Od samego początku spotkania było widać, że FC Barcelona chce dziś strzelić gola bardzo szybko i dać tłumnie przybyłym kibicom na Camp Nou powody do radości. O to, w drugiej części meczu postarał się przede wszystkim Robert Lewandowski, który ustrzelił Interowi dwie bramki. Jak można było jednak przewidzieć, nie była to łatwa przeprawa dla Barcelony.
Przełamanie zasieków Interu
Inter, podobnie jak podczas zeszłotygodniowej rywalizacji w Mediolanie, był bardzo dobrze zorganizowany w obronie. Dobry doskok, agresywny pressing, szybkie kontrataki. Dzięki temu, to właśnie zespół gości mógł wyjść na prowadzenie w pierwszym kwadransie meczu. Dzeko trafił w poprzeczkę, a piłka – szczęśliwie dla Ter Stegena – nie przekroczyła linii bramkowej. Barca miała problem. Momentami znowu oglądaliśmy obrazek, w którym gracze Barcelony wrzucali piłkę w pole karne Interu z dużą niedokładnością. Robert Lewandowski nie był również w stanie wygrać pojedynków z rosłymi defensorami Nerrazzurich.
Z czasem Duma Katalonii nabierała jednak rozpędu. Ataki drużyny gospodarzy stawały się coraz trudniejsze do zatrzymania. A to Lewandowski dogrywający z bocznych sektorów, chwilę później Dembele uderzający sprzed pola karnego. Szczelny blok defensywy podopiecznych Inzaghiego zaczął się rozpadać. Ze skutkiem bramkowym wykorzystała to Barcelona w 40. minucie. Raphinha zachował się świetnie w narożniku boiska, a Sergi Roberto wyłożył piłkę Dembele, a ten z bliskiej odległości umieścił piłkę w bramce. Camp Nou otrzymało impuls, na który tak bardzo czekało.
Karygodna postawa obrony FC Barcelony
Inter nie pozostał dłużny. Mediolańczycy wyrównali chwilę po starcie drugiej części meczu. Pique złamał linię spalonego, co skutecznie wykorzystał Nicolo Barella. Mało kto spodziewał się chyba jednak, że Barcelona dominująca na połowie rywala, już 13 minut później straci kolejnego gola po własnych błędach. Blaugrana na przestrzeni kilkunastu minut spadła z nieba do piekła. Piłkarze Xaviego nie poddawali się i próbowali podnieść się po ciosach Interu. Próbował Dembele, próbował wchodzący z ławki Fati, próbował i Lewy. Barca przygwoździła Inter skumulowany we własnej szesnastce. I w końcu, po wielokrotnych próbach całego zespołu gospodarzy, Robert Lewandowski odnalazł drogę do bramki Onany, dając Barcelonie gola na wagę remisu.
Szalona końcówka
To, co działo się w samej końcówce meczu, można nazwać absolutnym szaleństwem. Gol Gosensa po niedopuszczalnym zachowaniu obrony na 2:3 w 89. minucie, a potem drugi gol Roberta w 90+2′. Do tego czerwona kartka dla Simone Inzaghiego. Ciężko było to opisać słowami.
Koniec końców, mecz zakończył się wynikiem 3:3 po wielu niesamowitych zwrotach akcji i bramkach padających co chwila ze strony obu drużyn. Fantastyczne piłkarskie widowisko dla neutralnych widzów i dostarczające prawdziwych palpitacji serca kibicom rywali pojedynku. Co jednak najważniejsze dla nas Polaków i fanów Roberta Lewandowskiego, kapitan reprezentacji Polski przełamał dziś niekorzystną serię. Wielu zarzucało mu bowiem, że nie potrafi strzelać ważnych goli w ważnych meczach dla Barcelony. Hiszpańskie media zaczynały kreować narrację, w której Lewandowski potrafi zdobywać gole jedynie przeciwko słabszym drużynom. Robert odpowiedział dzisiejszego wieczoru w najlepszy możliwy sposób na wszelkie tego typu zarzuty. Pokonał Andre Onanę dwukrotnie, a jego trafienia dały Barcelonie remis w starciu z Interem. Teraz pozostaje tylko czekać na bramki Lewego w niedzielnym El Clasico.