Wszystkich kibiców Premier League najbardziej w tym sezonie grzeje znakomity wyścig o tytuł, natomiast ostatni mecz 32. kolejki miał duże znaczenie w kontekście walki o TOP 4 oraz utrzymanie. Tottenham przy zwycięstwie mógł zrównać się w tabeli z czwartą Aston Villą (mając jeden mecz rozegrany mniej), natomiast Nottingham Forest potrzebowało punktów, aby oddalić się od strefy spadkowej, ponieważ 18. w tabeli Luton wygrywając wczoraj zrównało się w liczbie „oczek” z Forest.
Lepiej mecz rozpoczęli podopieczni Ange’a Postecoglou
Od pierwszego gwizdka sędziego goście ustawili się w obronie bardzo nisko, a Tottenham kombinował, jak przebrnąć przez ich defensywę. Bardzo dobrze funkcjonował kontrpressing gospodarzy, więc nawet po stracie piłki błyskawicznie ją odzyskiwali. Już w pierwszym kwadransie – gdyby nie zegar wskazujący czas gry – można by pomyśleć, że jest już końcówka meczu, a Koguty gonią wynik. Dokładnie w 15. minucie objęli prowadzenie po firmowej dla nich akcji. Z lewego skrzydła piłkę pomiędzy obrońców, a bramkarza zagrał Werner, a próbujący ratować całą sytuację Murillo strzelił „swojaka”.
Po zdobyciu bramki Tottenham ruszył po kolejne. Gospodarze mieli jednak problem z dostosowaniem tempa akcji do aktualnej sytuacji boiskowej. Za bardzo się spieszyli, brakowało w ich grze cierpliwości, a to oznaczało szanse dla Forest do kontrataku. W 27. minucie po szybkim ataku wyrównał Chris Wood. Od tego momentu goście zaczęli grać odważniej, defensywę rozpoczynali znacznie wyżej i zaczęli grać jak równy z równym.
W drugiej połowie gospodarze wrócili do dominacji
Zespół Nuno Espirito Santo nie miał zamiaru się zamurować, więc Tottenham miał więcej przestrzeni do ataku i potrafił to wykorzystać. Na 2:1 strzelili po krótkim rozegraniu rzutu rożnego. Mickey van de Ven huknął w samo okienko sprzed pola karnego. 5 minut później padł trzeci gol dla Tottenhamu, a pierwsze trafienie w tym sezonie Premier League zanotował Pedro Porro, który odnalazł się niepilnowany w polu karnym.
Do końca spotkania to nadal gospodarze wyglądali na zespół, który ma więcej możliwości, aby strzelać kolejne bramki. Mecz ciągle był otwarty, Tottenham nie chciał zdejmować nogi z gazu, dlatego ciągle miał kolejne okazje, aby stwarzać zagrożenie pod polem karnym rywali. Takie nastawienie działało w dwie strony, ponieważ Forest nie było pozbawione szans, ale większość ich ataków kończyła się fiaskiem, zwłaszcza gdy boisko z powodu problemów zdrowotnych (chyba niegroźnych) opuścił Morgan Gibbs-White.
Tottenham 3:1 Nottingham (15′ Murillo [sam.], 53′ van de Ven, 58′ Porro – 27′ Wood)
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej