Sow postrachem Lechii. Górnik z awansem do ćwierćfinału Pucharu Polski

Górnik Zabrze pokonał 3:1 Lechię Gdańsk w meczu 1/8 finału Pucharu Polski. Gra na własnym boisku nie okazała się pomocna dla piłkarzy trenera Johna Carvera. Nie sprawili oni większych problemów swoim rywalom, choć trzeba wziąć poprawkę na bardziej rezerwowy skład, w którym wyszli. Natomiast zabrzanie przełamali się po serii trzech meczów bez zwycięstwa. Swoją solidną postawą zapracowali na ćwierćfinał Pucharu Polski.

Ofensywnie rozpoczął mecz Górnik. Natomiast formacja defensywa gdańszczan, mimo że kompletnie zmieniona w porównaniu do ekstraklasowego starcia z Bruk-Betem, dawała sobie radę z próbami przyjezdnych. Mijały kolejne minuty, a Żabole coraz bardziej przejmowali kontrolę nad spotkaniem. Dominowali posiadanie piłki, a także nie pozwalali gospodarzom rozkręcić się w fazach przejściowych z obrony do ataku. Niezłą okazję wypracowali sobie w 18. minucie, gdy Matus Kmet przetestował czujność Alexa Paulsena, ale oddał zbyt słaby strzał po ziemi, by go zaskoczyć.

REKLAMA

Ogólnie jednak pod bramką zespołu Johna Carvera brakowało większego zagrożenia. Ten z kolei w 26. minucie przeprowadził jedną z nielicznych kontr. W świetnej sytuacji znalazł się Bohdan Wjunnyk. Napastnik musiał pluć sobie w brodę, bo chybił z czystej pozycji.

W końcu Górnik dopiął swego dzięki centrze z rzutu rożnego. Trwała 31. minuta meczu, gdy Janicki wygrał pojedynek powietrzny i po centrze Kmeta umieścił piłkę w siatce. A w 33. minucie zrobiło się 2:0. Young-jun Goh wybiegł za wysoko ustawioną linię obrony Lechii, co zauważył Erik Janża, podając do niego. Koreański piłkarz pognał na bramkę, ale zachował się koleżeńsko i zagrał do Ousmane Sowa. Skrzydłowemu pozostało tylko trafić do niebronionej

Przez to do odrabiania strat wzięli się gdańszczanie. Nie minęło wiele czasu, gdyż 7 minut, a strzelili gola kontaktowego. Zrobili to trochę szczęśliwie, bo zbyt wolno interweniował Tomasz Loska. Tą reakcję wykorzystał Dawid Kurminowski, który zdołał trącić piłkę między słupki, nim ta znalazła się w rękach bramkarza. Druga połowa zapowiadała dalsze emocje.

Lechia i Górnik zamieniły się rolami

Lechiści postanowili wyjść agresywniej. Pozostawiali mniej swobody przeciwnikom, co odbiło się na ich rozgrywaniu piłki od bramki. Chcieli częściej budować ataki pozycyjne. Nastąpiło odwrócenie ról, w którym lepiej jednak goście się odnaleźli. Dobrze się przesuwali, skutecznie bronili, ale nie ograniczali się tylko do tego. Próbowali kontrataków, przenosili ciężar gry wyżej oraz starali się złapać gospodarzy na jakimś kosztownym błędzie.

Wkrótce spotkanie przerodziło się w klincz i zrobiło się bardziej fizyczne. Raz atakowali jedni, raz drudzy, lecz obie strony zatrzymywały się na defensywie swojego rywala. Taka sytuacja pasowała bardziej mającemu prowadzenie Górnikowi. Gdańszczanie nie pokazywali tej ofensywnej siły, którą słyną w trwającym sezonie, nawet z biegającym po murawie od 63. minuty Tomášem Bobčkiem. Raczej bili głową w mur.

Impas trochę przełamał się na początku ostatniego kwadransa meczu, gdy zabrzanie zaczęli przedzierać się przez obronę Lechii. Swoje dwie szanse miał Sow, z kolei jedną Sondre Liseth. Następne szybkie wyjście skończyło się już konkretem. W 84. minucie Janicki wypuścił Sowa, który wpadł w pole karne i pewnie pokonał Paulsena. Od tego momentu zawodnicy Michala Gasparika skupili się na utrzymywaniu korzystnego wyniku. Lechiści zerwali się po raz ostatni, ale nie znaleźli sposobu na strzelenie bramki.

Lechia Gdańsk – Górnik Zabrze 1:3 (Kurminowski 40′ – Janicki 31′, Sow 33′, 84′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    142,296FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