Real Madryt w finale Superpucharu Hiszpanii pokazał Barcelonie miejsce w szeregu. Choć to trofeum często jest traktowane przez kluby na całym świecie po macoszemu, tak kiedy dochodzi w nim do El Clasico – nie ma mowy o odpuszczaniu spotkania choć w kilku procentach. Zespół Carlo Ancelottiego wygrał bez najmniejszego problemu. Różnic na korzyść Królewskich było multum, ale naszym zdaniem ta kluczowa leżała w intensywności, do której zdolne były obie drużyny. Pod tym względem Real zmiażdżył Barcelonę.
Odważny plan Xaviego
Xavi przygotował na klasyk odważny plan. Jego zespół od początku miał zakładać wysoki pressing na obrońcach Realu i próbować odzyskiwać futbolówkę jak najbliżej bramki przeciwnika. Znakomity wysoki pressing to element, który charakteryzował Barcelonę w poprzednim sezonie i był fundamentem szczelnej defensywy, która zaprowadziła klub z Katalonii do pierwszego mistrzostwa kraju od 2019 roku. Niemniej jednak, w ostatnich miesiącach piłkarze Xaviego nie brylują już tak w obronie wysokiej. Odkrycie się we wczorajszym spotkaniu było dla Realu idealną szansą na szybkie ataki. W pierwszym kwadransie dwukrotnie wykorzystali przestrzeń za linią obrony Blaugrany i prowadzili 2:0. Po meczu gromy posypały się na linię defensywy oraz na Xaviego, któremu tym razem manewr z zamianą pozycjami Ronalda Araujo i Julesa Kounde zdecydowanie nie wyszedł. Vinicius często zbiegał do środka, przez co nie udało się go zneutralizować, Kounde był zagubiony, a Araujo w 71. minucie opuścił boisko przez czerwoną kartkę.
Nie sposób pominąć jednak wszystkiego tego, co się dzieje zanim linia defensywy zostanie wystawiona na próbę. Trenerzy na konferencjach prasowych pytani o duża liczbę traconych goli bardzo często zrzucają winę z obrońców i wskazują, że problemy zaczynały się wcześniej, że bronić musi cały zespół. Bardzo ważną rolę przy wysokim pressingu odgrywają środkowi pomocnicy, którzy mają największą przestrzeń do pokrycia. Muszą nie tylko dobrze przewidywać intencje rywali, ale także szybko się przesuwać. Barcelona ma tercet znakomitych graczy w fazie posiadania piłki, być może najlepszy na świecie, natomiast ani Frenkie de Jong, ani Ilkay Gundogan, ani Pedri nie są fizycznymi potworami. Kiedy są zmuszeni pokryć duży obszar przestrzeni to cały zespół ma problem. Jest zbyt otwarty. Dzięki temu pomocnicy Realu często mieli sporo czasu w środku pola, a to przy wysoko ustawionej linii obrony Barcelony oraz szybkości Viniciusia i Rodrygo musiało skończyć się katastrofą.
Brak Gaviego
Xavi znany jest z zasłaniania się problemami kadrowymi po nieudanych występach swojego zespołu. Hiszpan często z tym przesadza, natomiast brak Gaviego we wczorajszym klasyku, przy sposobie bronienia jaki zaprezentowała Barcelona od początku spotkania, był gigantyczną stratą. 19-latek warunkami fizycznymi odstaje na tle większości środkowych pomocników, natomiast jego zaangażowanie, waleczność i wytrzymałość daje Barcelonie bardzo potrzebne cechy przy pressingu. Gavi to koń do biegania, którego Blaugrana potrzebuje w środku pola. Z nim w składzie Barcelona pod kątem intensywności przeskakuje na wyższy szczebel. Spróbujmy zobrazować to za pomocą statystyki. Oto łączna liczba prób odbiorów oraz przechwytów w przeliczeniu na 90 minut w La Liga, co pokazuje, jak często zawodnik wchodzi w pojedynki defensywne, czyli daje pewną podpowiedź na jakiej intensywności gra dany piłkarz (choć oczywiście nie można się tylko tym sugerować):
- Gavi – 4,48
- Frenkie de Jong – 2,69
- Pedri – 2,65
- Ilkay Gundogan – 1,78
Na tle środkowych pomocników w tym sezonie La Ligi Gavi w tej statystyce jest lepszy od 92% pomocników. De Jong jest lepszy od 52% pomocników, Pedri od 46%, a Gundogan – tylko od 14%. Trzymając się intensywności – błędem było również wystawienie Sergiego Roberto, który pod tym względem jest gorszy od Fermina Lopeza. Liczenie, że w takim zestawieniu zespół będzie w stanie wytrzymać tempo narzucone przez Real w grze od jednej do drugiej bramki było naiwne. To nie miało prawa się udać.
Real ma atletów
Real w swoim składzie również ma pomocnika, który nie jest stworzony do biegania, ale daje niesamowitą wartość z piłką przy nodze. Chodzi oczywiście o Toniego Kroosa. Różnica jest jednak taka, że Niemiec został obudowany trzema pomocnikami, którzy są w stanie zrekompensować jego braki – Aurelienem Tchouamenim, Fede Valverde oraz Judem Bellinghamem, który na grafice przedmeczowej widnieje jako napastnik, ale często pomaga drugiej linii w fazie defensywy. To zawodnicy, którzy podkręcają intensywność bez piłki oraz są mocni w pojedynkach fizycznych. Wczoraj, mimo że Real spędził sporo czasu broniąc korzystnego wyniku na własnej połowie, Barcelona miała spore problemy, aby stworzyć sobie dogodne okazje, a problemy zaczynały się już z przejściem przez drugą linię. Królewscy nie dopuszczali przeciwników do dośrodkowań z przygotowanych pozycji. Duma Katalonii 18 razy centrowała piłkę w pole karne, ale tylko dwie wrzutki dotarły do celu.
Klasyczny slogan powtarzany po porażkach zarówno przez trenerów, jak i piłkarzy to „wyciągniemy wnioski”. I w tym przypadku Barcelona ma z czego te wnioski wyciągać. Real w finale Superpucharu dał im bolesną lekcję pokazując, że w futbolu na najwyższym poziomie musisz mieć w swoim składzie fizyczność i intensywność. Topowe zespoły dążą do doskonałości, więc w walce o trofea trzeba zadbać o pełen pakiet. Każdy brak – czy to w jakości technicznej piłkarzy, czy właśnie fizyczności – najlepszy rywal będzie potrafił wykorzystać. Barcelona może szukać rozwiązań na rynku transferowym, ale na ten moment jedynym wyjściem z sytuacji jest dostosowanie sposobu gry przez trenera do umiejętności zawodników, aby wspomniane braki nie były tak widoczne.