Przed Mistrzostwami Europy w Niemczech takiego scenariusza nie zakładał nikt. Cztery zespoły z 4 punktami po trzech kolejkach? Sytuacja, która zapisze się na dobre w historii Euro. Dla Ukrainy nie będzie to jednak chlubne wspomnienie. To właśnie drużyna prowadzona przez Serhiya Rebrova jako jedyna z Grupy E musi pożegnać się z turniejem. Z kolei bezbramkowy remis wystarczył Belgom na awans z drugiej lokaty.
Belgowie z problemami, Ukraina niedojrzała w ataku
W drugiej kolejce fazy grupowej Belgia zaprezentowała jeden z najlepszych występów spośród wszystkich drużyn na Euro 2024. Rumunia nie miała praktycznie żadnych argumentów, a grę Belgów oglądało się przyjemnością. Dziś Czerwone Diabły stanęły na przeciwko najsilniejszego na papierze rywala – Ukrainy. Podopieczni Domenico Tedesco byli oczywistym faworytem tego starcia, natomiast jak to często w piłce bywa – boisko weryfikuje tego typu kwestie.
Na początku Kevin De Bruyne i spółka wyglądali dosyć pewnie i obraz ich gry był zbliżony do tego z Rumunią. Dominowali w posiadaniu, potrafili szybko odebrać futbolówkę, szukali różnych rozwiązań na przejście obrony rywali. Jednakże wraz z upływem czasu grająca dziś z trójką obrońców Ukraina zaczęła poważnie dokuczać Belgom. Żółto-niebiescy co i raz wychodzili z groźnymi kontrami, na których końcu czekało dwóch rosłych napastników – Artem Dovbyk i Roman Yaremchuk. Nasi wschodni sąsiedzi potrafili stworzyć sobie wiele ciekawych sytuacji, natomiast znów kulało w ich przypadku wykończenie. Momentami można było przecierać ze zdumienia oczy na widok tego, w jaki sposób piłkarze pokroju Dovbyka – króla strzelców LaLiga w minionym sezonie – marnowali dogodne okazje.
Z kolei gracze z kraju strefy Beneluksu wyglądali tak, jakby nie zależało im na wygraniu tego meczu. Przekonani o korzystności rezultatu w postaci remisu, nie forsowali tempa i często dokonywali bezpiecznych wyborów w budowaniu akcji, aniżeli zagrań na większym ryzyku które mogłyby doprowadzić do sytuacji bramkowej.
Miał być mecz o pełną pulę, wyszedł mecz do „odpulenia”
W drugiej odsłonie rywalizacji tak na dobrą sprawę niewiele się zmieniło. Belgowie grali falami – przez dłuższy okres bezpiecznie, od czasu do czasu ruszając z szarżami, które rzadko kiedy kończyły się uderzeniami. Ukraińcy znajdowali lepsze szanse, natomiast tam koncertowo marnowali je ofensywni piłkarze.
Złośliwi (w tym ja) powiedzą, że Domenico Tedesco zabrakło „cojones”. Czemu tak przebojowy piłkarz jak Johan Bakayoko nie miał w ostatnich dwóch meczach praktycznie żadnej okazji powąchać murawy i wszedł dopiero na ostatnie kilkanaście minut spotkania z Ukrainą? Dlaczego piekielnie utalentowany Maxim De Cuyper nie dostawał minut, mimo że na zgrupowaniu przed turniejem prezentował się świetnie, a zamiast niego wchodził grający w Al-Shabab Carrasco? Przy narracji, w której Tedesco miał odważnie stawiać na młodych i odmładzać kadrę, te decyzje były mocno niezrozumiałe. Natomiast fakty są takie, że wyrachowanie i kunktatorstwo selekcjonera Belgów spełniło zadanie minimum w postaci awansu do fazy pucharowej.
Waleczni Ukraińcy mogą mówić o sporym pechu. Odpaść z grupy z 4 punktami z ostatniego miejsca? Niebywałe, a jednak. Oj będzie siedzieć w głowach podopiecznych Rebrova ta wysoka porażka z Rumunią na otwarcie turnieju, gdyż to te gole miały największy wpływ na ostateczny zawód Żółto-niebieskich podczas Euro 2024.