Milan wygrał Superpuchar Włoch, a Inter roztrwonił dwie bramki przewagi! Taki scenariusz w derbach Mediolanu był sporym zaskoczeniem. To Inter jest w tym sezonie lepszą drużyną i był stawiany w roli faworyta. Faworyt a zwycięzca to jednak nie to samo, co udowodnił Milan, sprawiając sporą niespodziankę. W naszych pomeczowych wnioskach rozkładamy na czynniki pierwsze grę Rossonerich. Wyjaśniamy również, co nie działało w ich grze w pierwszej części. Sugerujemy także, co naszym zdaniem pomogło im w odwórceniu losów meczu i wygranej 3:2.
1. Superpuchar Włoch wygrali… saudyjscy szejkowie
Już przed rozpoczęciem finału wiadomo było, że prawdziwym zwycięzcą finału będzie nie Inter, nie Milan, lecz organizator turnieju, czyli Arabia Saudyjska. To ona wykupiła prawa do bycia gospodarzem Supercoppa, co jest kolejnym ambitnym przedsięwzięciem sportowym kraju w ostatnich latach. Problem w tym, że wraz z „wygraną” Saudyjczyków przegrali wszyscy inni. Włoskie drużyny, które leciały na Bliski Wschód, zamiast grać na Półwyspie Apenińskim. Włoscy kibice, którzy zamiast cieszyć się emocjami odczuwanymi z trybun, oglądali swoje drużyny w telewizji. I wreszcie wszyscy inni, którzy wierzą w normalny, a może nawet romantyczny futbol, do którego przywykliśmy.
Tego romantyzmu zdecydowanie brakuje, gdy Superpuchar odbywa się na pustawych saudyjskich stadionach, a nie na najpiękniejszych arenach Italii. Na przeszkodzie nie stała ani pogoda (w Mediolanie jest obecnie grubo powyżej 0 stopni), ani logika, ani przyzwyczajenie z zeszłych lat. Jedynym, co skłoniło do przeniesienia turnieju nad Zatokę Perską, są pieniądze szejków, których ambicje pewnie są jeszcze większe. To co, może w następnych latach ktoś wymyśli jeszcze, żeby cały sezon Serie A, albo lepiej: Euro czy finał Ligi Mistrzów były rozgrywane poza Europą? Dziś trochę szydzimy, ale prawdę mówiąc, to szyderstwo jest reakcją obronną na zwykły kibicowski strach. Bo autentycznie boimy się, że już niedługo najlepsze mecze faktycznie będą rozgrywane tam, gdzie najwięcej kasy i największa rozrzutność rządzących. A pod tym względem Arabia Saudyjska, Katar czy Zjednoczone Emiraty Arabskie są po prostu bezkonkurencyjne.
2. Milan nie może liczyć na swoich napastników
W finałowych derbach Mediolanu było kilku piłkarzy, o których można powiedzieć, że mieli ochotę na zdobycie bramki. W ekipie Interu chodzi przede wszystkim o Federico Dimarco czy Nicolo Barellę. Po drugiej stronie bardzo aktywni w ofensywie byli Theo Hernandez, Christian Pulisic (obu udało się strzelić gole), Tijani Reijnders i Emerson Royal. Co ciekawe, żaden z wymienionych zawodników nie jest napastnikiem. Nominalni snajperzy byli bowiem naprawdę bezbarwni. Napastników nie rozlicza się jednak z tego, czy błyszczą przez cały mecz. W ocenie ich gry najważniejsze jest to, czy w choć jednej kluczowej okazji potrafią perfekcyjnie wykończyć akcję zbudowaną przez kolegów. Zrobił to duet atakujących Interu, czyli Mehdi Taremi i Lautaro Martinez. W końcówce pierwszej połowy to właśnie oni wyprowadzili Nerazzurrich na prowadzenie. Pierwszy z wymienionych dostał dobrą piłkę przed polem karnym i obsłużył Lautaro, a ten po profesorsku wpakował piłkę do bramki.
