PSG powinno być gigantem. Równie galaktycznym co Real Madryt w czasach swojej świetności. Wystarczy rzut oka na ich potencjał w ofensywie. Leo Messi, Kylian Mbappe, Neymar… Rywale wychodząc na boisko powinni obawiać się ośmieszenia i prosić o jak najniższy wymiar kary. Powinni? Dobre sobie! Oto gigant z Paryża przyjechał na spotkanie przeciwko Stade Rennais i… okazał totalną bezradność, oddając ledwie jeden celny strzał.
Christophe Galtier zestawiając jedenastkę na dzisiejsze spotkanie, postawił na umiarkowane eksperymenty
Na murawie znaleźli się Leo Messi, Neymar czy Sergio Ramos, ale i 16-letni Warren Zaïre-Emery.
W składzie zobaczyliśmy również kilka zaskakujących nazwisk jak Hugo Ekitiké, ale nie mówimy przecież o przypadkowych grajkach. Vitinha został sprowadzony z Porto za ponad 40 milionów euro. Wspomniany Ekitiké wyceniany jest na 25 milionów euro. Galtier dał szansę kilku zmiennikom, licząc, że ci pokażą się z dobrej strony. Zamiast determinacji i woli walki obserwowaliśmy jednak zwyczajną nijakość. Dość powiedzieć, że po pierwszych 45 minutach najlepszym w składzie PSG był Gio Donnarumma. Messi zamiast błyskotliwych szarż zmuszony był nierzadko cofać się na własną połowę. Paryżanie grali źle i nic w ich grze nie zazębiało się zgodnie z planem.
Po zmianie stron na murawie pojawili się także Kylian Mbappe oraz Achraf Hakimi. Efekt był… wprost przeciwny do oczekiwanego. To Hamari Tore wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Czy piłkarze Galtiera potrafili zareagować na niekorzystny rezultat? Nie. Tak naprawdę przeszli obok meczu. Mbappe gdy już doszedł do dogodnej sytuacji, nie potrafił jej wykorzystać. Zamiast przyjemnej zabawy, obserwowaliśmy paryski festiwal bezradności. A może właśnie w tym polega ich problem? Zlekceważyli aktualnie 5. zespół Ligue 1, licząc, że mecz „sam się wygra”. Zamiast koncentracji i walki od pierwszych minut, było nierozsądne przekonanie, że przeciwnik nie ma czym zagrozić.
PSG nie wyciągnęło lekcji z wcześniejszych sezonów i ponownie zaczyna strzelać sobie w stopy
Przewaga nad Lens stopniała już do 3 punktów. Na początku roku przegrali z ekipą Frankowskiego, teraz dokładają kolejną wpadkę. I wiecie co? Nikt w Paryżu nie bije na alarm. Nic się przecież nie stało! Dalej są murowanym faworytem do tytułu, nie ma sensu panikować. Może to niesprawiedliwa ocena, ale odnoszę wrażenie, że w klubie bardziej koncentrują się na sparingu z Al-Nassr/Al-Hilal i starciu Messiego z Cristiano Ronaldo, niż walce w lidze. Jeśli PSG znowu przez własną głupotę zmarnuje sezon, będą mogli mieć pretensje tylko do samych siebie.