Po pierwszej kolejce nowego sezonu PKO BP Ekstraklasy kibice z Podlasia mieli mieszane uczucia. Klęska 0:4 z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza była przykrą niespodzianką, jednak jednocześnie mogła posłużyć jako zimny prysznic, który miał pobudzić zespół przed kolejnymi spotkaniami. O ile ligowa wpadka oznaczała stratę punktów, które można jeszcze odrobić, o tyle meczu z FK Novi Pazar nie można było przegrać. Nikt bowiem nie wyobrażał sobie, by Jagiellonia zakończyła swoją tegoroczną przygodę z europejskimi pucharami już na dwumeczu z serbskim rywalem.
Adrian Siemieniec, w porównaniu do starcia z Niecieczą, dokonał czterech zmian w wyjściowej jedenastce. Najciekawszą z nich był Dimitris Rallis, który otrzymał szansę gry od pierwszych minut. Mecz na ławce rezerwowych rozpoczął Afimico Pululu — decyzja odważna, ale rozsądna. 26-latek od dłuższego czasu nie prezentuje wysokiej formy, a jego skuteczność pozostawia wiele do życzenia. Król strzelców poprzedniego sezonu Ligi Konferencji miał wejść w dalszej części meczu na podmęczonego przeciwnika.
Jagiellonia dobrze weszła w mecz
Decyzja Siemieńca okazała się trafna. Rallis już w 9. minucie wpisał się na listę strzelców, dając wyraźny sygnał, że Pululu ma godnego konkurenta. Jagiellonia Białystok dobrze weszła w mecz, miała wyraźną przewagę i wydawało się, że kolejne trafienia będą jedynie kwestią czasu.
GOOOL dla Jagiellonii! 🟡🔴
— Polsat Sport (@polsatsport) July 24, 2025
Dmitris Rallis z pierwszym oficjalnym trafieniem w barwach @Jagiellonia1920! ⚽🔥 pic.twitter.com/OxQbaMCaYp
W 16. minucie Rallis mimo dogodnej sytuacji nie zdołał wpakować piłki do siatki, a trzy minuty później to FK Novi Pazar trafił na 1:1. Ejike Opara odnalazł się w polu karnym Jagiellonii i dość nieoczekiwanie pokonał Sławomira Abramowicza.
Novi Pazar odrabia straty! Ejike Opara trafia do siatki i mamy remis! ⚽️
— Polsat Sport (@polsatsport) July 24, 2025
📺 TV4, Polsat Sport 2, Polsat Sport Premium 1 i Polsat Box Go! pic.twitter.com/zElafsq7aG
Żywiołowo reagujący kibice z Serbii wierzyli, że ich ulubieńcy pójdą za ciosem, ale tak się nie stało. Tak naprawdę od tego momentu do końca pierwszej połowy działo się niewiele. Polska drużyna piłkarsko wydawała się lepszym zespołem. Nie potrafiła jednak przełożyć tego na konkrety. Po zmianie stron chwilowo przewagę osiągnęli gospodarze, po czym do głosu doszła Jagiellonia. Na murawie pojawili się Alejandro Cantero oraz Dawid Drachal, na 20 minut przed końcem spotkania swoją szansę dostał Pululu. Widać było, że piłkarze obu stron ciężko znoszą trudy rywalizacji, która kosztuje ich sporo sił. Odbiło się to na jakości widowiska, w którym brakowało sytuacji bramkowych.
Nudy mecz walki w drugiej połowie
Z ciekawszych momentów wymienić warto źle uderzony rzut wolny Cantero niemalże z linii pola karnego. Serbska drużyna nie ograniczała się wyłącznie do ofensywy i z każdą upływającą minutą coraz odważniej przesuwała się pod bramkę Jagi. Białostoczanie wiedzieli, że remis wywieziony ze spotkania wyjazdowego nie będzie złym wynikiem i wyraźnie unikali podejmowania ryzyka. Tak naprawdę o drugiej połowie (do pewnego momentu) moglibyśmy napisać jedynie, że się odbyła. Na murawie działo się niewiele, nawet gdy w końcówce boisko z drugą żółtą kartką opuścił Ivan Davidović.
Jesteśmy przekonani, że 22 piłkarzy będących na murawie mogło narzekać, że arbiter doliczył aż 7 minut. Kto obserwując boiskowe wydarzenie nie pokusił się o ziewnięcie — ogromny szacunek. Paradoksalnie, spokój i piłkarskie nudy na murawie uśpiły gospodarzy, a w 90+5′. minucie Pululu strzelił zwycięskiego gola. Afimico miał wejść w końcówce nad podmęczonego rywala i zrobić swoje i tak się dokładnie stało.