Po dwóch sezonach kończy się historia skromnego klubu na salonach. Puszcza Niepołomice spadła z Ekstraklasy. Degradacja to jednak dla Żubrów nie koniec świata. Można odnieść wrażenie, że w 16-tysięcznej miejscowości byli na ten scenariusz przygotowani już wówczas, gdy świętowali awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Chcieli wyciągnąć maksimum z pobytu na największej scenie, natomiast wiedzieli, że nadejdzie moment, w którym wrócą do 1 Ligi.
Trudny los trenerów po awansie
Gdy w czerwcu 2023 roku spoglądałem na radość Puszczy Niepołomice po wygranym finale barażów o awans do Ekstraklasy z Bruk-Betem, przekornie pomyślałem sobie, że jeśli Tomasz Tułacz chce zaczaić się na rekord w długości pracy w jednym klubie to paradoksalnie awans do elity nie jest dla niego dobrą informacją. Losy beniaminków po wejściu do Ekstraklasy bywają różne, a wielu trenerów, którzy jeszcze niedawno byli wychwalani pod niebiosa, kilka miesięcy później traci pracę. Obok Puszczy do ligi awansował ŁKS Łódź oraz Ruch Chorzów i ani Kazimierz Moskal, ani Jarosław Skrobacz nie wytrzymali na stanowisku do końca rundy jesiennej. W tym sezonie ten sam ból spotkał Szymona Grabowskiego w Lechii Gdańsk. Jeszcze wcześniej – Leszka Ojrzyńskiego w Koronie, Wojciecha Łobodzińskiego w Miedzi Legnica, Mariusza Lewandowskiego w Bruk-Becie oraz Krzysztofa Brede w Podbeskidziu. To wszystko przykłady tylko z ostatnich kilku sezonów.
Polska piłka jest pełna trenerów, którzy kilka miesięcy po wywalczeniu awansu do Ekstraklasy musieli pakować walizki.
Nawet jeśli dla Puszczy Niepołomice awans to sukces na wiekszą skalę niż w przypadku pozostałych klubów, w Ekstraklasie nie brakuje także przykładów, że zbudowany kredyt zaufania nie ma długiego terminu ważności. Piotr Tworek z Wartą Poznań otarł się o miejsce w europejskich pucharach jako beniaminek, a w następnym sezonie pożegnał się z klubem już w trakcie rundy jesiennej. Dariusz Banasik w debiutanckich rozgrywkach dla Radomiaka przezimował na 4. miejscu, ale słabszy początek wiosny wystarczył, aby zwolnić trenera, ponieważ właściciele klubu uznali, że zespół ma potencjał na europejskie puchary. Widzew Janusza Niedźwiedzia po rundzie jesiennej okupował 5. lokatę, a utrzymał posadę do końca sezonu tylko dlatego, że – jak powiedział ówczesny prezes Mateusz Dróżdż w serialu „Widzew. Razem Tworzymy Siłę” w Canal+ – Dominik Kun zrobił indywidualną akcję, która zakończyła się golem i zwycięstwem Widzewa.
— MKS Puszcza Niepołomice (@MKSPuszcza) May 12, 2025
Nie tylko w Polsce, ale i w klubach na całym świecie apetyt rośnie w miarę jedzenia. Osiąganie wyników ponad stan, po którym przychodzi naturalny powrót do rzeczywistości dla trenerów często oznacza podpisanie na siebie wyroku. Pozycja Mateusza Stolarskiego w Motorze Lublin oraz Rafała Górka w GKS-ie Katowice – beniaminkach obecnego sezonu – na ten moment wydaje się bardzo stabilna, ale wystarczy gorszy start w następnych rozgrywkach i wiele może się zmienić.
Puszcza zachowała cierpliwość
Na podstawie specyfiki polskiej piłki nie trudno było wyobrazić sobie scenariusz, w którym Puszcza Niepołomice z bólem serca uzna, że najlepszym rozwiązaniem w danej sytuacji jest zwolnienie Tomasza Tułacza. Dla klubów walczących o utrzymanie zmiana szkoleniowca w liczeniu na efekt „nowej miotły” to powszechna zagrywka, więc można było zakładać, że jeśli Puszcza będzie potrzebować punktów, a zespół akurat nie będzie w dobrej formie to właściciele zrobią wszystko, aby ratować Ekstraklasę. Każdy klub spadek z ligi postrzega jako potencjalną katastrofę, odcięcie od wpływów ze sprzedaży praw do transmisji telewizyjnej oraz konieczność kadrowej rewolucji. Znajdując się w strefie spadkowej lub bardzo blisko niej, grasz z nożem na gardle. Puszcza funkcjonowała w ten sposób zarówno w poprzednim, jak i obecnym sezonie, ale nie panikowała. Zachowywała spokój. Trzymała się strategii, którą najprawdopodobniej przyjęła po awansie do Ekstraklasy.
