Znicz Pruszków po niedawnym pokonaniu Wisły Kraków z pewnością mógł podchodzić do meczu z Arką Gdynia bez strachu. Arka była jednak jeszcze trudniejszym rywalem i wygrała 1:0. Nie oznacza to jednak, że w naszych wnioskach nie dostrzegamy mankamentów i problemów, które mogły pokrzyżować plany przyjezdnych. O nich, a także innych aspektach meczu piszę w pomeczowych wnioskach, które są podsumowaniem tego pierwszoligowego starcia.
1. Oliveira pokazał swoją jakość
To on otworzył wynik meczu, strzelając gola po indywidualnej akcji. W niej, a także w kilku innych sytuacjach był w stanie okiwać przeciwników, wyprzedzić ich w pojedynkach biegowych i zagrozić bramce. João Oliveira, bo o nim mowa, może być bardzo zadowolony ze swojego występu przeciwko Zniczowi. Może nie zagrał wybitnie, ale zrobił to, co do niego należało. Kilka razy świetnie się pokazał, co przyniosło także korzyść bramkową. Wiadomo, że zabłyśnięcie na tle defensorów Znicza to nie żaden dowód prawdziwej wirtuozerii. Arka potrzebuje jednak swojego lewego skrzydłowego właśnie w takich starciach. Skoro czasami do ominięcia obrońców wystarcza mu tylko szybki bieg, to czemu miałby z tego nie korzystać? Dzięki temu mógł nawet ustrzelić dublet. Skończyło się tylko na jednym trafieniu, gdyż przy drugim z jego groźnych strzałów wspaniale interweniował bramkarz Znicza, Piotr Misztal.
Na prowadzeniu @ArkaGdyniaSA 😎 #ZNIARK 0:1
— Betclic 1 Liga (@_1liga_) February 22, 2025
👉 Oglądaj wszystkie mecze na https://t.co/h0mGO3VcHt, w aplikacji mobilnej lub Smart TV 📺 pic.twitter.com/84zwXOiI28
2. Zatrzymanie Majewskiego nie jest łatwe
Największą gwiazdą Znicza Pruszków jest Radosław Majewski. 38-latek jest prawdziwą żywą legendą klubu z województwa mazowieckiego, a swoją przydatność dla drużyny udowadnia niemal w każdym meczu. Dzisiaj Arka ewidentnie nie chciała dać mu się rozkręcić, a jej obrońcy nie dawali mu nawet odrobiny swobody. Generalnie działało to bardzo dobrze, gdyż Majewski nigdy nie mógł spokojnie przyjąć piłki i utrzymać ją przez dłuższą chwilę. Zawsze ktoś próbował mu ją odebrać lub nawet bezpardonowo faulował byłego gracza Nottingham, byle tylko go zatrzymać.
Mimo wszystko Majewski wytrwale poruszał się między liniami i szukał wolnych stref. Jedna z takich prób mogłaby skończyć się asystą drugiego stopnia w jego wykonaniu, ale gol dla Znicza nie został uznany po analizie VAR. Majewski był także groźny przy stałych fragmentach gry. To on wykonywał rzuty wolne i rożne swojej ekipy, a ich dokładność mogła imponować. Brakowało jednak dobrego wykończenia. Raz było blisko, ale Damian Węglarz obronił strzał głową pruszkowian. Inne celne dośrodkowania Majewskiego nie zostały nawet zamienione na groźne uderzenia, a jego kolegom brakowało jakości, dzięki której mogliby wpisać się na listę strzelców.
3. Arka miała swoje problemy
Dla gości oczywiście najważniejsze jest to, że ten mecz zakończył się ich zwycięstwem. Sposób, w jaki zostało ono odniesione, nie jest jednak wymarzony i kosztował Żółto-Niebieskich dużo nerwów i sił. Przede wszystkim, Arka nie potrafiła zwiększyć swojej przewagi bramkowej do dwóch trafień różnicy. To dałoby względny spokój o końcowy rezultat i osłabiłoby morale bojowo nastawionych piłkarzy Znicza. Tego nie udało się zrobić, a do końca meczu panował wynik 1:0, przy którym gospodarze wciąż mogli wierzyć w wyrównanie. Kolejnym problemem Arki był też brak pewności w defensywie, w której zdecydowanie zbyt dużo było nieprzepisowej gry i zbędnych spięć. Właśnie z tego powodu niepotrzebne żółte kartki obejrzeli Dawid Gojny i Marc Navarro. Tak naprawdę upomnień dla Arkowców mogło być nawet więcej, ale sędziujący mecz Paweł Malec dość niechętnie karał piłkarzy.
4. Arka zatęskni za Grzegorczykiem?
Mecz, w którym Arka pozwoliła swoim rywalom na oddanie 13 strzałów i przewagę w posiadaniu piłki nie może być uznany za wspaniały występ wicelidera Betclic 1 Ligi. Kibice gdynian mogli mieć obawy o końcowy wynik starcia, ale ostatecznie okazał się on dla nich pomyślny. Z tyłu głowy trzeba mieć jednak świadomość, że Arka w takiej dyspozycji może i jest w stanie wygrać ze Zniczem, ale raczej nie ma czego szukać w rywalizacji ze ścisłą pierwszoligową czołówką. Patrząc na ostatnie mecze Arki – remis z Polonią i niepewną wygraną ze Zniczem – można powiedzieć, że przed zespołem Dawida Szwargi jeszcze dużo pracy. Na razie na pewno nie jest to potęga, której miałaby bać się cała 1. liga. Wciąż widać pewne deficyty, które pojawiły się w grze Arki wraz z odejściem najlepszego strzelca, Kamila Czubaka, a także tymczasowego trenera, Tomasza Grzegorczyka.
Jeśli Arka nie poprawi swojej gry, to w Gdyni szybko mogą zatęsknić za tymi dwoma panami. Jest to o tyle ciekawe, że przecież z jednym z nich – z Grzegorczykiem – pożegnali się na własne życzenie, gdyż nie przekonał on do siebie zarządu pomimo świetnych wyników z poprzedniej rundy. Teraz pracuje on już w Pogoni Szczecin, a Arka Dawida Szwargi wygląda mniej przekonująco od tej za jego kadencji. Niby zdobyła 4 punkty w 2 pierwszych oficjalnych meczach, ale zdobyła w nich tylko jedną bramkę i nie była przekonująca. To jednak dopiero pierwsze tygodnie pracy byłego szkoleniowca Rakowa w Gdyni, więc pewnie potrzeba mu czasu, by wszczepić zawodnikom swój pomysł na grę.