Inter zdobył gola do szatni! 🔝 Lautaro Martinez otworzył wynik meczu 1⃣:0⃣
— Polsat Sport (@polsatsport) January 6, 2025
📺 Polsat Sport 3 📲 Polsat Box Go pic.twitter.com/CI4cDdxfzv
W drugiej części meczu wszystko w swoje ręce wziął Taremi, który tym razem sam wpisał się na listę strzelców. Ofensywni gracze Interu zrobili więc to, do czego kompletnie niezdolny był grający w Milanie Álvaro Morata. W finale Superpucharu grał on zgodnie z tym, do czego zdążył nas przyzwyczaić: walczył, angażował się w rozegranie akcji, ale poza tym nie robił nic pożytecznego. Brakowało mu odrobiny magii, która sprawia, że pozornie niegroźna okazja w mgnieniu oka zamienia się w świetną szansę.
W obliczu tak słabej dyspozycji piłkarza grającego na szpicy, Milan próbował otworzyć wynik głównie strzałami z dystansu. Innym sposobem było rozpoczynanie ataków od skrzydeł, gdzie Rossoneri byli szczególnie aktywni. Warto jednak zauważyć, że budowanie akcji z pomijaniem napastników nie jest dla nich jakimś pojedynczym, wyjątkowym przypadkiem. W Milanie dzieje się to bardzo często. Nie ma więc co się dziwić, że statystyki Moraty z obecnego sezonu są bardzo słabe. We wszystkich rozgrywkach zagrał on jak dotąd 21 razy i strzelił zaledwie 5 bramek.
Ten ewenement jest widoczny nie tylko w Superpucharze, gdzie Inter miał ogromną przewagę na pozycji napastnika. To właśnie problemy ze skutecznością Moraty są też jedną z przyczyn małej bramkostrzelności Milanu w lidze. Zespół Sérgio Conceição ma bowiem dość dobrą linię obrony. Strzela jednak niewiele bramek, przez co jest dopiero ósmy w tabeli Serie A. Wydaje się więc, że przed Milanem ważne zadanie. Musi sprawić, by Morata był realnym wsparciem dla zespołu i ostoją w finalizacji akcji. Albo… zwiększyć rywalizację na tej pozycji, a może nawet zastąpić dotychczasowego snajpera kim innym? Brzmi radykalnie, ale jeśli już to robić, to tylko w trwającym obecnie okienku transferowym. Po jego zamknięciu będzie już za późno na zmiany kadrowe, a te mogą być potrzebne, jeśli Morata dalej będzie grał tak rozczarowująco.
3. Conceição potrafi odmienić Milan w przerwie
Zarówno w finale, jak i parę dni wcześniej w półfinale Superpucharu przeciwko Juventusowi Milan przed i po przerwie to dwie zupełnie różne ekipy. Lepsza postawa w drugich połowach to efekt korekt wprowadzanych przez trenera Rossonerich, który potrafi świetnie reagować na wydarzenia meczowe. Dzięki temu w ciągu 15 minut odpoczynku potrafi przekazać swoim podopiecznym, jak wyeliminować pewne błędy. Co ważne, niekoniecznie musi uciekać się przy tym do szybkich i pochopnych roszad personalnych. Teraz brakuje tylko (albo aż) tego, by jego drużyna wychodziła dobrze przygotowana nie tylko na drugą, ale także na pierwszą część meczu. Z tym bywa bowiem różnie. Najlepiej świadczy o tym fakt, iż Milan przegrał obie pierwsze połowy, które rozegrał w tegorocznym Superpucharze pod wodzą Conceição. Nie przeszkodziło mu to jednak w ostatecznym odwróceniu losów spotkania w obu przypadkach, za co całej drużynie i jej szkoleniowcowi należą się wielkie brawa.
Milan odrobił straty! Christian Pulisic na 2:2 🔝 Fenomenalna końcówka przed nami 💥
— Polsat Sport (@polsatsport) January 6, 2025
📺 Polsat Sport 3 📲 Polsat Box Go pic.twitter.com/51QWDtdDvY
Zwycięstwo Milanu było możliwe nie tylko dzięki trenerowi. Kluczowe było pojawienie się na boisku wracającego po kontuzji Rafaela Leão. Portugalczyk nie jest jeszcze gotowy do walki przez pełne 90 minut. Dał jednak radę pojawić się na murawie w 50. minucie i od razu wniósł jakość, za którą fani Milanu tęsknili w dwóch meczach jego absencji. To on asystował w akcji na 3:2 z końcówki, a generalnie był zwyczajnie nie do zatrzymania dla obrońców. Gdyby pozostał na ławce, Inter miałby mniejsze kłopoty z dowiezieniem dwubramkowej przewagi do końca.