Raków nowym liderem, lecz nieatrakcyjnym na boisku…

Raków Częstochowa, mimo kiepskiego startu, zdołał dogonić lidera z Poznania, pokonując go bezpośrednio na jego terenie w poprzedniej kolejce. Medaliki to zespół, który przed starciem z Górnikiem zaznawał smaku porażki najrzadziej. Trafiły się bowiem tylko 3 takie mecze w tym sezonie Ekstraklasy. Sporo wskazywało na to, że ta statystyka nie ulegnie zmianie, gdyż do Częstochowy przyjechał kiepsko dysponowany Górnik Zabrze. 14-krotny mistrz Polski rok zaczął nie najlepiej, od remisu z Puszczą, lania od Pogoni i wymęczonej wygranej z Radomiakiem. Górnik to nie jest wygodny rywal dla Rakowa – od 2021 roku częstochowianie pokonali zabrzan w Ekstraklasie tylko raz, w sezonie 2022/23. Niemniej jednak byli zmuszeni zwyciężyć ich po raz drugi, jeśli chcieli przynajmniej na chwilę strącić Lecha z fotela lidera.

*odgłos ziewnięcia*

Na początku spotkania to Raków był drużyną grającą w ataku. Nie oznaczało to jednak, że podopiecznym Marka Papszuna gdziekolwiek się spieszyło. Po 5 minutach gry przewaga Rakowa przestała być tak wyraźna i Górnik wypchnął rywali ze swojej połowy. Mecz toczył się potem w środku pola, lecz Raków dopiero w 10. minucie oddał swój pierwszy strzał. Zrobił to Adriano Amorim, lecz uderzenie zostało ofiarnie zablokowane przez Kryspina Szcześniaka. Górnik nie był bierny, także potrafił co jakiś czas szarpnąć do przodu. Minęło 20 minut spotkania, a oddane zostały jedynie 2 strzały. To nie był mecz przyjemny dla oka, a zamiast angażować widza, mógł usypiać tych zmęczonych po pracy. Wiadomo było już wcześniej, że mecze z udziałem Rakowa nie należą do spektakularnych, ale i tak można było od obu zespołów oczekiwać więcej.

REKLAMA

Nie było ekipy, która na boisku zdecydowanie przeważała. Spotkanie na murawie częstochowskiego stadionu przypominało raczej partię szachów niż mecz piłkarski. Partię, w której obaj gracze się nie zagrażali, tylko unikali zbijania. Z kolei bramkarze Rakowa i Górnika na pewno nie obraziliby się, gdyby ktoś przyniósł im koc i ciepłą herbatę, bowiem na boisku nie robili nic. A wiadomo, od stania w miejscu szybciej się marznie. Trenerzy obu ekip powinni byli rozważyć to rozwiązanie, żeby tylko ich bramkarze się nie pochorowali. Około 30. minuty inicjatywę przejął Górnik, z której kompletnie nic nie wynikało. Paradoksalnie wtedy Raków miał dobrą okazję, która przynajmniej na chwilę rozbudziła kibiców. Jonatan Braut Brunes jednak zdecydowanie chybił. Przewaga Górnika była bardzo ulotna, bo potem to Raków grał piłką. Mecz nieco się zaktywizował, lecz wystarczyło to jedynie na to „nieco”. Do przerwy bezbramkowy remis. Albo i nie.

Spodziewaj się niespodziewanego!

I teraz wiecie, dlaczego nie powinno się w sporcie niczego zakładać z góry. Raków usypiał, w tym piłkarzy Górnika. Aż w końcu, w najmniej oczekiwanym momencie Medaliki wyszły na prowadzenie. Zoran Arsenić zagrał do Władysława Koczerhina. Ukrainiec precyzyjnym, mierzonym strzałem z dystansu ograł Michała Szromnika. Uderzenie Koczerhina było trudne do zatrzymania i Raków zdobył bramkę do szatni, która z pewnością trochę pokrzyżowała plany Jana Urbana na przerwę i drugą połowę.

Druga połowa zaczęła się lepiej od pierwszej. W 47. minucie obiecującą akcję miał Raków, którą finalizował Jean Carlos. Hiszpan z około 15 metrów uderzał, lecz nieznacznie spudłował. Najważniejsze, że w zespole Marka Papszuna pojawiła się werwa, jakikolwiek polot. Brakowało tego straszliwie w pierwszej połowie. Wkrótce potem Hiszpan próbował się poprawić, dokładniej w 55. minucie, lecz wykończenie puśćmy w zapomnienie. Następnie atakował Ivi López, ale rodak Jeana Carlosa także niecelnie, tym razem był jednak znacznie bliżej gola. Na 20 minut przed końcem zabrzanie się zaktywizowali, lecz do bramki Kacpra Trelowskiego jeszcze było daleko. Niemniej jednak punkty im uciekali i byli wręcz zobligowani do podejmowania większego ryzyka. Czas nie grał na ich korzyść, a Raków też pilnował wyniku.

Górnik koniec końców nie zdołał wyszarpać choćby punktu. Raków, mimo nieatrakcyjnego stylu, wykonuje swoje zadanie i dopisuje sobie 3 punkty. Dzięki temu ekipa spod Jasnej Góry będzie liderem Ekstraklasy przynajmniej do niedzieli. To nie był dobry mecz do oglądania. Padły ledwie 3 celne strzały w ciągu 90 minut, bramkarze obu zespołów przez długi czas pozostawali bezrobotni. Bywały ciekawsze mecze, po prostu. Górnik z kolei nie oddał ani jednego celnego uderzenia. Kiepski mecz podopiecznych Jana Urbana, w zasadzie bezproduktywny w ofensywie. Zabrzanie pozostaną na 7. miejscu bez względu na inne wyniki, lecz GKS Katowice czy Motor Lublin mają szanse zminimalizować swoją stratę do Górnika.

Raków Częstochowa – Górnik Zabrze 1:0 (Koczerhin 45’+1)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,766FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