Na chwilę obecną Zagłębie gra w kratkę – w ostatnich 5 kolejkach Miedziowi zwycięstwa przeplatali porażkami. Jednak to, co jest atutem lubinian, to własny stadion. A tam nie przegrali oni od 14 kwietnia 2023 roku, kiedy to mierzyli się z Górnikiem Zabrze. W 9. kolejce podopiecznym Waldemara Fornalika przyszło zmierzyć się z Wartą Poznań. Faworytem wydawali się lubinianie – oprócz przewagi w postaci własnego terenu przed tym starciem mieli 4 punkty przewagi nad Wartą. Ponadto Zagłębie zajmowało 6. miejsce, zaś Warta – 12. Poznaniacy jak dotąd wygrali tylko 2 mecze i liczyli, że wrócą z Dolnego Śląska z tarczą, jednak to zadanie nie zanosiło się na łatwe.
Czas przeznaczony na oglądanie tego meczu można było spożytkować lepiej…
Lepiej w mecz weszli podopieczni Dawida Szulczka. W pierwszych minutach tej konfrontacji Warciarze rozgościli się na połowie rywala. Grali spokojnie, bez niepotrzebnych nerwów i pośpiechu. Po około 10 minutach gry Miedziowi zdołali wyjść poza swoją połowę i ruszyć na bramkę Jędrzeja Grobelnego – żadnych korzyści to jednak im nie przyniosło. Jeśli ktoś nie zdążył na pierwszy gwizdek, to niewiele stracił – intensywność gry w pierwszych 20 minutach była niewielka, pod bramkami czy to gospodarzy, czy gości działo się mało. Czas płynął, raz atakowali Miedziowi, raz Warciarze. A zagrożenie dla bramkarza rywala? Brak. Gra obu zespołów była bardzo czytelna i zbyt zachowawcza. To sprawiało, że tego meczu, a przynajmniej tej pierwszej części nie dało się oglądać z przyjemnością.
3 strzały Zagłębia – 2 niecelne, 1 zablokowany. Warta – 0 strzałów. To idealnie podsumowuje przebieg pierwszej połowy. Tu nie działo się zupełnie nic, nie było czego opisywać. Brakowało tak naprawdę wszystkiego – polotu, kreatywności, wykończenia. Druga połowa nie zapowiadała się więc dobrze, pozostało tylko liczyć na jakieś ożywienie w Lubinie.
Chwila ożywienia, gol i znowu mniej ciekawie
Pierwszy celny strzał w tym spotkaniu padł po… 50 minutach gry. Na silny strzał z daleka zdecydował się Stefan Savić. Uderzenie to obronił Sokratis Dioudis, a piłkę dobijał Dario Vizinger. Zrobił to jednak bardzo pokracznie i nieudolnie i piłka poleciała daleko od bramki. Vizinger znajdował się jednak na pozycji spalonej.
To spotkanie zaczęło robić się coraz ciekawsze. W 55. minucie piłkę od Serhija Bułecy otrzymał Tomasz Makowski. Postanowił nie zbliżać się do bramki Warty i huknął z ok. 30 metrów. Dzięki temu pięknemu uderzeniu ekipa z Dolnego Śląska wyszła na prowadzenie. W tym meczu wreszcie zaczęło się coś dziać.
Przyjezdni z Wielkopolski zmuszeni byli do odrabiania strat. Warciarzom jednak to za bardzo nie wychodziło. Grali w ataku pozycyjnym, czekając na błąd rywala. Z ich próbami defensywa Zagłębia sobie radziła i nie dopuszczała do utraty prowadzenia. Miedziowi natomiast nie kwapili się z dalszym forsowaniem bramki Warty, jakby jednobramkowe prowadzenie ich zadowalało. Nie oznaczało to jednak, że w ogóle nie próbowali atakować. W 78. minucie Makowski oddał groźny strzał z rzutu wolnego, lecz Grobelny stanął na wysokości zadania. Na sam koniec meczu drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną obejrzał Mateusz Grzybek i lubinianie musieli dokończyć ten mecz w dziesiątkę.
Mecz ostatecznie zakończył się jednobramkowym zwycięstwem Zagłębia po ładnym strzale z dystansu Makowskiego. To nie będzie mecz wspominany przez kibiców na długo. Na murawie stadionu w Lubinie działo się bardzo mało, a przez pierwsze 3 kwadranse – w zasadzie nic. Miedziowi potwierdzili jedynie, że na własnym terenie czują się doskonale i przedłużyli passę meczów u siebie bez porażki do 7.