W ostatnich 10 meczach odnieśli tylko jedno zwycięstwo. W tym czasie zdobyli jedynie siedem punktów. Co prawda, są na piętnastym miejscu, jednak nad strefą spadkową mają zaledwie sześć punktów przewagi. Mimo że po 14 kolejkach zdobyli tylko 13 „oczek”, niewiele mówi się o nich w kontekście walki o utrzymanie. Niemniej jednak, na ten moment Nottingham Forest to jeden z nieoczywistych kandydatów, który powinien zacząć oglądać się za siebie. Podopieczni Steve’a Coopera w ostatnim czasie mocno wyhamowali, przez co na City Ground nie mogą spać spokojnie.
Teoretycznie trudny start sezonu
Obecne sytuacja w tabeli Nottingham nie może dziwić. Przed sezonem przez wielu ekspertów Forest byli typowani jako jeden z kandydatów do spadku. Latem z klubu odeszło wielu zawodników, którzy w minionej kampanii odgrywali ważne role (Keylor Navas, Brennan Johnson, Renan Lodi czy Remo Freuler). Mimo to, przed startem sezonu kadra Forest nie została należycie uzupełniona. Z 13 nowo pozyskanych graczy tylko Ola Aina i Anthony Elanga przyszli jeszcze w lipcu. Kolejny – Matt Turner – tuż przed samym startem sezonu. Cała reszta została kupiona dopiero w ostatnich dniach okienka.
W takiej sytuacji można było się spodziewać tego, że sam początek sezonu nie będzie łatwy dla Steve’a Coopera. Praktycznie żaden z nowych zawodników nie przepracował z zespołem okresu przygotowawczego. Do tego wielu z nich przychodziło z innych lig, więc potrzebowało pewnego czasu na aklimatyzację i przystosowanie się do wymagań Premier League. Mimo to, sam początek był w wykonaniu Nottingham całkiem udany. W pierwszych czterech meczach zdobyli sześć punktów. I to mimo że na papierze mieli dość ciężkich rywali (Arsenal, Sheffield, Manchester United i Chelsea). Teoretycznie więc po kolejnych transferach powinno być tylko lepiej.
Niemniej jednak, po wrześniowej przerwie reprezentacyjnej piłkarze Coopera punktują znacznie gorzej. W ostatnich 10 spotkaniach zdobyli tylko siedem punktów, odnosząc mniej zwycięstw niż w pierwszych czterech. W tym czasie Forest nie potrafili pokonać na własnym stadionie m.in. Burnley oraz Luton. Na ten moment przewaga nad strefą spadkową jest w miarę bezpieczna, jednak wynika to głównie ze słabej konkurencji. Nottingham dotychczas punktuje ze średnią 0,93 punktu na mecz. Gdyby utrzymali takie tempo, to na koniec sezonu mieliby 35 punktów, co zazwyczaj jest granicą utrzymania. Biorąc pod uwagę, że zespoły za plecami Forest wyglądają coraz lepiej (Bournemouth, Everton czy Luton), wcale nie jest powiedziane, że taki dorobek zapewni utrzymanie.
Nottingham nie ma ostatnio szczęścia
Oczywiście jesteśmy jeszcze na dość wczesnym etapie sezonu i ciężko już teraz wyrokować, kto zamiesza się w walkę o utrzymanie. Na korzyść Steve’a Coopera przemawia to, że jego zespołowi w ostatnich meczach często po prostu brakowało szczęścia. Tak naprawdę wszystkie trzy ostatnie mecze mogły potoczyć się różnie, jednak ostatecznie nie zdobyli oni w nich żadnego punktu. Przeciwko West Hamowi bramkę na 2:3 stracili w 86. minucie. Z Brightonem do końca gonili wynik i byli bardzo blisko wyrównania. Według portalu Understat zanotowali nawet znacznie wyższy współczynnik xG (goli oczekiwanych) niż ich rywale (2,23 – 1,22). Z kolei sobotnie spotkanie z Evertonem było wyrównane i mogło przechylić się w każdą ze stron (0,67 – 0,62 xG na korzyść Nottingham).
