RB Lipsk jest jedną z najsilniejszych drużyn Bundesligi. Ma wystarczający potencjał piłkarski, by postawić się Bayernowi, co zresztą uczynił w poprzedniej kolejce. Schalke? Najgorszy zespół rozgrywek, który tylko cud może uratować przed degradacją. Faworyt pojedynku był oczywisty, ale szybko okazało się, że różnica poziomów jest dramatycznie duża. Podopieczni Marco Rose nie musieli podkręcać tempa, by bez większego problemu kierować futbolówkę do siatki. To był dla nich istny trening strzelecki.
Pierwszy sygnał do ataku dał André Silva
Timo Werner otrzymał podanie na wolne pole, zakręcił dwoma obrońcami, a następnie zostawił piłkę Portugalczykowi. Ten, mierzonym strzałem wyprowadził Lipsk na prowadzenie. Gospodarze dalej zostawiali rywalom mnóstwo miejsca, więc po kwadransie było już 2:0. Tym razem na listę strzelców wpisał się Benjamin Henrichs, a zachowanie defensywy Schalke mogłoby idealnie pasować do lekcji pt. „jak kryć na alibi”.
Lipsk poczuł, że rywal jest bezradny w ofensywie, a w obronie popełnia karygodne błędy. Gol Daniego Olmo nie został uznany ze względu na spalonego, ale w pierwszej połowie do siatki trafiali ponownie Silva oraz w doliczonym czasie Timo Werner. Schalke nie istniało na murawie. Dominacja gości była tak potężna, że po zmianie stron zlekceważyli swojego rywala, spodziewając się, że piłkarze z Gelsenkirchen marzą już o końcowym gwizdku. Z tego przekonania wyprowadził ich Sochiro Kozuki, który wykorzystał podanie Michaela Freya. Schalke na chwilę złapało drugi oddech — w dużej mierze dzięki Mehmetowi Adyinowi, który miał sporą ochotę do gry. Na więcej niż gola honorowego zabrakło jednak umiejętności.
Lipsk dalej dochodził do sytuacji, ale miał problem ze skutecznością
RB konsekwentnie szukali okazji na kolejne bramki. Te padły dopiero w ostatnim kwadransie. W 83. minucie kapitalnym lobem popisał się Dani Olmo, który technicznym uderzeniem pokonał Alexandra Schwolowa. Swojego gola dołożył jeszcze Yussuf Poulsen. Trudno nie odnieść wrażenia, że wynik 6:1 padł po bardzo spokojnym występie ze strony piłkarzy Marco Rose. W wielu akcjach bawili się piłką, korzystając z bierności przeciwnika. Schalke jest na dnie ligowej tabeli, ale jeśli w takim meczu brakuje pressingu, walki o piłkę, determinacji, no cóż… Szkoda jedynie kibiców, którzy mimo notorycznych klęsk swoich ulubieńców zawsze licznie pojawiają się na trybunach. Szkoda, że zawodnicy z taką łatwością dają się ogrywać na ich oczach.