Borussia Dortmund na starcie sezonu miała solidne wyniki. Można było narzekać na styl, jednak wydawało się, że Nuri Sahin z czasem ułoży grę finalisty Ligi Mistrzów z poprzedniego sezonu i będzie już tylko lepiej. Klęska 1:5 z VfB Stuttgart obnażyła jednak wszelkie słabości BVB. Mecz przeciwko Bochum trzeba było wygrać — najlepiej różnicą kilku bramek. Mówimy w końcu o rywalu, który ostatnie ligowe zwycięstwo zanotował na początku maja.
Niezły początek i szokująca drzemka Borussii
Gdyby w futbolu przyznawało punkty za chęci, Borussia mogłaby dopisać sobie plusa za pierwszy kwadrans. Gospodarze mieli sporą przewagę i wydawało się, że mogą szybko wyjść na prowadzenie. Głową szczęścia szukał Karim Adeyemi, na bramkę Bochum uderzał także Julian Brandt. Kojarzycie film Kosmiczny Mecz? W pewnym momencie gwiazdy NBA tracą swoje umiejętności wykradzione przez kosmitów. Dokładnie tak wyglądali piłkarze BVB w kolejnych minutach. Goście bez żadnego problemu rozklepali defensywę Borussii, a akcję wykończył Matúš Bero. 5 minut później Nico Schlotterbeck wycofał piłkę do Gregora Kobela. Golkiper stracił futbolówkę, a drogę do siatki znalazł Dani de Wit. W 33. minucie szansę sam na sam zmarnował Myron Boadu. Borussia na swoim terenie mogła przegrywać 0:3 z jedną z najsłabszych drużyn Bundesligi. Zapachniało kompromitacją. Łatwość, z jaką goście zadawali kolejne ciosy, była przerażająca.
W 39. minucie kapitalnej okazji na strzelenie gola kontaktowego nie wykorzystał Brandt, ale tuż przed przerwą Niemiec zdołał asystować przy trafieniu Serhou Guirassy’ego. Borussia mogła się cieszyć, że przegrywa tylko jednym golem. Pierwsza połowa była momentami żenująca w jej wykonaniu, szczególnie w obronie, a jednak rezultat pozwalał wierzyć w zdobycie trzech punktów.
Bochum miał swój moment, ale nie dobił rywala
Po wznowieniu gry w drugiej połowie Borussia przystąpiła do misji strzelenia dwóch kolejnych goli. Wizualna przewaga tym razem doprowadziła do faulu Felixa Passlacka, który uderzył w stopę Guirassy’ego. Jedenastkę na gola zamienił Emre Can. Bochum remisowało, ale czuło, że traci kontrolę nad meczem. Goście mogli strzelić na 3:0 i prawdopodobnie Dortmund nie byłby w stanie podnieść się przy takim wyniku. Skoro jednak pojawiła się szansa, to piłkarze Sahina poszli po decydujący cios. W 75. minucie podawał Adeyemi, a wykończył Guirassy. Borussia wyszła z szybkim atakiem i spokojnie zamieniła go na gola. Rozmiary zwycięstwa w 81. minucie powiększył jeszcze Felix Nmecha, jednak przy jego trafieniu spory udział miał golkiper Bochum — Patrick Drewes, któremu piłka wtoczyła się pod rękami.
Wynik końcowy może cieszyć kibiców gospodarzy, przebieg meczu nie bardzo. Gdyby nie skuteczność Guirassy’ego, który był w odpowiednim miejscu i czasie — Dortmund pewnie straciłby punkty. Bezradność gospodarzy pomiędzy 15. a 30. minutą — szokująca. Jeśli Nuri Sahin nie znajdzie sposobu na dziurawą obronę i dekoncentrację swoich zawodników, trudno będzie powalczyć o jakiekolwiek poważniejsze cele.