Według modelu xG (goli oczekiwanych) ekipa Coopera w ostatnich 10 meczach „powinna” zdobyć pięć punktów więcej niż w rzeczywistości. W całym sezonie Forest „zasłużyło” na około 3-4 punkty więcej. W tabeli bazującej na punktach oczekiwanych zajmowaliby 13. miejsce (po odjęciu punktów Evertonowi), czyli o trzy pozycje wyżej niż w tej rzeczywistej. Niemniej jednak przewaga nad strefą spadkową byłaby mniejsza (około 5 punktów). Pokazuje to, że drużyny będące obecnie za plecami Nottingham w dłuższej perspektywie powinny po prostu zacząć lepiej punktować.
Defensywny styl gry
W teorii więc do Steve’a Coopera nie można mieć wielu zarzutów. Nottingham ma bezpieczną przewagę nad strefą spadkową. Statystyki wskazują nawet, że zasłużyli na więcej punktów, niż mają w rzeczywistości. A trudno też wymagać od Forest czegoś więcej niż utrzymanie. Przecież w poprzednich rozgrywkach niemal do samego końca walczyli o pozostanie w elicie, a obecna kadra pod względem jakości nie jest dużo lepsza niż ta z zeszłej kampanii. Ponadto większość zawodników przyszła do klubu dopiero po rozpoczęciu sezonu, więc Cooper powinien dostać czas, aby poukładać drużynę. W końcu w okresie przygotowawczym trener pracował z niewiele ponad połową zawodników z obecnej kadry.
Aczkolwiek trudno nie odnieść wrażenia, że Steve Cooper nie do końca wykorzystuje potencjał ofensywny, który drzemie w tym zespole. Forest ma z przodu do dyspozycji m.in. Morgana Gibbsa-White’a, Anthony’ego Elangę, Nicolasa Domingueza czy Calluma Hudsona-Odoia. Każdy z nich pokazał już w Premier League, że potrafi zrobić przewagę czy to dryblingiem, czy niekonwencjonalnym podaniem. Mimo to Steve Cooper stawia na bardzo zachowawczy styl gry. W ostatnim meczu z Evertonem w podstawowym składzie wyszła jedynie dwójka z wyżej wymienionych piłkarzy — Gibbs-White i Elanga. W środku pomocy trener postawił na trójkę zawodników o bardziej defensywnej charakterystyce.
Ukryty potencjał Nottingham
Taki sposób gry ma odzwierciedlenie w statystykach. Nottingham ma trzecie najniższe średnie posiadanie piłki (za Luton i Sheffield) oraz najniższy wskaźnik Field Tilt (procentowy stosunek kontaktów w ostatniej tercji boiska do rywala). Ponadto linia defensywy Forest ustawia się średnio najniżej w całej lidze. Zespół Coopera strzelił jak dotąd tylko 16 goli, więcej jedynie od pięciu zespołów. Nottingham ma ponadto trzeci najniższy wskaźnik xG, oddało piątą najmniejszą liczbę strzałów oraz czwartą najniższą uderzeń w światło bramki oraz tych z pola karnego. We wszystkich tych statystykach Forest jest lepsze jedynie od trójki beniaminków. A umówmy się, że potencjał w ofensywie ma nieporównywalnie większy.
Co prawda, usprawiedliwieniem Nottingham może być nieobecność w wielu meczach Taiwo Awoniyego, na którym opiera się większość ataków Nottingham. Nigeryjczyk w tym sezonie rozegrał tylko 672 minuty, jednak miał udział przy sześciu golach (4 bramki i 2 asysty). W meczach, które Awoniyi rozpoczynał od pierwszej minuty, Forest notuje średnią 1,38 punktu na mecz. Bez niego w wyjściowej jedenastce współczynnik ten spada do 0,33. Jak na razie ani Chris Wood, ani Divock Origi nie są w stanie go zastąpić, przez co Forest sporo traci na nieobecności swojego najlepszego strzelca. Aczkolwiek, pozostali ofensywni zawodnicy pokazali już, że można na nich liczyć. Potrzebują tylko oni większego wsparcia od pozostałych zawodników, aby w pełni wykorzystać ich umiejętności. Przestawienie wajchy bardziej w stronę ofensywy może okazać się receptą na rozwiązanie tych problemów.