Na Giuseppe Meazza przyjechała AS Roma, która w ostatnim czasie zaczęła wracać na dobre tory. Przed meczem z Interem podopieczni Jose Mourinho wygrali pięć spotkań z rzędu we wszystkich rozgrywkach. Jednak „Giallorossi” w ostatnich latach niezbyt dobrze sobie radzą z drużynami z czołówki tabeli Serie A. Taką bez wątpienia jest Inter, który po feralnym meczu z Sassuolo nie przegrał w pięciu spotkaniach z rzędu, notując tylko jeden remis. Dodatkowym smaczkiem tego meczu był powrót Romelu Lukaku do Mediolanu. Kibice przez całe spotkanie pokazywali mu, że zrobią wszystko, aby belgijski snajper zapamiętał ten mecz do końca życia.
Remis nam wystarczy?
Inter od samego początku spotkania atakował. Jedyne co ich interesowało to ciągłe potwierdzanie swojej siły i dążenie do strzelenia gola. Brakowało jedyne skuteczności i zimnej krwi w przełamaniu rzymskiego muru. Podopieczni Jose Mourinho nie potrafili momentami opuścić swojego pola karnego. Każdy dłuższy moment gdy goście znajdowali się w posiadaniu piłki, był dla nich chwilą wytchnienia. Antyfutbol w czystej postaci. Roma przyjechała do Mediolanu, mając w głowie jeden cel. Ich nastawienie było takie, żeby ten mecz zremisować i zrobić wszystko, aby ten mecz zakończył się wynikiem 0:0. W pierwszej połowie nawet nie zbliżyli się przesadnie pod bramkę strzeżoną przez Yanna Sommera. Interesowała ich tylko obrona.
Autobus został zaparkowany w polu karnym, a gospodarze nie mogli sobie poradzić ze złamaniem szyków obronnych swojego przeciwnika. Emanowali pewnością siebie i dużą kulturą gry. Jednak z tak defensywnie grającym rywalem wszystkie atuty mogą nie być widoczne. Inter bił głową w mur. Gospodarze chcieli ten mecz wygrać i to było bardzo widoczne. W przeciwieństwie do klubu ze stolicy Włoch.
Gospodarze dopięli swego
Im dalej w las to gospodarze wyglądali na ludzi zmęczonych grą swojego rywala. Roma nawet nie próbowała atakować, lecz zrobili jeden zryw, który mógł zaskoczyć. Zabrakło skuteczności. Inter grał dalej swoje. Gol byłby dla nich spełnieniem marzeń. Wiedzieli, że ten mecz trzeba wygrać, nieważne jakimi środkami. Skoro rywala interesuje tylko bronienie się, to styl tego zwycięstwa nie jest najważniejszy. Aż wreszcie przyszła 81. minuta. Podanie Federico Dimarco na gola zamienił Marcus Thuram. Stadion eksplodował. Trafienie Francuza ważyło wiele. Roma nie zrealizowała swojego planu, który tylko i wyłącznie miał na celu zabicie widowiska. Jednak czego można się spodziewać po Jose Mourinho. Nie pierwszy i nie ostatni raz tak będzie wyglądał jego zespół w wielkich meczach.
Można się zastanawiać czemu Roma grała tak, a nie inaczej w tym meczu. Na ławce trenerskiej zabrakło Jose Mourinho, po tym jak w meczu z Monzą obejrzał czerwoną kartkę. Do tego masa kontuzji i brak kluczowych zawodników. Roma przyjechała do Mediolanu z chęcią osiągnięcia bezbramkowego remisu. To z ich punktu widzenia się nie udało, a Inter notuje cenne i wymęczone w bólach zwycięstwo. Jednak tak jak już wspominałem, w przypadku takiego zwycięstwa nie liczy się styl, w jakim ono zostało osiągnięte. W tym spotkaniu wygrał prawdziwy futbol, który był po stronie gospodarzy. To Inter całe spotkanie przeważał i prezentował swoją grą o wiele więcej jakości.