Radosław Szadański do spotkania z van Barneveldem startował z pozycji mocnego underdoga. Po fatalnym meczu z Kantele mało kto dawał Polakowi jakiekolwiek szanse. Gra musiałaby by ulec diametralnej poprawie, by ten mógł w ogóle myśleć o równej walce z Holendrem. Zwyżka forma przyszła, a nasz reprezentant pokazał kawał naprawdę dobrego darta. Świetna gra Radka była jednak niewystarczająca, aby wyeliminować niemal perfekcyjnego dziś rywala.
Dobre wejście w mecz
Pierwszy leg padł łupem naszego zawodnika. Bardzo dobra gra dawała nadzieję na niezły występ. Holender szybko mu się zrewanżował, pokazując przy tym, że będzie dziś bardzo groźny. Cały ten set to czysty majstersztyk w wykonaniu faworyta. Na samych podwójnych doświadczony darter miał bowiem 75 procent skuteczności.
Niestety, tego samego nie można było powiedzieć o Radosławie. Polak zmarnował 5 z 6 podwójnych na lega, co skrzętnie wykorzystał jego rywal. Średnia na poziomie prawie 91 nie wystarczyła, a rywal schodził na przerwę z jednym gemem przewagi.
Drugi set nie miał praktycznie żadnej historii. Van Barneveld rzucał praktycznie tak samo, kiedy nasz zawodnik znacznie obniżył loty. Szybkie trzy zero pokazało, że ten mecz może się błyskawicznie zakończyć. Szagański wiedział, że po chwili odpoczynku musi wrócić do rywalizacji dużo silniejszy.
Niespodziewany powrót
Tak się stało. Zawodnik z 69. miejsca w rankingu światowym wykręcił prawie sto punktów średniej, co pozwoliło wyszarpać mu jednego lega. Polak rzucał jak zaczarowany, poprawiając podwójne i generalną skuteczność. Dalej rzadko dorzucał 140, ale trafił jednego maksa, co wcześniej nie udało mu się ani razu. Szagański zaczął rozdawać tu karty. Trzeci set padł łupem polskiego gracza. Droga do zwycięstwa dalej była jednak daleka.
Doświadczenie zwyciężyło
Pierwszy swój licznik otwierał Holender. W praktyce oznaczało to, że Radosław musi przełamać swojego rywala co najmniej jeden raz. Od samego początku seta widać było, że będzie to bardzo trudna misja. Van Barneveld bardzo gładko kontrolował swój licznik, nie dając Polakowi zbyt wielkich szans. Mimo ugrania obu swoich legów, do decydującego, piątego, starcia w czwartym secie mieliśmy remis. Żaden z Panów nie pozwolił drugiemu na przełamanie i wszystko miał rozstrzygnąć decider.
Niestety, w nim zwyciężyło doświadczenie. Nasz darter pokazał tego wieczoru kawał świetnej gry, ale na tak świetnie dysponowanego Holendra to było za mało. Mimo porażki Radek może schodzić ze sceny z podniesioną głową. Co martwiące, najprawdopodobniej traci kartę i będzie musiał grać o nią ponownie w przyszłym roku, ale jeśli przegrywać, to tylko w takim stylu.