Po fatalnej skuteczności w pierwszym meczu PSG miało coś do udowodnienia na Anfield. Liverpool chciał zagrać to spotkanie na swoich zasadach, ale szybko stracona bramka pokrzyżowała im szyki. Goście mogli nastawić się na kontry i bronić nisko, a sprzyjała temu fenomenalna forma ich golkipera. Co sprawiło, że kroczący od zwycięstwa do zwycięstwa The Reds mieli dziś aż tyle problemów?
Donnarumma zagrał najlepszy mecz w karierze?
W teorii włoski golkiper nie miał wcale ogromnej ilości obronionych strzałów. Mimo wszystko za każdym razem gdy musiał, stawał na wysokości zadania. Genialna gra na przedpolu, dobre interwencje przy wrzutkach z bocznych sektorów boiska i duża inteligencja w grze nogami. Gigio miał dziś wszystko, czego potrzebuje bramkarz światowej klasy. Wiele razy zawodził w kluczowych momentach, ale dziś wreszcie stanął na wysokości zadania. Dodatkowo obronił dwa karne w serii jedenastek. Czapki z głów!
Salah był cieniem samego siebie
To nie był ten Mohamed Salah, którym zachwyca się cała piłkarska Europa. Dziś nie dawał takiego błysku, nie robił ogromnej różnicy. Brakowało wygranych pojedynków 1 na 1, brakowało groźnych strzałów. Fani The Reds mogli czuć się zawiedzeni, bo w najważniejszym do tej pory meczu tego sezonu ich egipska gwiazda nieco przygasła. Oczywiście, nie był to jedyny problem gospodarzy, ale w takiej grze był on potrzebny jak nigdy.
PSG znów nie grzeszyło skutecznością
Powiedzmy sobie wprost. Gdyby Francuzi wykorzystali chociaż jedną z czterech dogodnych sytuacji, które w absurdalny sposób psuli, Live obeszłoby się smakiem już w podstawowym czasie gry. Mylił się Dembele, mylił się zmieniony w drugiej połowie Barcola. Kolejny raz mistrzowie Ligue 1 nie umieli wykończyć rywala, gdy ten odsłaniał się wręcz prosząc o cios. W kolejnej fazie coś takiego może po prostu nie wystarczyć, a Real bądź Atletico nie będą aż tak wyrozumiali jak Liverpool.
Czy dogrywki są potrzebne?
Kolejny raz widzowie zostali „uraczeni” dodatkowymi trzydziestoma minutami w momencie, kiedy regulaminowy czas gry w dwumeczu nie wyłonił zwycięzcy. Problemem był jednak fakt, że dogrywka wyglądała, jakby obie ekipy chciały już jakoś dociągnąć do karnych. Oczywiście, były próby, ale czy naprawdę przy obecnym obciążeniu zawodników musimy ich jeszcze wysyłać na dodatkowe trzydzieści minut, które zazwyczaj nie wnosi nic ciekawego i rzadko faktycznie rozstrzyga o końcowym wyniku?