Zaledwie 2 dni od zwolnienia Diego Alonso Sevilla ogłosiła podpisanie kontraktu z nowym menadżerem. Na nowego sternika wybrany został Quique Sanchez Flores, który pozostawał bez pracy od kwietnia. Hiszpański szkoleniowiec w poprzednim sezonie o mało nie doprowadził do spadku Getafe z LaLiga, a wcześniej rozpoczynał marsz Watfordu z Premier League do Championship. Sevilla, jak widać, zaakceptowała swoją pozycję w okolicach strefy spadkowej i powoli zaczyna się w tym miejscu urządzać.
Było źle, ale czy będzie gorzej?
Sevilla z każdą kolejną decyzją pokazuje, że nie ma na siebie pomysłu. Nie ma też pojęcia, w jaki sposób wyjść z kryzysu, w który wpakowała się już jakiś czas temu. Biorąc pod uwagę tylko aktualny sezon Quique Sanchez Flores będzie już trzecim szkoleniowcem prowadzącym Seville. Bieżącą kampanię rozpoczynał Jose Luis Mendilibar, który zapracował sobie na to wygraniem Ligi Europy. Początek sezonu był jednak bardzo zły i Mendilibarowi podziękowano w październiku. Po nim przyszła kolej na Diego Alonso, który okazał się olbrzymim rozczarowaniem i utrzymał się na posadzie do połowy grudnia.
Nowym pomysłem jest Flores, który ma doświadczenie w prowadzeniu klubów z dołu tabeli. Dziwny jest jednak fakt, że otrzymał on kontrakt aż do czerwca 2025 roku. W klubie muszą mocno wierzyć, że tym razem będzie to już strzał w dziesiątkę. Jest to tym bardziej zaskakujące, biorąc pod uwagę ostatnie poczynania klubu z Sewilli. Flores będzie bowiem już piątym menadżerem klubu na przestrzeni zaledwie jednego roku i dwóch miesięcy. Trudno jednak jakkolwiek ten wybór zrozumieć. Sevilli brakowało zwycięstw, więc zdecydowała się na szkoleniowca, który w swoich ostatnich trzech sezonach w LaLiga na 94 mecze wygrał tylko 23. To nie jest kierunek na wyjście z kryzysu, a na utrzymanie się na aktualnym poziomie.
Sevilla nie miała w czym wybierać
Na rynku zwyczajnie nie było dobrych opcji dla Los Nervionenses. Pozostający obecnie bez pracy Julen Lopetegui pracował w Sevilli jeszcze rok temu. Już za jego kadencji poziom gry zaczął spadać, a wraz z jego zwolnieniem zaczęła się żonglerka menadżerami. Sevilla też spóźniła się, aby powalczyć o Marcelino, który podjął się pracy w innym klubie będącym w potrzebie, czyli Villarrealu. Wybór był więc dokonywany między Floresem a Javim Gracią, który ostatnio pracował w Leeds, i z którym… spadł z Premier League.
Dodatkowo aktualna Sevilla nie jest atrakcyjnym miejscem do pracy, ze starzejąca się kadrą i niemałymi problemami finansowymi (co w Hiszpanii akurat jest raczej normą). Sevilla dokonuje więc kolejnego mało przemyślanego wyboru i zmiany dla samej idei zmiany. Ostatnim razem nie zadziałał nawet efekt nowej miotły, więc trudno zakładać, że teraz będzie inaczej. W końcu głupotą jest robić to samo kilkanaście razy i oczekiwać innych rezultatów. A Sevilla chyba właśnie to próbuje robić.