Gdy 24 grudnia, tuż przed Świętami Bożego Narodzenia Thomas Tuchel był zwalniany z PSG w oczach wielu kibiców był kolejnym, który nie poradził sobie w klubie z absolutnego topu. Podobnie, jak Unai Emery, Maurizio Sarri, Brendan Rodgers czy David Moyes. Niektórzy pewnie już przypinali mu łatkę, że nie jest trenerem dla największych klubów. To, że w Paryżu w dwa sezony zdobył sześć trofeów, w tym dwa mistrzostwa Francji oraz dotarł do finału Ligi Mistrzów nikogo nie obchodziło. Przecież PSG na swoim podwórku wygrałoby wszystko nawet bez trenera, a osiągnięcie finału Champions League większość też nie traktuje jako sukcesu. W dzisiejszym świecie, aby zyskać uznanie musisz być pierwszy. Drugi jest już pierwszym przegranym.
Ponadto, wcześniej w Borussii wygrał tylko Puchar Niemiec, a odchodząc z Paryża zostawiał klub dopiero na trzecim miejscu w tabeli. W połowie sezonu. W lidze, którą PSG wygrywa już przed sezonem. To był kolejny powód, aby móc kwestionować jego umiejętności trenerskie. Niecały miesiąc później Tuchel objął Chelsea. Reszta jest już historią. Niemiec niespodziewanie doprowadził The Blues do triumfu w Lidze Mistrzów i wreszcie zapracował na uznanie.
Tuchel ma plan na mecz
Osobiście, byłem nieco zaskoczony zwolnieniem Tuchela z PSG. Wiadomo, że duży wpływ na odejście Niemca miał jego konflikt z dyrektorem sportowym Paryżan Leonardo. Jednak patrząc tylko i wyłącznie na wyniki i samą grę zespołu z Parc des Princes pod wodzą Tuchela, wydawało mi się, że wykonuje on dobrą robotę. Oglądając mecze fazy pucharowej poprzedniej edycji Ligi Mistrzów byłem pod wrażeniem, jak ówczesny szkoleniowiec PSG potrafił zneutralizować atuty rywala. Co prawda, w ćwierćfinale z Atalantą zagrali dość przeciętnie. Jednak w półfinale nie dali żadnych szans RB Lipsk, a w finale jako jedyna drużyna potrafili – przynajmniej w pewnym stopniu – zatrzymać ofensywę Bayernu.
Bawarczycy wówczas byli maszyną i z łatwością rozjeżdżali kolejnych rywali. Cztery bramki strzelone Chelsea, osiem Barcelonie i trzy Lyonowi. Przewidywałem, że PSG też co najmniej dwie wbiją. Mimo, że ostatecznie Bayern triumfował 1:0, to i tak zaimponował mi plan taktyczny na ten mecz Tuchela. PSG nie dało się zdominować, a Bawarczycy nie stworzyli sobie zbyt wielu dogodnych sytuacji. Przy odrobinie większej ilości szczęścia Paryżanie spokojnie mogli ten mecz wygrać. Pomimo porażki, Tuchel pokazał, że na najważniejsze mecze zawsze ma jakiś plan. I co ważniejsze, zazwyczaj jest on skuteczny.
Czy Tuchel pasuje do Chelsea?
Jednak szczerze mówiąc, gdy Chelsea zatrudniało Tuchela miałem spore wątpliwości. Trener, który z dwóch poprzednich zespołów odchodził w nienajlepszej atmosferze, pokłócony z najważniejszymi ludźmi, przychodził do klubu, w którym poprzedni trener – na dodatek legenda klubu – też nie miał najlepszych relacji z dyrektor Mariną Granowskają. Wydawało się, że związek ten nie ma długiej przyszłości. Niemniej jednak uważałem wówczas Tuchela za wybitnego szkoleniowca. Dlatego też na krótką metę Chelsea z Niemcem na ławce trenerskiej powinna święcić sukcesy. Ale takiego wejścia nie spodziewali się chyba nawet najwięksi optymiści.
Dotychczasowa praca Tuchela na Stamford Bridge tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że obecnie jest on jednym z najlepszych w swoim fachu. Czy najlepszym ciężko ocenić. Jednak to jak Niemiec poukładał Chelsea zasługuje na wyrazy uznania. Na dzień dzisiejszy nie mam wątpliwości, że The Blues to najlepiej zorganizowana taktycznie drużyna w Europie. Potrafią grać w ataku pozycyjnym, budować akcje od bramkarza, pressować wysoko oraz bronić się w niskim czy średnim pressingu. Jedyne, co za często zawodzi to skuteczność, ale na to trener większego wpływu nie ma. Chelsea na boisku jest jak jeden organizm i za każdym razem wiedzą, jak mają grać i co robić w określonych sytuacjach.
Wybitny strateg
W pięć miesięcy, od kiedy Tuchel jest na Stamford Bridge, pokonał Kloppa, Mourinho, Zidane’a, dwa razy Simeone i trzykrotnie Guardiolę. W każdym z tych meczów The Blues wyglądali lepiej i zasłużenie wygrywali. Tuchel po prostu ogrywał swoich odpowiedników taktycznie. Przykładowo bramka z finału Ligi Mistrzów była niemalże kopią tej z półfinałowego starcia FA Cup z Manchesterem City. Zagranie długiej piłki na lewe skrzydło do Chillwella, stworzenie przewagi liczebnej, zgranie w półprzestrzeń i podanie prostopadłe do wybiegającego napastnika. Może w końcowej fazie nie było to rozegrane identycznie, lecz sam pomysł i schemat budowania akcji był ten sam.
W starciach, w których The Blues nie są faworytem nie mają problemu z oddaniem piłki i graniem nieco bardziej pragmatycznie. Mimo wszystko, nie jest to zabijanie meczu i parkowanie autobusu we własnym polu karnym. Chelsea wychodzi po prostu z jasno określonym planem taktycznym i ich grę w większości tych spotkań ogląda się z dużą przyjemnością. Najlepszym tego przykładem jest finał Champions League. Gra defensywna Chelsea to była sztuka. Tym naprawdę można się było zachwycić.
Odchodząc z Paryża Tuchel zarobił niezłe pieniądze, a przy okazji zyskał szansę pracy w normalnym klubie oraz udowodnienie, że należy do absolutnego trenerskiego topu. Zwolnienie z PSG było najlepszym prezentem jaki Niemiec mógł dostać na Święta.
Zdjęcie: Twitter Chelsea