Raków Częstochowa daje kolejny mocny sygnał — celują w mistrzostwo. Pojedynek z Pogonią Szczecin długimi momentami przypominał starcie szachowe. Zamiast spektakularnych dryblingów, uderzeń czy kombinacji, obserwowaliśmy taktyczną batalię dwóch trenerskich strategów. Batalię, z której zwycięsko wyszedł Marek Papszun.
Warunki spotkania od początku narzuciła… Pogoń Szczecin
Mimo że to Raków był stroną dominującą, Portowcy swoją pragmatyczną grą uniemożliwiali rozwinięcie skrzydeł gospodarzy. Sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo. W pierwszej połowie obserwowaliśmy ledwie trzy celne strzały. Otwarcie trzeba stwierdzić, piłkarze ze Szczecina chcieli uniknąć wymiany ciosów, licząc na pojedyncze zrywy.
Po zmianie stron Raków postanowił odważniej zaatakować, a raczej to Pogoń wyraźnie się cofnęła. Taka taktyka przynosiła korzyść ekipie Jensa Gustafssona aż do 55. minuty. Wtedy właśnie Mateusz Wdowiak — który pojawił się na murawie w drugiej połowie — wykorzystał ładną wrzutkę Bartosza Nowaka. Przy sytuacji nieco zdrzemnęła się defensywa Pogoni Szczecin. Warto zauważyć, że chwilę wcześniej miała miejsce krótka przerwa w grze. Mam wrażenie, że Portowcy po prostu na moment się zdrzemnęli, a rywale wykorzystali ich dekoncentrację.
Stracony gol podziałał mobilizująco na Pogoń
Kilka minut później sytuacja mogła odmienić się o 180 stopni — tym razem to rezerwowy Portowców — Pontus Almqvist miał idealną szansę na gola. Tak naprawdę sam może zadawać sobie pytanie dlaczego zmarnował piękne dogranie Kamila Grosickiego. Spotkanie wyraźnie nabrało rumieńców, co osobiście uważam za bardzo przyjemne — Raków Częstochowa nie bronił prowadzenia, ale próbował podwyższyć prowadzenie. Wysoko pressowali, nie pozwalali Pogoni na spokojne rozgrywanie piłki.
To nie był mecz „z fajerwerkami”, ale mimo wszystko mógł się podobać. Co zadecydowało o wygranej Rakowa 1:0? Odnoszę wrażenie, że w ekipie Marka Papszuna gra ofensywna rozłożona jest na wielu graczy. To nie tylko Ivi Lopez, który dziś długimi momentami znikał z pola widzenia. W Pogoni Szczecin za budowanie akcji odpowiadał przede wszystkim Kamil Grosicki, szczerze mówiąc, nie przypominam sobie zbytnio zagrań Jeana Carlosa czy Vahana Bichakchyana. Jasne, Portowcy pewnie do końca sezonu będą walczyć o czołowe lokaty, ale mimo wszystko nie mają takiego potencjału personalnego jak ich dzisiejszy rywal.