Historii, w których polski klub był blisko podpisania umowy z piłkarzem, który w niedalekiej przyszłości przebił się na światowy poziom było mnóstwo. Kolejną na łamach portalu Meczyki opisał Tomasz Włodarczyk. Według jego informacji minionego lata Fermin Lopez, obecny piłkarz Barcelony był blisko przenosin do Rakowa Częstochowa.
Przypomnijmy, że Fermin Lopez w poprzednim sezonie był daleki od gry w pierwszym zespole Barcelony
Pomocnik przebywał wówczas na wypożyczeniu w Linares, klubie z trzeciego poziomu rozgrywkowego w Hiszpanii. Radził sobie dobrze, ale nie na tyle, aby pierwsza drużyna Blaugrany wiązała z nim najbliższą przyszłość. Raków Częstochowa badał tamtejszy rynek w poszukiwaniu „drugiego Iviego Lopeza” i Fermin Lopez zwrócił ich uwagę. Pod koniec kwietnia, gdy rozpoczęły się negocjacje, Hiszpan nie miał wówczas jeszcze debiutu nawet w rezerwach Barcelony, więc przenosiny do Polski nie wydawały się nierealne. Fermin należy do tej samej agencji menedżerskiej, co Marc Gual, więc ekstraklasowy kierunek nie byłby dla osób doradzających młodemu zawodnikowi czymś nowym.
Według doniesień Tomasza Włodarczyka Barcelona wyznaczyła nawet kwotę, jakiej oczekuje za definitywną sprzedaż Fermina Lopeza. Mistrzowie Hiszpanii mieli sobie życzyć niespełna 600 tysięcy euro. Ówczesna wartość rynkowa Fermina Lopeza – według portalu Transfermarkt – wynosiła jeszcze mniej, bowiem 300 tysięcy europejskiej waluty. Dziś 20-latek jest wyceniany na 50-krotność tej sumy.
Co zadecydowało o tym, że w końcu nie doszło do transferu?
W Częstochowie uważnie prześwietlili Fermina Lopeza i… odrzucili zawodnika. Powołując się na informacje Tomasza Włodarczyka chodziło o to, że pomocnik nie robił przewagi w polu karnym. To zaskakująca informacja, ponieważ w Barcelonie, grając na obrońców z najwyższej światowej półki, Fermin imponuje właśnie umiejętnością wejścia w pole karne z drugiej linii i odnalezienia się w sytuacji strzeleckiej. We wszystkich rozgrywkach w tym sezonie 20-latek strzelił 8 goli.
Działacze w Rakowie mogą ciągle rozpamiętywać, że było tak blisko pozyskania Fermina Lopeza, ale nigdy nie wiadomo jak potoczyłaby się kariera Hiszpana po przyjściu do Ekstraklasy. Sam zawodnik może natomiast odetchnąć z ulgą, że został w Barcelonie i kiedy dostał szansę to ją wykorzystał.