W 2018 roku wyeliminowali Legię Warszawa w kwalifikacjach Ligi Mistrzów. Podczas minionego sezonu zamknęli drogę Lecha Poznań do Ligi Konferencji Europy. Wszystko wskazywało na to, że kolejną polską ofiarą Spartaka Trnava będzie Wisła Kraków. Piłkarze słowackiej drużyny w pierwszym meczu 3. rundy kwalifikacji Ligi Konferencji wygrali 3:1, obnażając słabości drużyny z Małopolski. Biała Gwiazda w czwartkowy wieczór mogła pożegnać się z europejskimi pucharami, bowiem forma drużyny prowadzonej przez Kazimierza Moskala na starcie sezonu nie zachwycała, a odrobienie strat wydawało się trudnym zadaniem.
Wisła wyszła na boisko wierząc w sukces
Już w 13. minucie zrobiło się ciekawie, gdy drogę do siatki znalazł Tamás Kiss. Arbiter dopatrzył się jednak spalonego i nie uznał gola. Wiślacy nie poddawali się, dalej szukając swoich szans. Tuż przed przerwą udało się po raz pierwszy znaleźć sposób na Zigę Freliha — zrobił to Angel Rodado uderzeniem z rzutu karnego. Jedenastkę wywalczył Kiss, który przywitał się z klubem czerwoną kartką w meczu ze Zniczem Pruszków. Dziś pracował ambitnie, jakby chciał zmazać plamę z tamtego występu. Wiślacy poczuli, że rywal jest w ich zasięgu i są w stanie pokusić się o korzystny wynik. W 59. minucie Piotr Starzyński efektownym wykończeniem wyrównał stan dwumeczu.
Sympatycy Białej Gwiazdy mogli jedynie narzekać na… Zbyt niski rezultat. W kolejnych minutach dwie dogodne okazje miał bowiem Angel Rodado. Przecieraliśmy oczy ze zdumienia, gdyż pojedynek z faworyzowanymi Słowakami stał się jednostronny. Spartak czekał na dobicie, piłkarze z Trnavy wyglądali, jakby nie wytrzymywali fizycznie trudów rywalizacji. W tym samym czasie Wiślacy rozgrywali zdecydowanie najlepszy mecz obecnego sezonu. Od mniej więcej 70. minuty słowacki zespół konał na murawie, desperacko broniąc rezultatu. Zawodnicy z Krakowa byli lepsi pod każdym możliwym względem, ale nie mogli przełożyć swojej dominacji na decydującego gola.
Przed dogrywką obserwowaliśmy zaskakujące sceny
Goście prezentowali się tak, jakby chcieli już zakończyć mecz i odpocząć. Tymczasem gracze Wisły Kraków byli tak naładowani energią, że mogliby pewnie grać kolejną godzinę. To, co było nieuniknione, wydarzyło się w 98. minucie, a strzelcem gola na 3:0 został Alan Uryga. Biała Gwiazda była jedną nogą i czterema palcami drugiej w kolejnej rundzie kwalifikacji… Aż w 107. minucie drogę do siatki znalazł Michal Duris. Wiślacy zdrzemnęli się i zostali pokarani.
Ten mecz można było zamknąć koło 70. minuty. Wisła mogła dobić Spartak w dogrywce, tymczasem obie drużyny musiały egzekwować rzuty karne. Duris zmarnował swoją próbę, ale pomylili się także Biedrzycki i Jaroch. Na szczęście gospodarzy jedenastkę przestrzelił także Bainović. Od tego momentu zawodnicy obu zespołów pewnie trafiali do siatki i nikt nie chciał się pomylić. W 11. serii strzelać musieli bramkarze, a Kamil Broda nie zdołał skutecznie egzekwować karnego. Po chwili arbiter dopatrzył się jednak błędu bramkarza Słowaków i postanowił dać Polakowi drugą szansę. Tej Broda nie zmarnował. Co więcej, w 14. (!!!) serii zdołał obronić jedenastkę, co oznaczało zwycięstwo i awans Wisły Kraków do kolejnej rundy, w której zmierzą się z belgijskim Cercle Brugge.