Polonia Warszawa ma za sobą świetny sezon, ale jej najśmielsze marzenia o awansie do Ekstraklasy właśnie się kończą. Czarne Koszule pozbawiła ich Wisła Płock, która dziś pokonała przyjezdnych z Warszawy 2:1 w półfinale pierwszoligowych baraży. Co poszło nie tak, a w czym Polonia była dziś lepsza od rywali? Odpowiedzi w pomeczowych wnioskach!
1. Wisła nie mogła gorzej zacząć
To mógł być piękny dzień dla całego środowiska Wisły Płock. Były atrakcje dla kibiców już na 1,5 godziny przed meczem, był podniosły nastrój podczas przywitania zespołów, była widowiskowa oprawa świetlna podczas pierwszego gwizdka. Zabrakło jednak tego, co najważniejsze, czyli dobrego wejścia Nafciarzy w mecz. Cała świąteczna atmosfera skończyła się więc już w 4. minucie, kiedy to gospodarze stracili gola. Bartłomieja Gradeckiego pokonał Daniel Vega, a wina za całe zajście leży po stronie defensorów. Hiszpan pozostał bowiem bez krycia w polu karnym i w bardzo komfortowych warunkach wpakował piłkę do siatki głową.
𝐆𝐎𝐎𝐎𝐎𝐋 ⚽
— TVP SPORT (@sport_tvppl) May 29, 2025
𝐏𝐨𝐥𝐨𝐧𝐢𝐚 𝐖𝐚𝐫𝐬𝐳𝐚𝐰𝐚 obejmuje prowadzenie w półfinałowym meczu barażowym o Ekstraklasę! 𝐃𝐚𝐧𝐢𝐞𝐥 𝐕𝐞𝐠𝐚 głową trafia do bramki Wisły Płock.
🔴📲 Oglądaj online #WPŁPOL ▶️ https://t.co/KIMwSfBZ2D pic.twitter.com/kSfFIMuMlF
To było wymarzone otwarcie rywalizacji dla Polonii Warszawa, a jednocześnie ogromny cios mentalny dla jej przeciwników. Pokazuje to nawet postawa trenera Wisły, Mariusza Misiury, który już chwilę później zasłużył sobie na żółtą kartkę. Nerwowo było zresztą również na samym placu gry, gdzie sędzia musiał ukarać także Bojana Nasticia i Ibana Salvadora. Ponadto wiele decyzji arbitra czy starć z graczami z Warszawy kończyło się pretensjami, wymowną gestykulacją czy bardzo prowokacyjnymi zachowaniami.
Nie był to dobry prognostyk na dalszą część meczu. W przypadku utrzymania się prowadzenia gości, emocje z każdą minutą byłyby przecież tylko większe. Już przez pierwsze pół godziny meczu wydawały się one po prostu ograniczać Wisłę, która miała niewiele sytuacji na wyrównanie. Najgroźniej było w 10. minucie, kiedy to strzał z dystansu Dominika Kuna obronił bramkarz, a następnie szansy na dobitkę nie wykorzystał Łukasz Sekulski. Później jednak poczynania Wisły cechowała przede wszystkim niedokładność, a także właśnie brak kontroli nad nerwami. W związku z tym płocczanie tracili czas i energię na kłótnie z arbitrem czy próby wymuszenia sprzyjających decyzji, zamiast porządnie wziąć się do gonienia wyniku.
#WPŁPOL
— Powtórki, kontrowersje i analizy🟨🟧🟥. (@KiQus_) May 29, 2025
Salvador w akcji
Czyżby chciał po prostu wsadzić głowę pod rękę przeciwnika i szukać karnego? pic.twitter.com/OeX4iwagPL
2. A jednak można skupić się na grze w piłce!
Trwało to długo, ale Wisła po około trzydziestu minutach walenia głową w mur wreszcie się otrząsnęła. Zaczęła nie tylko utrzymywać się przy piłce na połowie Polonii, ale i wreszcie przekuwać to na zagrożenie bramki strzeżonej przez Mateusza Kuchtę. W jej grze pojawiło się nieco więcej odwagi, między innymi w postaci podań progresywnych, gry na 1 kontakt czy prób strzałów z dystansu. Paradoksalnie, upragniona bramka na 1:1 nie padła jednak w ten sposób, lecz dużo prościej, po rzucie rożnym. Także strzelec był dość nieoczywisty. Nie był nim wyróżniający się Iban Salvador czy Gleb Kuchko, tylko obrońca – Andrias Edmundsson. 193 cm wzrostu reprezentanta Wysp Owczych przydały się w polu karnym, ale oprócz warunków fizycznych powodzenie zagwarantowała także jakość uderzenia. Było ono silne i precyzyjne, przez co o interwencji po prostu nie było mowy. Golkiper Polonii był bezradny, a Wisła Płock wreszcie dopięła swego i mecz zaczynał się od nowa.
