Pojedynek z VfL Wolfsburg dał więcej znaków zapytania niż odpowiedzi. Bawarczycy zdołali co prawda wyszarpać 3 punkty, ale tak naprawdę kluczową rolę odegrał w tym Jakub Kamiński, który w kilku momentach dał się łatwo ograć, a także skierował piłkę do własnej siatki. Freiburg poradził sobie z VfB Stuttgart i zamierzał powalczyć z kolejnym faworytem. Thomas Müller miał szansę przejść dzisiaj do historii bawarskiego klubu…
Jeśli ktokolwiek oczekiwał fajerwerków na murawie, mógł się mocno rozczarować. Podsumujmy sytuacje z pierwszej połowie. W 8. minucie Harry Kane uderzał z ostrego kąta po podaniu Michaela Olise, ale uderzył w boczną siatkę. 11 minut później Lukas Kübler zablokował Jamala Musiala przed oddaniem groźnego strzału. Bawarczycy mieli przewagę, ale tak naprawdę nie byli w stanie poważniej zagrozić bramce Floriana Müllera. Gola strzelili dopiero po rzucie karnym poprzedzonym mocno przypadkowym nabiciu piłki w rękę Maximiliana Rosenfeldera. Harry Kane zamienił jedenastkę na gola i… To w sumie tyle. Nawet arbiter meczu okazywał grymas, że musiał w takiej sytuacji wskazać na 11 metr.
Męczycho
Bayern Monachium strzelił na 1:0, a następnie wyglądał tak, jakby czekał na końcowy gwizdek. Upamecano mając żółtą kartkę, ryzykował kolejnymi faulami, czyli w sumie nic nowego. Freiburg próbował przejąć inicjatywę. Nie można odmówić im chęci, ale Manuel Neuer nie miał wiele do pracy. Vincent Kompany w 59. minucie chciał dać impuls do lepszej gry, wpuszczając na murawę Thomasa Müllera, który został samodzielnym rekordzistą w historii klubu. Niemiec zagrał w barwach Bayernu Monachium po raz 710, wyprzedzając Seppa Maiera.
Niestety, w wyjątkowym dniu dla Müllera jego koledzy z drużyny nie chcieli przygotować piłkarskiego show. Zamiast tortu, zagwarantowali piłkarski pasztet. Nie będziemy owijać w bawełnę, gra gospodarzy była bardzo, bardzo słaba. Nowy rekordzista wiedział, że jeśli sam czegoś nie zrobi, to Bayern może stracić przypadkowego gola i zgubić punkty. W 78. minucie Gnabry dojrzał starszego kolegę, a 34-latek podwyższył na 2:0. W doliczonym czasie gry Ritsu Doan trafił jeszcze w wyciągniętą rękę Joao Palhinhy, ale Lucas Höler przestrzelił rzut karny, uderzając ponad bramką.