W drugiej kolejce fazy grupowej Klubowych Mistrzostw Świata Real Madryt podejmował meksykański klub Pachuca. Po remisie w pierwszej kolejce z Al-Hilal od drużyny Los Blancos wymagano zwycięstwa, tym bardziej że byłaby to premierowa wygrana z Xabim Alonso na ławce trenerskiej.
Szybka czerwona kartka nie zapewniła Pachuce przewagi
Mecz jednak nie rozpoczął się w sposób wymarzony dla ekipy z Madrytu. Już w 7. minucie boisko z czerwoną kartką opuścił Raul Asencio. Dla Hiszpana to nie najlepszy początek pod nowym trenerem. W pierwszym spotkaniu sprokurował rzut karny, a w drugim szybko wyleciał z boiska. Real, grając w dziesiątkę, przez długi czas miał problem z zawiązywaniem akcji ofensywnych i musiał skupiać się na defensywie. Pachuca próbowała wykorzystać przewagę zawodnika i kilka razy zagroziła bramce Królewskich. Między słupkami jednak bardzo dobrze spisywał się Thibaut Courtois.
Po niemal półgodzinie gry w osłabieniu Real wreszcie wyczuł moment na przejście do ataku. Pachuca przestawała odczuwać korzyści z gry w przewadze, co było widać też w obronie. Los Blancos wyszli na prowadzenie dzięki golowi Jude’a Bellinghama, który pokonał bramkarza rywali silnym płaskim strzałem. Chwilę później było już 2:0. Trent Alexander-Arnold zagrał w pole karne do Gonzalo Garcii, a ten świetnie odegrał do Ardy Gulera. Turek dobrze przyjął piłkę i zdobył bramkę swoją słabszą, prawą nogą. Real wyszedł obronną ręką z początkowych problemów i na przerwę schodził przy bardzo korzystnym wyniku.
Różnica klas mimo gry w osłabieniu
W pierwszych minutach drugiej połowy nie widać, aby jedna drużyna miała jednego zawodnika więcej na boisku. Real poczynał sobie dosyć swobodnie na połowie rywali, ale nie trwało to długo. Pachuca po tych kilku minutach oprzytomniała i zaczęła wykorzystywać grę w przewadze. Oglądaliśmy dużo strzałów i rzutów rożnych, ale meksykański zespół nie był w stanie pokonać Courtois’a. Belg był bardzo dobrze dysponowany i śmiało można powiedzieć, że robił za dwóch, niwelując przewagę rywali.
Podobnie jak w pierwszej części meczu, po okresie dominacji zawodników Pachuki przyszedł moment na odpowiedź Realu. Królewscy dobrze wyczuli chwilę słabości swoich rywali i zdobyli gola numer 3. Tym razem na listę strzelców wpisał się Fede Valverde, a bardzo ładną asystą popisał się Brahim Diaz.
Pachuca nie chciała odpuszczać i godzić się z porażką. W końcu dopięli swego i zdobyli bramkę. Do pokonania belgijskiego bramkarza potrzebowali jednak rykoszetu, który zmylił golkipera Realu. I chociaż zawodnicy z Meksyku do końca nie spuszczali z tempa, tak nie ugrali już nic więcej. Granie w przewadze od 7. minuty okazało się niewystarczającą pomocą, aby móc postawić się Realowi. Tym samym Xabi Alonso w niezwykłych okolicznościach może cieszyć się ze swojego pierwszego zwycięstwa jako trener Realu Madryt.