Wisła Płock wyrównuje 🔥
— TVP SPORT (@sport_tvppl) May 29, 2025
Rozkręca nam się widowisko 😍
🔴📲 Oglądaj online #WPŁPOL ▶️ https://t.co/2EIUcKaCFM pic.twitter.com/dzk8JhiBUa
3. Z taką defensywą ciężko walczyć o finał
Oczywiście to Polonia świetnie weszła w mecz, a później nie dawała się zepchnąć do głębokiej, rozpaczliwej defensywy. Nie dochodziła co prawda do niezliczonej liczby okazji i nieco oddała inicjatywę rywalom, ale wciąż chciała walczyć o kolejne gole. Tak naprawdę i tak miała sporo szczęścia, że aż do końca meczu była w grze o awans do finału baraży. Momentami sama wręcz prosiła się bowiem o skarcenie, bo jej piłkarzom zdarzały się bardzo proste błędy. Prawie nie było tu wyjątków – straty albo nieudane próby odbiorów „na raz” przytrafiały się Przemysławowi Szurowi, Ernestowi Terpiłowskiemu, Erionowi Hoxhallariemu czy Bartłomiejowi Poczobutowi. To właśnie defensywa była tym, co w największym stopniu różniło obie ekipy. Wisła nie potrafiła jednak wykorzystać pomyłek rywali i pozostawała nieskuteczna, nawet gdy dostawała od Dumy Stolicy ewidentne prezenty.
4. Skrzydła ogromną siłą Polonii
Może i Czarne Koszule miały sporo do poprawy w obronie, ale za to były bardzo silne na skrzydłach. To nic nowego, gdyż grający na bokach boiska podopieczni Mariusza Pawlaka już nie raz w tym sezonie byli niesamowicie ważnymi ogniwami zespołu. W półfinale baraży tylko się to potwierdziło. Większość akcji Polonii była wyprowadzana właśnie przy liniach bocznych. To tam dochodziło też do najbardziej przebojowych ataków, które Wisła często musiała nieprzepisowo powstrzymywać. To właśnie skrzydłowi – Daniel Vega i Ilkay Durmus – mieli też najwięcej okazji bramkowych. Hiszpan był strzelcem bramki dla przyjezdnych, a Turek próbował swoich sił w wielu groźnych dośrodkowaniach, a także np. strzelając przewrotką w pierwszej części starcia. Ich zaangażowanie stanowiło gigantyczną wartość dodaną dla Polonii w obliczu trudności z wykorzystaniem podwajanego Łukasza Zjawińskiego.
5. No właśnie, Zjawiński
O obecności napastnika Polonii na boisku można było kompletnie zapomnieć. Jest to zasługa obrońców Wisły, którzy nieustannie go pilnowali. Zjawiński nie miał więc sprzyjających okoliczności do pokazania swojej jakości. Nie oznacza to jednak, że kompletnie przeszedł obok meczu. Jego rola musiała być po prostu inna niż zazwyczaj.
Piłkarz z „dziewiątką” na koszulce pomagał kolegom w obronie, ściągał na siebie uwagę obrońców, by dać trochę swobody partnerom, a także schodził do boków boiska, bo tam miał chociaż odrobinę luzu i mógł przytrzymać piłkę, dając czas swojej drużynie. Miał więc bardzo nieznośne i nietypowe dla snajpera zadania, ale inaczej być nie mogło. Piłkarze Mariusza Misiury byli świetnie przygotowani do rywalizacji ze Zjawińskim i robili naprawdę wszystko, by nie mógł – jak zazwyczaj – często kończyć akcji głową czy wybiegać do podań prostopadłych. Defensorzy ewidentnie nauczyli się na błędach wielu innych pierwszoligowych drużyn, które w tym sezonie boleśnie przekonały się o konsekwencjach zbyt pobłażliwego traktowania największej gwiazdy Polonii.
6. Napisali scenariusz rodem z Hollywood!
Ostatecznie o losach meczu nie zadecydowała jednak ani słaba postawa defensywy Polonii, ani jej skrzydła, ani neutralizacja atutów Zjawińskiego przez defensorów Wisły. Kluczowy okazał się kunszt Daniego Pacheco, który ostatnio jest po prostu specjalistą od pięknych strzałów z dystansu. W ostatniej kolejce trafił z tego powodu do naszej jedenastki kolejki, a teraz zdobył jeszcze ważniejszą i równie piękną bramkę. W 90. minucie perfekcyjnie uderzył bowiem piłkę z rzutu wolnego, czym wprawił w euforię tysiące fanów zgromadzonych na Orlen Stadionie. Ten ogromny cios dla Polonii miał miejsce na tyle późno, że ekipa ze stolicy nie zdołała już odpowiedzieć. Pacheco dokonał więc zwrotu akcji niczym z trzymających w napięciu hollywoodzkich filmów, który wprowadził Wisłę do finału baraży.
CO ZA GOOOL 🔥@WislaPlockSA NA PROWADZENIU ✅
— TVP SPORT (@sport_tvppl) May 29, 2025
🔴📲 Oglądaj online #WPŁPOL ▶️ https://t.co/2EIUcKaCFM pic.twitter.com/T7mo5MZNzk
Dla miłośników takiego kina i takich emocji mamy jednak dobrą wiadomość: druga część filmu i niesamowitych przeżyć czeka nas już w niedzielę! To właśnie wtedy w Płocku odbędzie się finał baraży, a stawka będzie jeszcze większa. Tym razem zwycięzca będzie cieszył się z awansu do Ekstraklasy. Po tak emocjonującym starciu półfinałowym chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że reżyser Mariusz Misiura i jego piłkarze nie rozczarują także w niedzielę.