Przed zaległym meczem 31. kolejki Betclic 2 Ligi między Rekordem Bielsko-Biała a Świtem Szczecin nie trzeba było martwić się o poziom motywacji w obu drużynach. Gospodarze potrzebują bowiem punktów do utrzymania, a goście ze Szczecina mają szansę powalczyć awans, i to już jako beniaminek. Stawka była więc naprawdę wysoka, tak jak poziom szczecinian, którzy przyjechali na stadion Rekordu jak po swoje. Byli nie do zatrzymania i zasłużenie wygrali 3:1. W pomeczowych wnioskach piszę o ich kulturze gry, ale także o grzechach głównych popełnionych przez Rekord, które pozbawiły go szans na nawiązanie równej walki z rywalami.
1. Świt chciał „zemścić się” na Rekordzie
Mecz między oboma zespołami nie został rozegrany w pierwotnym terminie ze względu na opady deszczu. Sprawiły one, że murawa stała się niezdatna do gry w piłkę. Szczecinianie przyjechali już jednak na południe Polski, więc za wszelką cenę chcieli sprawić, by cała podróż nie okazała się bezowocna. Proponowali więc rozegranie spotkania dzień później, ale Rekord nie wyraził na to zgody. Goście później odwoływali się w tej sprawie do PZPN-u, ale ich protest został oddalony. To mocno utrudniło funkcjonowanie ekipie Tomasza Kafarskiego, gdyż musiała ona wrócić do domu z niczym, a teraz znowu przejechać ponad 1400 km na drugi termin meczu. Ponadto, już za 3 dni czeka ją kolejny daleki wyjazd, tym razem do Lubina. Można więc powiedzieć, że warunki atmosferyczne i decyzje Rekordu sprawiły Świtowi spore problemy.
Świt świetnie odpowiedział jednak na te niedogodności, skupiając się na tym, co od nich zależy, czyli na sprawach boiskowych. Podczas drugiej w ostatnich dniach wizyty w Bielsku-Białej od początku byli oni zdeterminowani i zagrażali rywalom. Już w 4. minucie celny strzał po ziemi oddał Grzegorz Aftyka. Chwilę później ten sam zawodnik dośrodkował w pole karne, a akcję nieprecyzyjnie finalizował Krzysztof Ropski. Wciąż jednak Świtowi czegoś brakowało, ale z pewnością zanosiło się na gola. W końcu w jego strzeleniu pomógł sam Rekord, a konkretnie Mateusz Pańkowski. 26-latek umieścił piłkę we własnej bramce, ale na trafienie wcześniej zapracowali sami Władcy Północy. Padło ono bowiem po ich kolejnej składnej akcji, po której równie dobrze mógł paść zwykły gol, a nie samobój.
2. Kultura gry na najwyższym poziomie
Po objęciu prowadzenia już po pierwszym kwadransie Świt był wprost w wymarzonej sytuacji. W takich okolicznościach niektóre drużyny potrafią jednak zgłupieć, kompletnie oddać inicjatywę lub stracić czujność. W tym przypadku tak się jednak nie stało. Świt utrzymywał się przy piłce, mając świadomość, że upływający czas gra na jego korzyść. Szanował piłkę i zmieniał tempo gry, jednocześnie zmuszając rywali do zwiększonego wysiłku. Nie porzucił jednak starań o kolejne gole, co opłaciło się już w 27. minucie. To właśnie wtedy na listę strzelców wpisał się Grzegorz Aftyka. Najaktywniejszy zawodnik przyjezdnych tym razem stanął oko w oko z bramkarzem Rekordu, Wiktorem Kaczorowskim, i wyszedł z tego pojedynku zwycięsko. Jego gra mogła się podobać, co nie zmienia faktu, że największą siłą ekipy z Pomorza Zachodniego była kolektywność, zgranie i mądrość w zarządzaniu meczem.
