Szczęście czy umiejętności? Jak Lopetegui zmienił Wolverhampton

Mistrzostwa świata oglądali będąc na ostatnim miejscu w tabeli. W 15 meczach uzbierali tylko 10 punktów, a do bezpiecznej strefy tracili aż cztery. Od początku października, kiedy zwolniony został Bruno Lage, tymczasowym trenerem został Steve Davis prowadzący wcześniej zespół do lat 18. Jeszcze przed mundialem udało się porozumieć z Julenem Lopeteguim, który pracę rozpoczął zaraz po ostatnim spotkaniu przed wymuszoną przerwą. Mimo, że na Molineux bardzo długo szukano odpowiedniego kandydata, tak warto było tyle czekać. Pod wodzą Hiszpana Wolverhampton zaczęło regularnie punktować i wydostało się ze strefy spadkowej.

Wolverhampton odbiło się od dna

Julen Lopetegui miał sporo czasu, aby poznać zespół i wpoić zawodnikom swoją filozofię. Od kiedy zaczął pracę, do pierwszego meczu w Pucharze Ligi minął ponad miesiąc. Jak się okazało, hiszpański szkoleniowiec nie zmarnował tego ważnego okresu. Gdyby sporządzić tabelę od momentu jego debiutu w Premier League, Wolves zajmowaliby ósme miejsce. W dziewięciu spotkaniach Wilki zgarnęły 14 punktów, a więc o cztery więcej niż w 15 meczach przed mistrzostwami świata. Z ekip będących obecnie w drugiej połowie tabeli nikt w tym czasie nie punktował lepiej. Dzięki temu zespół Lopeteguiego wygrzebał się ze strefy spadkowej i jest na piętnastym miejscu z trzema punktami przewagi nad strefą spadkową.

REKLAMA

Po zmianie trenera Wolverhampton wygrało już dwa razy więcej meczów (4) niż przed przyjściem Lopeteguiego (2). Ponadto, licząc wszystkie rozgrywki przegrali jedynie z Manchesterem City na Etihad (0:3), z Liverpoolem na Anfield w FA Cup (0:1) oraz na własnym stadionie z Manchesterem United (0:1) i Bournemouth (0:1). Mimo, że z Lopeteguim u steru odpadli z dwóch krajowych pucharów (z Pucharu Ligi wyeliminowało ich Nottingham Forest po rzutach karnych w ćwierćfinale), to i tak kibice nie mają prawa narzekać. Priorytetem po tak fatalnym starcie są rozgrywki ligowe i utrzymanie się w elicie. A na tym polu Wolves radzą sobie coraz lepiej. Teoretycznie więc wszystko się zgadza.

Lopetegui ma więcej szczęścia

Niemniej jednak, dziewięc meczów w lidze i cztery w krajowych pucharach to wciąż dość mało, aby realnie ocenić czy poprawa wyników to głównie zasługa nowego trenera czy ma to związek ze szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Według modelu xG (goli oczekiwanych) Wolves za kadecji Lopeteguiego wcale nie grają o wiele lepiej aniżeli w poprzedniej fazie sezonu. Według tej statystyki zespół pod wodzą Hiszpana zasłużył na 9-10 punktów, podczas gdy w rzeczywistości zdobył ich aż 14. Natomiast za kadencji Bruno Lage’a oraz Steve’a Daviesa na 14-15 „oczek”, mimo że realnie uzbierał ich tylko 10. W obu przypadkach średnia oczekiwanych punktów na mecz jest zbliżona (1,08 do 1,03 na korzyść obecnego szkoleniowca), co sugeruje, że pod wodzą Lopeteguiego Wilki mają po prostu więcej szczęścia.

Podobnie wygląda sytuacja jeżeli chodzi o gole oczekiwane. Przed mundialem Wolves strzelali znacznie mniej i tracili więcej niż wskazywał na to współczynnik xG. Według tego modelu „zasłużyli” aż na sześć bramek więcej i trzy mniej. Z kolei po wznowieniu rozgrywek trend się odwrócił. Zdobyli jednego gola więcej i stracili aż cztery-pięć mniej niż „powinni”. Oczywiście nie zawsze te statystyki okazują się prorocze, jednak dają nam szerszy obraz tego, co dzieje się na boisku. W dłuższej perspektywie często suma szczęścia się wyrównuje, czego najlepszym przykładem jest właśnie przypadek Wolverhampton.

