkowywać. Jedna z takich wrzutek została zablokowana, co paradoksalnie mogło opłacić się atakującym. Po rykoszecie piłka zaczęła bowiem zmierzać w światło bramki i tylko czujność Jędrzeja Grobelnego uchroniła Wartę od utraty prowadzenia.

Wysiłki szybko się opłaciły

W kolejnych minutach kolejni piłkarze Warty mieli swoje szanse na wpisanie się do protokołu meczowego. Jedną z nich wykorzystał Jorge Jimenez Rodriguez, który w 54. minucie świetnie zachował się, wykańczając podanie od Bojana Nasticia. To Bośniak z lewej strony boiska zauważył ruch swojego kolegi i posłał mu piłkę z niezwykłą dokładnością. Jeszcze lepiej zachował się sam strzelec, idealnie dokładając nogę w relatywnie trudnej sytuacji. Nie potrzeba było siły, lecz precyzji i jakości, których nie zabrakło Hiszpanowi. Wszedł on na boisko na drugą odsłonę meczu i szybko udowodnił, że warto było postawić właśnie na niego.

Źródło: TVP SPORT (@sport_tvppl) / X

Po udanym wznowieniu gry po przerwie, szybko było jeszcze lepiej. Zaledwie 12 minut po golu na 1:1, Wisła wysunęła się na prowadzenie. Umożliwiło to zachowanie Dominika Kuna, który będąc w polu karnym, na wprost bramki, uderzał „na raty”. Za pierwszym razem został bowiem zablokowany, co umożliwiła ofiarna interwencja rywala. Ponowienie okazało się jednak skuteczne. Bierność Warty, która zdawała się dążyć jedynie do utrzymania prowadzenia, a później pozostania przy remisie, została więc szybko skarcona.

Źródło: TVP SPORT (@sport_tvppl) / X

Warta obudziła się, dopiero gdy przegrywała

Kiedy podopieczni Piotra Jacka wrócili do kreowania akcji podbramkowych, było już zbyt późno na odrobienie strat. Defensywa Wisły była zbyt szczelna, by stan spotkania mógł ulec jeszcze jakiejś zmianie. To przyjezdni wygrali więc sobotni mecz, a Warta Poznań drugi ligowy mecz zakończyła drugą porażką. Porażką poniesioną na własne życzenie, skoro związaną z uśpieniem i naiwnym liczeniem na utrzymanie skromnej zaliczki do końca meczu. Skorzystała z tego Wisła, która ma na swoim koncie już 4 oczka i przyzwoite wejście w sezon. Nie zmienia to jednak faktu, że dotychczasowe występy piłkarzy z województwa mazowieckiego pozostawiają spory niedosyt i poczucie, że mogą oni prezentować się jeszcze lepiej. Najważniejsze są jednak korzystne wyniki, które pokazują, że Nafciarze są na dobrej drodze do dalszego rozwoju i zaadaptowania się do stylu Mariusza Misiury.

Warta Poznań 1:2 Wisła Płock (Wiktor Pleśnierowicz 22′ – Jorge Jimenez Rodriguez 54′, Dominik Kun 66′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,639FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