Sevilla – skoro zaczęło się tak dobrze, to czemu skończyło tak źle?

Sevilla w tym sezonie przez długi czas uważana była za głównego rywala Realu Madryt w walce o Mistrzostwo Hiszpanii. Ostatecznie jednak nie wytrzymała tempa i zamiast wicemistrzostwa, zakończyła sezon na miejscu numer 4. Gdyby oceniać sezon w wykonaniu Los Nervionenses po tym, jak go kończyli, to trzeba by nazwać go rozczarowaniem.

REKLAMA

Dobrze przepracowane lato

W Sevilli mieli pracowite lato. Monchi zabrał się za swoją pracę i kolejny raz udało mu się przeprowadzić kilka ciekawych transferów w bardzo korzystnych warunkach. Do zespołu dołączyły takie postacie jak Erik Lamela, Thomas Delaney, Gonzalo Montiel, Ludwig Augustinsson czy Rafa Mir. Postawiono przede wszystkim na poszerzenie składu i zwiększenie konkurencyjności na wielu pozycjach. Inną istotną kwestią było również to, że Sevilla nie straciła żadnego kluczowego zawodnika. Udało się nawet zatrzymać Julesa Kounde, którego kusiła Chelsea.

Rozbudzone nadzieje

Początek sezonu w wykonaniu zawodników Julena Lopeteguiego był obiecujący. Sevilla utrzymywała się w czołówce i wykorzystała nie najlepszą formę pozostałych ekip. Dzięki temu w nowy rok wchodziła jako wicelider tabeli. Już jednak wtedy na wierzch wychodziły pewne problemy. Los Nervionenses odpadli z Ligi Mistrzów już po fazie grupowej. Było to o tyle zaskakujące, bowiem nie mierzyła się ona wtedy z hegemonami europejskiego futbolu. Lille, Salzburg i Wolfsburg to drużyny, wydawałoby się, w zasięgu Sevilli. Ta jednak zwyciężyła tylko w jednym spotkaniu, w trzech innych remisując. Oznaczało to zajęcie trzeciego miejsca i „spadek” do Ligi Europy.

W zimę bardzo dobrze zweryfikowano problemy, jakie trapiły Seville i które dotyczyły ofensywy. Do klubu sprowadzono Tecatito Coronę z FC Porto i wypożyczono Martiala z Manchesteru United. Francuz robił furorę w mediach społecznościowych Sevilli i liczono, że podobnie będzie na boisku. Jak na możliwości Sevilli było to spore nazwisko, od którego nie mało wymagano. Tym bardziej że ofensywa zawodziła. Youssef En-Nesyri był tylko cieniem samego siebie z poprzedniego sezonu, dodatkowo od listopada zmagał się z urazem mięśniowym. To nie przeszkodziło mu w wyjeździe na Puchar Narodów Afryki, gdzie i tak nie odnalazł formy. Dodatkowo z kontuzjami zmagali się wówczas Lamela i Suso, natomiast Rafa Mir miał problem z ustabilizowaniem formy. Nie dość, że wielu zawodników było niedostępnych, to ci, którzy grali, mieli problemy z trafianiem do bramki.

Sprowadzeni na ziemię

Przeprowadzone wzmocnienia okazały się jednak chybione. Martial zakończył sezon z tylko jednym trafieniem, bardzo często nie będąc do dyspozycji Lopeteguiego. Lepiej to wyglądało w przypadku Tecatito, który w samej LaLiga miał udział przy 6 bramkach (2 gole i 4 asysty). Sevilla borykała się jednak z dużymi problemami w ataku. O ile defensywa funkcjonowała dobrze, tak ofensywa zawodziła. Klasyfikacja strzelców za cały sezon dużo mówi o dyspozycji zawodników – tylko Rafa Mir przekroczył liczbę 10 zdobytych bramek (miał ich 13). Skutkowało to rozczarowującymi wynikami w lidze. Od stycznia do maja Sevilla zagrała 20 spotkań, z czego aż 11 zremisowała. Do tego należy doliczyć odpadnięcie z Pucharu Króla z Betisem i z Ligi Europy z West Hamem.

Sevilla zakończyła sezon na 4 miejscu, z 18 zwycięstwami, 16 remisami i 4 porażkami. Mimo że udało się ostatecznie zagwarantować sobie udział w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów, to nastroje w klubie są nie najlepsze. Już na dwie kolejki przed końcem pojawiły się informacje, że Lopetegui pożegna się z zespołem po sezonie. Póki co to tylko plotki, ale temat wydaje się być poważny. Zarząd ma nie być zadowolony z zakończonego sezonu, obwiniając trenera o nienajlepsze wyniki zwłaszcza wiosną. Uważają, że nie jest on w stanie w pełni wykorzystać potencjału zawodników. Lopetegui zresztą też ma być niezadowolony z dotychczasowej współpracy. Zarzuca zarządowi zbyt małe zaufanie i nieokazywanie wystarczającego wsparcia. Wygląda na to, że żadna ze stron nie jest obecnie usatysfakcjonowana ze współpracy i ta może się już nie długo zakończyć.

Niewykorzystana szansa

Dorobek punktowy i bramkowy Sevilli na koniec tego sezonu jest zbliżony do tych, które drużyna Lopeteguiego osiągała w dwóch poprzednich latach. Pod tym kątem można więc uważać, że klub osiągnął pewną stabilność, co w teorii powinno cieszyć. Tym razem od drużyny oczekiwano czegoś więcej, zwłaszcza biorąc pod uwagę problemy, z jakimi zmagały się Atletico Madryt czy FC Barcelona. Zakończenie sezonu za nimi to niewykorzystana szansa, a wina leży jedynie po stronie drużyny. Głupio tracone punkty, duża nieskuteczność i chyba także wypalenie pod koniec sezonu. W klubie liczono na rozwój, tymczasem drużyna tkwi w stagnacji. Niestety, ale kto nie idzie do przodu, ten się cofa.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,596FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