Te same problemy Wolverhampton

Tak naprawdę Lopetegui od początku pracy na Molineux zmaga się z tymi samymi problemami, co jego poprzednicy. Głównym wciąż pozostaje odblokowanie potencjału zespołu w ataku. W obecnym sezonie żaden z ofensywnych piłkarzy nie jest w stanie pokazać pełni swoich umiejętności. Jedynymi graczami, którzy trafiali do siatki więcej niż raz w Premier League są Ruben Neves i Daniel Podence (obaj po pięć bramek). Ten pierwszy jest środkowym pomocnikiem i dwa z pięciu goli strzelił z rzutów karnych. Z kolei ten drugi, mimo że jest ostatnio w wysokiej formie, to na ten moment nie jest pierwszym wyborem trenera.

W drużynie ewidentnie brakuje klasowego napastnika, który w całym sezonie zapewniłby minimum 10 goli. Kupiony przed sezonem Sasa Kaljdzić w pierwszym meczu zerwał więzadła krzyżowe i prawdopodobnie nie zagra do końca sezonu. Raul Jimenez wciąż nie może dojść do formy, którą prezentował przed urazem głowy odniesionym jeszcze w 2020 roku. Natomiast sprowadzony awaryjnie Diego Costa, który przez ponad pół roku pozostawał bez klubu, również nie spełnia oczekiwań. W obliczu braku klasycznego snajpera, Lopetegui w ostatnich meczach na „dziewiątce” ustawiał wypożyczonego w zimie z Atletico Matheusa Cunhę. Z kolei w piątkowym starciu z Fulham Hiszpan zdecydował się na duet napastników i obok Brazylijczyka ustawił Jimeneza.

W efekcie Wilki – wraz z Nottingham – strzeliły najmniejszą liczbę goli w całej lidze (18). Ponadto gorszą celność strzałów (26,5%) ma tylko West Ham oraz jedynie Crystal Palace i Southampton oddają strzały z równie słabych pozycji. Średnia wartość strzału w przypadku tych drużyn wynosi 0,08 xG. Za kadencji Lopeteguiego w obu tych statystykach nie widać wyraźnej różnicy. Wilki nadal mają problemy z dochodzeniem do dogodnych sytuacji. W całym sezonie stworzyły sobie tylko 10 „dużych okazji” (big chances) i gorsze pod tym względem są jedynie Bournemouth i Nottingham.

Kadra wystarczająca na utrzymanie

Niemniej jednak, dotychczas pracę Lopetegiuego należy oceniać pozytywnie. Przychodził do zespołu, gdy ten był na ostatnim miejscu w tabeli i po dwóch miesiącach wyciągnął go ze strefy spadkowej. Co prawda, głębsze statystyki wskazują, że Wilki wcale nie grają o wiele lepiej i nadal mają swoje problemy. Z drugiej strony ciężko też oczekiwać od trenera, żeby w tak krótkim czasie odmienił on oblicze drużyny o 180 stopni. Dotychczas zgadzają się wyniki i to jest przede wszystkim najważniejsze.

Oczywiście Wolverhampton wciąż nie jest pewne pozostania w lidze na następny sezon i cały czas musi oglądać się za siebie. Mimo to, zarówno po ostatnich rezultatach, jak i styczniowym oknie transferowym kibice powinni spać spokojnie. Właściciele klubu wsparli trenera, sprowadzając do klubu sześciu nowych zawdoników i wydając na nich prawie 40 milionów euro. Obecnie kadra zespołu wydaje się być na tyle mocna, że utrzymanie go w elicie – nawet pomimo sporej konkurencji – nie powinno stanowić większego problemu. Teraz Julen Lopetegui musi to zaufanie spłacić. Początek ma bardzo obiecujący, jednak ostatnie mecze z Bournemouth (0:1) czy Fulham (1:1) pokazały, że jest jeszcze sporo do poprawy. Kto wie, czy wcześniejsze zwycięstwa nie były w dużej mierze kwestią szczęścia.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,781FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