Kilka akapitów ode mnie po spadku Puszczy Niepołomice:
— Michał Trela (@MichalTrelaBlog) May 13, 2025
Skomentowałem chyba większość ekstraklasowych meczów Puszczy Niepołomice, a już na pewno przygniatającą większość domowych, więc z bliska obserwowałem, jak ta drużyna kształtowała się po awansie, krzepła na tyle, by…
Żubry awansowały do Ekstraklasy z Tomaszem Tułaczem i również z nim opuszczają ligę. W najnowszej historii ligi jest to niebywale rzadkie zjawisko. Ostatni przypadek, gdy zespół spadł z Ekstraklasy z tym samym trenerem, z którym do niej awansował miał miejsce w sezonie 2018/19. Miedź Legnica z Dominikiem Nowakiem jako beniaminek po roku wróciła do 1 Ligi. Oczywiście, im krócej jesteś w lidze tym o to łatwiej (ciężko, żeby np. Śląsk Wrocław po 17 latach w ESA spadł z tym samym szkoleniowcem co awansował), natomiast w ostatnich latach spadało sporo beniaminków i każdy w trakcie sezonu zmieniał trenera. Cierpliwość działaczy z Niepołomic jest więc niespotykana w polskim futbolu na najwyższym poziomie.
Puszcza jest świadoma swojego potencjału
W przeciwieństwie do wielu klubów, w Niepołomicach apetyt nie rósł w miarę jedzenia. Po utrzymaniu w Ekstraklasie nie zaczęli składać deklaracji, że teraz celem jest już środek tabeli. Wprawdzie starali się trochę odkleić od siebie łatkę zespołu grającego maksymalnie toporny futbol sprowadzając zawodników lepiej operujących piłką, natomiast nieustannie znali swoje miejsce w szeregu. Wiedzieli, że od początku sezonu muszą jakimkolwiek sposobem ciężko pracować na każdy punkt potrzebny do pozostania w Ekstraklasie. Jednocześnie Puszcza nie stała się wyznawcą zasady „utrzymanie albo śmierć”. Nie zaczęli wydawać ryzykując wpadnięcie w kłopoty finansowe. Nie szukali kozłów ofiarnych w przypadku złych wyników. Ciągle wierzyli w trenera, dzięki któremu klub przeżywa najlepszy okres w swojej historii, choć momenty na zmianę, aby dać impuls zespołowi, były. Wiosną drużyna Tomasza Tułacza broni bardzo słabo, a to element, który nowemu szkoleniowcowi najłatwiej poprawić.
Puszcza w Ekstraklasie była romantyczną, nieoczywistą historią. Fajnie, że kibice z Niepołomic mogli na chwilę nacieszyć się elitą. Na dłuższą metę ten projekt nie miał szans na utrzymanie. Zabrakło jakości i sił. #PUNSTM
— Bartosz Wieczorek (@Bart_Wieczorek) May 12, 2025
Decyzja, aby nadal trwać z Tułaczem u sterów była jednak zasadna nie tylko z uwagi na zasługi, jakie trener ma dla klubu, ale także z powodu zbudowania kadry pod specyficzny pomysł na futbol 55-letniego szkoleniowca. W Puszczy muszą być zawodnicy daleko wrzucający piłkę z autu. Obrońcy potrafiący odnaleźć się w polu karnym przeciwnika przy stałych fragmentach gry. Środkowi pomocnicy nastawieni na zbieranie drugich piłek. Napastnik wygrywający pojedynki powietrzne i wywalczający stałe fragmenty gry dla zespołu. Skrzydłowi, którzy będą również wywiązywać się z obowiązków defensywnych. Nie każdy szkoleniowiec byłby w stanie szybko dostosować się do tak osobliwie skonstruowanego składu.
W Niepołomicach na spadek byli przygotowani
Grę w Ekstraklasie potraktowali jako okazję na zapisanie pięknego rozdziału w historii klubu, do którego będzie wracać się wspomnieniami przez następne lata, a nie misję w postaci ustabilizowania pozycji wśród najlepszych. Osoby zarządzające Puszczą miały świadomość, że nie mają niemal żadnych fundamentów, aby grać w Ekstraklasie. Są z bardzo małej miejscowości. Mają niewielki potencjał kibicowski. Nie mają rozbudowanej akademii i nie szkolą piłkarzy, na których mogą zarobić. Nie mają bogatego właściciela. Przez większość przygody w Ekstraklasie nie mieli nawet stadionu, który spełniałby wymogi ligi i swoje mecze domowe rozgrywali na obiekcie Cracovii. Puszcza wiedziała, że moment, w którym wrócą do 1 Ligi nadejdzie. I czas w Ekstraklasie wykorzystali, aby wrócić do tej ligi jako klub bardziej rozwinięty niż ten, który ją opuszczał.