Tomasz Kędziora został jednym z ośmiu piłkarzy, którzy znaleźli się w szerokiej kadrze powołanych na marcowe zgrupowanie reprezentacji Polski, a następnie zostali skreśleni przez szkoleniowca. Sytuacja jest o tyle nieprzyjemna, że zawodnik grający na co dzień w Dynamo Kijów, jest jednym z tych przypadków, przy których możemy śmiało powiedzieć o skrajnej niesprawiedliwości.
Nieporozumienie
Całkiem szczerze nie jestem w stanie zrozumieć decyzji Paulo Sousy. Co więcej, gdy patrzę po opiniach ekspertów czy internatów – uświadamiam sobie, że nie jestem jedyny. Dlaczego został odstawiony akurat Tomek Kędziora, który cały czas gra regularnie w swoim klubie, a wcześniej był jednym z „pewniaków” kadry narodowej?
Ciężko odpowiedzieć na to pytanie, skoro nawet ten, który podjął ową decyzję, nie był w stanie tego zrobić przy samym poszkodowanym. Tak, poszkodowanym, bo inaczej nie można określić osoby samego Tomka w tej sytuacji. Najprawdopodobniej wszyscy będą odwoływać się do powołania Kamila Grosickiego, który w tym sezonie nie łapie się nawet na ławkę rezerwowych w Premier League, a murawy najprawdopodobniej nie dotknie już do końca sezonu. W jego przypadku nie ma co dyskutować, że mowa o powołaniu czysto za zasługi. Selekcjoner podczas konferencji prasowej powiedział, że w dalszym ciągu jest to ważna część reprezentacji. Skoro tak, to kim jest Kędziora? Pionkiem? Nie róbmy sobie jaj. Tomek to gość, który reprezentuje naprawdę solidną formę i przede wszystkim jest regularny.
Jeżeli mówimy o kandydatach na prawą obronę, przychodzi nam do głowy on i Bartosz Bereszyński. Ten drugi dostał powołanie, ale jest to jedyny nominalny prawy obrońca w tym zestawieniu. Zakładając nawet, że będziemy grać ustawieniem z trójką obrońców i dwoma wahadłowymi, nie uważam, żeby Kędziora był dużo gorszy. Odwołałem się do „Grosika”, bo to najbardziej kontrowersyjny przypadek. Nie chcę więcej rzucać nazwiskami, ale do reprezentacji dostało się kilka postaci (nawet z Ekstraklasy), których obecność można interpretować jako zachętę dla nich samych. Niestety, ale najwidoczniej Kędziora nie zasługiwał w oczach obecnego trenera nawet na szansę czy tzw. zachętę.
Na potwierdzenie
Nie chcę być gołosłowny, więc zaprezentuje kilka istotnych statystyk. Kędziora był we wszystkich młodzieżówkach od zespołu U-16 w górę. W barwach pierwszej reprezentacji zadebiutował 13 listopada 2017 roku. Minęły ponad 3 lata, a w jego dorobku widnieje 21 występów z orłem na piersi. Odkąd gra na Ukrainie, czyli od sezonu 17/18, zaliczył 149 klubowych spotkań. Prawie 3 tysiące minut na boisku, w których udało mu się 6 razy trafić do bramki rywali, a 18 razy asystować kolegom. Cztery trofea z Dynamem w gablotce (Puchar Ukrainy i 3 Superpuchary), występy na poziomie europejskim tzn. Liga Europy i Liga Mistrzów. Konkretnie to wygląda, ale najwidoczniej niewystarczająco dobrze.
Każdy scenariusz jest możliwy, niczego nie wykluczam. Może się okazać, że nasza reprezentacja będzie hulać, aż miło i błyskawicznie nikt nie będzie pamiętał o tych, których pominął nowy trener. Bardzo chciałbym, żeby tak było, ale w tym momencie jest dużo znaków zapytania, a mało odpowiedzi. Do tematu wszyscy pochodzą sceptycznie.
fot. Instagram @tkedziora94