3. Dwa grzechy główne Rekordu
Gospodarze rzecz jasna chcieli gonić wynik i wrócić do meczu. Uniemożliwiały im to jednak przede wszystkim dwie główne usterki występujące w ich grze. Były nimi ogromna niedokładność i statyczność w ataku. Ta pierwsza cecha sprawiała, że Rekord tracił mnóstwo czasu i dogodnych okazji. Wielokrotnie w niewymuszony sposób tracili bowiem piłkę albo już w linii obrony podawali ją tak nieprecyzyjnie, że adresat musiał daleko do niej dobiegać, przez co cała akcja traciła tempo. Nawet, gdy udawało się uniknąć takich nieporozumień, podopiecznym Dariusza Ruckiego brakowało dynamiki. Każde podanie czy ruch na wolne pole były poprzedzone sekundami oczekiwań i zastanawiania się. Przez nie ataki nie mogły być zaskakujące, a poczynania gospodarzy stawały się łatwe do przewidzenia. Z taką grą „na stojąco” jedynym sposobem postraszenia Świtu stawały się stałe fragmenty, ale i po nich nie udało się zdobyć choćby bramki kontaktowej.
4. Rekord się męczył, a Świt korzystał
Rekord nie potrafił w porę poprawić swojego postępowania, a Świt bezlitośnie to wykorzystywał. W efekcie już na przerwę piłkarze ze Szczecina schodzili z trzybramkową zaliczką i świetnymi nastrojami. Bramkę do szatni zdobył bowiem Grzegorz Aftyka, który po raz kolejny popisał się świetnymi umiejętnościami. Jak cała jego drużyna, po prostu bawił się grą, a Rekord mógł tylko zastanawiać się, jakim wynikiem skończy się całe spotkanie.
Były to obawy nieuzasadnione, bowiem Świt nie był już tak groźny w drugiej części starcia. Z kolei Rekord zagrał już lepiej niż przed przerwą – podchodził wyższym pressingiem, miał więcej szans i pozwalał na mniej Świtowi. Przełożyło się to na jedno trafienie autorstwa Zbigniewa Wojciechowskiego, które jednak ma tylko znaczenie honorowe. Wynik 3:1 jest zdecydowanie zasłużony, bo patrząc na cały mecz, Świt był zespołem o klasę lepszym.
5. Nad Świtem zaświeci nadzieja na awans?
Dzięki temu zwycięstwu Świt Szczecin wskoczył na 6. miejsce w tabeli Betclic 2 Ligi. Jest to ostatnia lokata dająca miejsce w barażach o awans na zaplecze Ekstraklasy. Już sam udział w nich byłby dla Władców Północy niesamowitym osiągnięciem, szczególnie gdyby udało się w nich nieco namieszać. Oczywiście o bilet do play-offów w dwóch ostatnich kolejkach sezonu powalczą także KKS Kalisz i Hutnik Kraków, ale to Świt sprawia wrażenie delikatnego faworyta tej rywalizacji. Ma bowiem teoretycznie najmniej wymagający terminarz (mecze z rezerwami Zagłębia Lubin i ŁKS-u) i nieco więcej punktów na koncie. Jeżeli uda się zakończyć sezon zasadniczy w topowej szóstce, to będzie to naprawdę fenomenalne wejście na poziom centralny polskich rozgrywek piłkarskich.
Z kolei nastroje w Bielsku-Białej po tym spotkaniu są zupełnie inne, gdyż Rekordowi nie udało się opuścić strefy spadkowej. Do upragnionego 14. miejsca w tabeli wciąż brakuje 2 „oczek”, a i ta lokata nie gwarantuje utrzymania w 2. lidze. Oznacza ona jedynie przedłużenie walki o baraże, tyle że te związane z dolną częścią tabeli. Czy Rekord weźmie w nich udział? Przekonamy się już niedługo. Żeby się to stało, zawodnicy z Bielska-Białej muszą zagrać świetne mecze z Wieczystą Kraków i Wisłą Puławy. Szczególnie istotne może się okazać starcie z drugą z wymienionych ekip, bowiem jest to bezpośredni kandydat w walce o przedłużenie ligowego bytu. Jedno jest pewne: będzie ciekawie, i to zarówno na dole, jak i w górnej części tabeli!