Warszawa kocha zwycięzców! Legia z ważną wygraną przy Łazienkowskiej

Legia Warszawa po upokorzeniu w Poznaniu znajdowała się na 5. miejscu w tabeli, z 6 punktami straty do czołowej trójki. W europejskich pucharach Wojskowi zachwycają, bowiem w tabeli Ligi Konferencji zajmują pozycję wicelidera. Inaczej to wygląda na polskim podwórku – w stolicy nikogo 5. pozycja nie zadowala. Podopiecznych Gonçalo Feio czekało niemałe wyzwanie. Cracovia bowiem przed tym meczem była najlepszą drużyną Ekstraklasy na wyjazdach. W 7 spotkaniach rozgrywanych poza stolicą Małopolski Pasy uległy tylko raz. Podopieczni Dawida Kroczka to również najbardziej bramkostrzelny zespół ligi (33 gole w 15 meczach). To dawało im 4. miejsce w tabeli, depcząc po piętach trzeciemu Rakowowi.

Legia szybko się pozbierała po bęckach od Lecha

Stołeczna ekipa rozpoczęła to spotkanie intensywnie. W przeciągu pierwszych minut zdołali oddać 2 strzały i sprawdzić czujność Henricha Ravaša, co konkretnie zrobił Rafał Augustyniak. Choć warszawiacy jako pierwsi przejęli inicjatywę, to Cracovia również miała swoją okazję. W 6. minucie Gabriel Kobylak musiał się nieco natrudzić po główce Patryka Sokołowskiego. Obydwa zespoły wyszły na siebie z ofensywnym nastawieniem, bez wyczekiwania na działania rywala. Nie zapowiadało się na bezbramkowy remis – w 15. minucie było pewne, że w taki sposób ten mecz się nie zakończy. Wtedy to Andreas Skovgaard zablokował ręką strzał Bartosza Kapustki w polu karny. Jedenastkę egzekwował sam Kapustka i zrobił to świetnie – bramkarz nie miał szans na obronę. Pomocnik Legii jednak wstrzymał się od celebracji, bowiem Cracovia to jego macierzysty klub.

REKLAMA

Piłkarzom Cracovii nie siadła psychika po straconym golu. Przeciwnie, dobrze zareagowali na jego stratę, starając się jak najszybciej doprowadzić do wyrównania. Pasy miały dobry moment na murawie Stadionu Wojska Polskiego. Ale co z tych starań wyniknęło? Nic korzystnego. Legia nie potrzebowała dużo czasu, żeby podwoić swoje prowadzenie. W 26. minucie Rúben Vinagre precyzyjnie wrzucił piłkę, a Marc Gual umieścił ją w siatce głową. Starania to jedno, a efekty i skuteczność to już zupełnie co innego.

Starania i ciężary Cracovii

W pierwszej połowie to było dość przewrotne widowisko. Kiedy to na boisku dominowała Cracovia, gola na 2:0 strzeliła Legia. Wojskowi nie przestawali napierać, podczas gdy Pasy wyglądały na wyraźnie stłamszone. Jednak to jest futbol – wystarczy jeden moment, jedna akcja, by wszystko zmieniło się jak w kalejdoskopie. W 34. minucie z narożnika boiska piłkę wrzucił Ajdin Hasić, a ją w powietrzu odnalazł Benjamin Källman. Fin skierował ją do siatki, strzelając dla Cracovii gola kontaktowego i 11. bramkę w tym sezonie na indywidualne konto. Podopiecznym Dawida Kroczka strzelony gol dodał wiatru w żagle, jednakże Legia wyglądała na podrażnioną stratą gola. Na odpowiedź warszawiaków nie trzeba było długo czekać – ledwie 5 minut po trafieniu reprezentanta Finlandii Paweł Wszołek zgrał piłkę w pole karne. Tam czekał na nią Wojciech Urbański – 19-latek, w podobny sposób, jak Gual, pokonał bramkarza.

Pierwszy kwadrans drugiej połowy potoczył się pod dyktando Legii. Niekiedy Cracovia przebijała się pod bramkę CWKS-u i starała się grać atakiem pozycyjnym, co wychodziło jej miernie. Pasy miały okazję ponownie strzelić, by złapać kontakt, lecz w 55. minucie na linii przytomnie interweniował Augustyniak. Legia zdecydowanie przeważała i większość czasu utrzymywała się z futbolówką na połowie przeciwnika. Przyjezdni z Małopolski po prostu nie mieli wystarczająco mocnych argumentów, by zmienić wynik na swoją korzyść. W 64. minucie Cracovia rozegrała całkiem niezłą kontrę, Hasić podał do Källmana. Fin miał tylko zadanie i nie wykonał go najlepiej – uderzył wprost w Kobylaka.

Legia dowozi 3 punkty!

Może i Legia do 70. minuty nie miała wielu klarownych i stuprocentowych okazji bramkowych, jednakże miała jedną, kluczową rzecz – spokój. To dzięki niemu Legia kontrolowała przebieg konfrontacji, nie wypuszczała prowadzenia z rąk i wytrącała wszelkie argumenty z rąk Pasów. Wojskowi byli w stanie nawet oddać inicjatywę z premedytacją oraz brakiem niepokoju o wynik. Pozostawało tylko pytanie, czy ta pewność siebie przemieni się w nonszalancję, za którą Cracovia skarci rywala? Odpowiedź przyszła w 79. minucie. Davíð Kristján Ólafsson wycofał piłkę do Mikkela Maigaarda i krakowianie ponownie złapali kontakt. Niefrasobliwie w polu karnym zachowali się piłkarze Legii, którzy pozwolili Cracovii na strzelenie tego gola.

Pasy złapały rytm, nabrały sił w końcówce, by ruszyć w pogoń za wynikiem. To się im jednak nie udało i ostatecznie wrócą do stolicy Małopolski z niczym. Legia, choć kontrolowała większość meczu, to wcale nie była to dla niej łatwa przeprawa. Obroniła się przede wszystkim efektywną pierwszą połową, a także pewnością co do swoich umiejętności. W porę zeszli na ziemię, gdy ta pewność powoli zaczęła zmieniać się w brawurę. Cracovia walczyła dzielnie, lecz na Legię to nie wystarczyło. Choć w tabeli nic nie uległo zmianie, jeśli chodzi o miejsca, to jednak Wojskowi znacząco skrócili dystans do czołowej trójki.

Legia Warszawa – Cracovia 3:2 (Kapustka 17′, Gual 26′, Urbański 43′ – Källman 34′, Maigaard 79′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,720FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