Mecz Lecha Poznań ze Śląskiem Wrocław był typowym spotkaniem, gdzie obie drużyny nie mogły, a musiały wygrać. Poznaniacy mieli za sobą słowacką kompromitację. Wrocławianie natomiast fatalny początek sezonu i ledwie jeden zdobyty punkt w pierwszych trzech spotkaniach. Mocnym faworytem byli oczywiście goście, ale nikt nie wiedział jak trzecia drużyna poprzedniego sezonu zareaguje na odpadnięcie z europejskich pucharów.
Lech grał, Śląsk strzelił
Pierwsza połowa była bardzo jednostronna. Goście niemal cały czas atakowali, spychając gospodarzy do bardzo głębokiej defensywy. Śląsk bronił się w okolicach swojego pola karnego, a rywale nie potrafili w żaden sposób rozmontować ich defensywy. Wraz z upływem kolejnych minut bramka Lecha wydawała się jedynie kwestią czasu.
Nagle jednak, stadion we Wrocławiu wybuchnął z powodu okrzyków radości. Drugą kontrę i wyjście z własnej połowy przez gospodarzy na gola zamienił bowiem Eric Exposito. Gwiazda zespołu Jacka Magiery z najbliższej odległości strzałem głową nie dała Bartoszowi Mrozkowi żadnych szans. Na przerwę niespodziewanie to nie Lech, a Śląsk schodził z bramką przewagi.
Pogoń Lecha i prezent od gospodarzy
Goście wiedzieli, że po nieudanej pierwszej połowie nie ma już miejsca na błędy. Straty trzeba było odrobić jak najszybciej, by mieć później czas na trafienie numer dwa, które zapewniłoby Lechowi wygraną. Nikt nie spodziewał się jednak, że gospodarze zechcą Lechitom powrót do meczu ułatwić. W 49. minucie zrobił to Mateusz Żukowski.
Lokomotywa z Poznania wykonywała rzut rożny, który został rozegrany bardzo źle. Tymczasem, w polu karnym zawody w zapasach postanowił urządzić sobie wrocławski defensor. Sędzia Marciniak nie miał żadnych wątpliwości, bardzo szybko wskazując na wapno. Z prezentu skorzystał Velde, który wyrównał stan rywalizacji i podpiął swój zespół do bardzo ważnej kroplówki.
Exposito show
Śląsk Wrocław najprawdopodobniej powinien postawić pomnik dla Pana Expisito. W 73. minucie Hiszpan ponownie wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Tym razem wykorzystał bardzo dobrze wykonany rzut rożny, nie dając golkiperowi rywali żadnych szans. Gospodarze znów prowadzili, będąc bardzo blisko upragnionych trzech oczek.
Oczywiście goście rzucili się do odrabiania strat. Lech dwoił się i troił, ale był tego wieczoru totalnie bezradny w ofensywie. Piłkarze z Poznania podobnie jak w Trnavie nie potrafili w żaden sposób wykorzystać swojej optycznej przewagi. Poznaniacy przegrywali piłkę z lewej na prawą i w drugą stronę, nie oddając żadnych groźnych strzałów na bramkę rywali. Tak nie da wygrywać się meczów.
W doliczonym czasie gry hiszpańska gwiazda do dwóch trafień dołożyła jeszcze asystę. Cudowne podanie wykorzystał Szwedzik, przypieczętowując wynik meczu. Wrocław zaczął świętować, a Poznań rozpłakał się na nowo.
Lechu, co się z tobą dzieje?
Po upokorzeniu na Słowacji Lech miał dziś naprawdę dużo do udowodnienia. Tymczasem, Lokomotywa pogrążyła się jeszcze bardziej. Nie masz prawa myśleć o zakończeniu sezonu w strefie medalowej, jeśli twoją reakcją na ogromny zawód w eliminacjach do LKE jest… przegranie z jedną z najgorszych drużyn w lidze. Goście zaprezentowali się żałośnie, nie chcą wygrać tego meczu.
Gospodarze natomiast mają powody do świętowania. Bardzo ważny komplet punktów przyszedł do nich w chwili, gdy najbardziej tego potrzebowali. Oczywiście, chociażby sytuacja z rzutem karnym udowadnia, że wrocławianie mają jeszcze bardzo wiele do poprawy. Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale tym razem czuć lekki powiew optymizmu.