Przed nami prawdziwa, piłkarska uczta. W finale marzeń zmierzy się aktualny lider z wiceliderem Ekstraklasy. Dla Rakowa Częstochowa będzie to szansa na trzeci z rzędu Puchar Polski, natomiast Legia Warszawa wraca do finału po prawie 5 latach przerwy. Dwie różne drużyny, dwa zupełnie inne cele i tylko jedno trofeum… pozostaje tylko pytanie, kto sięgnie po Puchar Polski?
Sezon marzeń Rakowa z jednym koszmarem?
Częstochowianie rozgrywają w tym roku znakomity sezon. Mają ogromną szansę na historyczny tytuł Mistrza Polski, a nawet pucharowy dublet. Aby tak się jednak stało, pierwszy krok muszą postawić na Stadionie Narodowym. Wygrana w Warszawie postawi ich w wymarzonej sytuacji przed końcówką sezonu. Drużyna Marka Papszuna ma w swoim składzie wielu solidnych i utalentowanych graczy, którzy potrafią zaskakiwać. Niestety, sytuacja kadrowa Medalików wcale nie jest kolorowa. W rywalizacji z Lechią Gdańsk nie zagrał m.in. Milan Rundić, a na ławce rezerwowych zasiadł Ivi Lopez.
Jakby tego było mało, w pierwszej połowie spotkania, boisko z grymasem bólu opuścił Bartosz Nowak. Zagadkowe pozostają także morale panujące w drużynie. Z jednej strony idealna sytuacja ligowa i walka o najwyższe cele, z drugiej wizja nadchodzącej zmiany trenera. Pojawia się zatem pytanie: czy gracze z Częstochowy zdołają utrzymać skupienie w jednym z najważniejszych momentów całego sezonu? Czy zbliżające się odejście Marka Papszuna nie osłabi wewnętrznego ducha zespołu w finale?
Nieobliczalna i głodna Pucharu Legia
Warszawiacy rozgrywają dobry, ale dosyć nieprzewidywalny sezon. Potrafili ograć w tym roku Raków, zremisować po fantastycznym meczu z Lechem, ale także stracić punkty z ostatnią w tabeli Miedzią Legnica. Legia zajmuje drugie miejsce w tabeli z bezpieczną przewagą nad trzecią Pogonią Szczecin. Z innego punktu widzenia mają ogromną stratę do lidera i w zasadzie tylko kataklizm u przeciwnika, może dać im nadzieję na walkę o pierwsze miejsce. Trzeba jednak pamiętać, że Legia Warszawa zawsze gra o najwyższe cele. Mają naprawdę dobrych piłkarzy, którzy w każdym momencie są w stanie zmienić przebieg meczu. Dobrze prezentuje się także ich sytuacja kadrowa.
W zespole nie pojawiły się żadne nowe kontuzje, czy wykluczenia. To oznacza, że szkoleniowiec Wojskowych będzie miał do dyspozycji wszystkich swoich graczy. Nie ulega wątpliwości, że klub ze stolicy Polski jest niesamowicie głodny pucharu. Nastroje w Warszawie są bardzo pozytywne, część miasta już przygotowuje się na świętowanie zdobycia 20-tego Pucharu Polski w historii klubu. O pewności siebie niech świadczą wpisy na mediach społecznościowych klubu: „Puchar tysiąca drużyn, choć tak naprawdę tylko jednej”. Takim hasłem Legioniści reklamują zbliżający się finał. Problemami warszawiaków mogą okazać się błędy własne oraz rozkojarzenie. Przypomnijmy, iż w skład ich drogi do finału wchodziły m.in. męczarnie w Niecieczy, spore problemy z Lechią i gigantyczne trudności w starciu z KKS-em Kalisz.
Co czeka nas na Narodowym?
Finał Pucharu Polski na dobre wpisał się w majówkową tradycję. Ostatnie edycje tego widowiska niosły za sobą fenomenalne emocje, świetny doping i grad bramek. Czy tak samo będzie w tym roku? O ile o doping fanów możemy być raczej spokojni, tak bardzo zagadkowa wydaje się liczba bramek. Raków Częstochowa w ostatnich pięciu meczach nie stracił żadnej bramki. Ostatnie gole Medalikom strzeliła… Legia Warszawa! Mowa oczywiście o kwietniowym spotkaniu tych drużyn, kiedy to Legioniści ograli częstochowian 3-1.
Klub ze stolicy był w tym roku kalendarzowym niepokonany, aż do starcia z Wartą Poznań (0-1). Wojskowi są w tym sezonie nieobliczalni i stać ich na bardzo wiele. Na szczególną uwagę w zbliżającym się spotkaniu zasługują Josue oraz Ivi Lopez. Obaj rozgrywają bardzo solidny sezon i potrafią stać się pierwszoplanowymi aktorami w swoich drużynach. Często przebłyski ich formy okazywały się kluczowe dla przebiegu widowiska. Czy tak będzie i tym razem? Czeka nas historyczny hat-trick Rakowa Częstochowa, czy dwudziesty tytuł Legii Warszawa?
Odpowiedzi na te i inne pytania poznamy już dzisiaj na Stadionie Narodowym, o godzinie 16:00. Sędzią głównym finału będzie 43-letni Piotr Lasyk, a na trybunach ma zasiąść ponad 40 tysięcy widzów!
Autor: Michał Pokorski