Tradycyjnie już mecz Superpucharu UEFA budzi piłkarską Europę z letniego snu i zapowiada powrót grania na najwyższym poziomie. Tym razem spotkanie zwycięzcy Ligi Mistrzów ze zdobywcą Ligi Europy odbywało się w Polsce, na Stadionie Narodowym w Warszawie. Po jednej stronie stał Real Madryt, z debiutującym Kylianem Mbappe, po drugiej Atalanta, pragnąca sprawić niespodziankę.
Rozgrzewkowa połowa
Od początku jednak trzeba było mierzyć oczekiwania na etap sezonu, czy raczej na to, że ten jeszcze tak właściwie się nie zaczął. Co prawda obie drużyny miały za sobą kilka meczów przygotowawczych, ale to zdecydowanie za mało na wejście na odpowiedni poziom. Z tego też względu nie oglądaliśmy wymiany ciosów na dużej intensywności. Real starał się prowadzić grę, co jednak bez Toniego Kroosa okazało się nie takie łatwe. Zawodnikom trudno było wyczuć jeszcze, kiedy należy przyspieszyć grę, i większość czasu oglądaliśmy próbę spokojnego rozgrywania. Atalanta miała swój pomysł na ten mecz, ale nie ma co ukrywać, że opierał się on głównie na defensywie i mądrym ustawianiu.
To jednak La Dea była bliższa otwarcia wyniku meczu. Jednak strzał Martina de Roona jeszcze po interwencji Edera Militao obił tylko poprzeczkę bramki Realu Madryt. Królewscy mieli za to problemy, aby stworzyć sobie klarowną sytuację w ofensywie. Można było narzekać na decyzyjność przy podaniach, ale też na dryblingi poszczególnych zawodników, w tym nawet Viniciusa czy Mbappe. Najlepszą okazję miał w samej końcówce Rodrygo, ale Brazylijczyk trafił tylko w poprzeczkę bramki. Pierwsza połowa na pewno nie rozpieszczała widzów i zakończyła się bezbramkowym remisem.
Po przerwie Real włączył tryb Ligi Mistrzów
Królewscy zmienili nastawienie w drugiej połowie. Grali znacznie szybciej, nie czekając już na popełnienie błędu przez drużynę Atalanty, a starając się je wymuszać. Vinicius prezentował się dużo lepiej przy piłce, i to samo można powiedzieć o Bellinghamie czy Mbappe. Drużyna Gian Piero Gasperiniego miała duże problemy z przejęciem piłki lub wypchnięciem Realu dalej od własnego pola karnego.
To musiało się źle skończyć dla drużyny z Włoch. Po kwadransie gry dobrym dryblingiem popisał się Vinicius, po czym wystawił piłkę na pustą bramkę do Fede Valverde. Real poczuł krew i dało się zauważyć, że włączył tryb Champions League. Królewscy nie przestawali atakować i po kolejnych 10. minutach było już 2:0. Tym razem na listę strzelców wpisał się Mbappe, co było też jego premierowym golem dla Realu Madryt zdobytym już w swoim debiucie.
Atalanta niby próbowała jakoś zareagować, ale nie wykazywała się ani jakimś większym pomysłem, ani jakością indywidualną. Królewscy się rozluźnili, ale nadal wystarczająco dobrze wykonywali swoje obowiązki w defensywie. Cały czas też byli groźni w ofensywie, kilkukrotnie mając dobre okazje na podwyższenie wyniku. Zazwyczaj brakowało odrobinę dokładności lub szczęścia, co jednak można było wybaczyć przy tym wyniku. Ostatecznie Królewscy rozpoczynają sezon od zdobycia Superpucharu Europy i w bardzo dobrych nastrojach mogą podchodzić do inauguracji ligi hiszpańskiej.