Sezon 2020/21. Olympique Marsylia w 4. rundzie Pucharu Francji trafia na czwartoligowy Canet Roussillon FC. Mająca mocarstwowe ambicje drużyna, niespodziewanie jako pierwsza traci gola, a do wyrównania doprowadza Arkadiusz Milik. Ostatecznie jednak, to czwartoligowcy wygrywają 2:1 i eliminują Olympique z rozgrywek. Tamta spektakularna klęska wymusiła poważne zmiany w klubie, którego ster przejął Jorge Sampaoli.
Nic dwa razy się nie zdarza?
W tym sezonie ta sama Marsylia trafiła w Pucharze Francji na zespół ES Cannet Rocheville. Mówimy tutaj o ekipie występującej na codzień w Mediterranee National 3, czyli amatorskiej piątej lidze francuskiej. Sampaoli niejako przeczuwając najgorsze, wystawił najsilniejszy skład z Milikiem, Payetem, Haritem czy Mandandą. Różnica klas? Jednostronna deklasacja? Nic z tego.
To amatorzy po 16 minutach gry wyszli na prowadzenie. Tak naprawdę, los uśmiechnął się do Marsylii dopiero przed przerwą, gdy Ihel Lahouel sfaulował w polu karnym Konrada de la Fuente. Zarobił za to drugą żółtą kartkę, Arek Milik pewnie wykorzystał jedenastkę, a Canet musiało do końca grać w osłabieniu. Odpaść przy takim scenariuszu – no cóż, to była by już sztuka wyższej klasy.
Po zmianie stron napastnik reprezentacji Polski uspokoił mecz golem na 2:1.
Finalnie, Olympique Marsylia zwyciężył 4:1, bowiem w końcówce na listę strzelców wpisał się jeszcze Luis Henrqiue, a hat-tricka skompletował Milik
Zwycięzców się nie sądzi, a w świat idzie wynik. Z pewnością wiele mediów będzie chwaliło Arka. Bądźmy jednak obiektywni. To było starcie jednej z czołowych ekip Ligue 1 przeciwko amatorom. Milik i spółka mieli obowiązek wygrać ten mecz. Zadanie zostało wykonane, a polski napastnik miał okazję przetestować swój celownik na tle niezbyt wymagającego przeciwnika.